[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Burton siÄ™ zawahaÅ‚.Równie dobrze mógÅ‚ teraz podać swoje prawdziwe nazwisko.NiebyÅ‚o już potrzeby ukrywania siÄ™ za pseudonimem.- Wiedz zatem, monsieur, że jestem kapitan Richard Francis Burton z marynarki wojennej Reksa Grandissimusa.Na Ziemi zostaÅ‚em pasowany na rycerza przez Jej WysokośćkrólowÄ… WiktoriÄ™, wÅ‚adczyniÄ™ Imperium Brytyjskiego.Nie w nagrodÄ™ za zbicie fortuny nahandlu, ale w uznaniu dla moich odkryć dokonywanych w najdalszych zakÄ…tkach Ziemi orazwiernej sÅ‚użby mojemu krajowi i ludzkoÅ›ci.W moich czasach, czyli w dziewiÄ™tnastym wieku,byÅ‚em także znanym szermierzem.- Hélas, z pewnoÅ›ciÄ… sÅ‚ynÄ…Å‚eÅ› także z nużącej gadatliwoÅ›ci, czyż nie?- Podobnie jak ty z wielkiego nochala - odparÅ‚ Burton.Mężczyzna bÅ‚ysnÄ…Å‚ biaÅ‚ymi zÄ™bami.- Ach, tak, nieuniknione odwoÅ‚anie do nosa.No cóż, monsieur, co prawda ja niezostaÅ‚em uhonorowany przez mojego suwerena, Ludwika XIII, ale okrzyknęła mniegeniuszem królowa znacznie znamienitsza od twojej, sama Matka Natura.NapisaÅ‚em kilkafilozoficznych romansów, które, z tego co mi wiadomo, czytano jeszcze kilka wieków pomojej Å›mierci.Jak zapewne wiesz, również byÅ‚em dosyć znany wÅ›ród szermierzy w moichczasach, które wydaÅ‚y na Å›wiat najwiÄ™kszych mistrzów szpady w historii.Chudzielec ponownie siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚.- Może chciaÅ‚byÅ› oddać broÅ„? - spytaÅ‚ Burton.- Nie chcÄ™ ciÄ™ zabijać, monsieur.- WÅ‚aÅ›nie sam miaÅ‚em zamiar poprosić ciÄ™ o zÅ‚ożenie broni i zostanie moim jeÅ„cem.Ale widzÄ™, że wtedy, podobnie jak mnie, drÄ™czyÅ‚yby ciÄ™ wÄ…tpliwoÅ›ci, który z nas lepiej wÅ‚adaszpadÄ….Wielokrotnie o tobie myÅ›laÅ‚em, kapitanie Burton, odkÄ…d wbiÅ‚em rapier w twoje udo.Z setek, a może tysiÄ™cy ludzi, z którymi toczyÅ‚em pojedynki, ty byÅ‚eÅ› najlepszy.JestemskÅ‚onny przyznać, że nie wiem, jak by siÄ™ potoczyÅ‚o nasze maÅ‚e starcie, gdyby ktoÅ› ciÄ™ nierozproszyÅ‚.Kto wie, może mógÅ‚byÅ› jeszcze przez chwilÄ™ odpierać moje ataki.- Sprawdzmy wiÄ™c - rzekÅ‚ Burton.- O tak, sprawdzimy.JeÅ›li tylko statek nie zatonie zbyt szybko.Widzisz, monsieur,opózniÅ‚em opuszczenie pokÅ‚adu, aby jeszcze wznieść toast za wszystkich odważnychmężczyzn i kobiety, którzy zginÄ™li dziÅ› za tÄ™ niegdyÅ› wspaniaÅ‚Ä… jednostkÄ™, ostatnie z piÄ™knychdzieÅ‚ ludzkiej nauki i techniki.Quel dommage! Jednak pewnego dnia uÅ‚ożę do niej odÄ™.OczywiÅ›cie po francusku, gdyż esperanto nie jest zbyt poetyckim jÄ™zykiem, a nawet gdybytaki byÅ‚, i tak nie mógÅ‚by siÄ™ równać z mojÄ… ojczystÄ… mowÄ….Wypijmy razem jednÄ…szklaneczkÄ™ za tych, których kochaliÅ›my, a którzy odeszli.Nie bÄ™dzie wiÄ™cej wskrzeszeÅ„,przyjacielu.Już na zawsze pozostanÄ… martwi.- Możliwe - odparÅ‚ Burton.- Tak czy inaczej, dotrzymam ci towarzystwa.Drzwiczki licznych dÅ‚ugich szafek z alkoholem, które staÅ‚y za barem, zostaÅ‚y przedbitwÄ… zamkniÄ™te na klucz.Jednak ten spoczywaÅ‚ w szufladzie pod szafkÄ…, skÄ…d teraz wydobyÅ‚ go de Bergerac.OtworzyÅ‚ jednÄ… z szafek, odsunÄ…Å‚ kratÄ™, za którÄ… staÅ‚ rzÄ…d butelek, i wyciÄ…gnÄ…Å‚jednÄ… z nich z otworu, w którym zostaÅ‚a umieszczona.- Ta butelczyna pochodzi jeszcze z Parolando - rzekÅ‚ Francuz.- PrzetrwaÅ‚anienaruszona wiele bitew i przeszÅ‚a bezpiecznie przez rÄ™ce licznych pijaków.Jest napeÅ‚nionawyjÄ…tkowo dobrym burgundem, który znajdowano od czasu do czasu w różnych rogachobfitoÅ›ci i zamiast wypijać wlewano do tej butelki, zachowujÄ…c na szczególnÄ… okazjÄ™.SÄ…dzÄ™,że ta okazja jest wystarczajÄ…co szczególna, choć dość ponura.OtworzyÅ‚ kolejnÄ… szafkÄ™ oraz karbowanÄ… kratÄ™, która osÅ‚aniaÅ‚a rzÄ…d kielichów ze szkÅ‚aoÅ‚owiowego, po czym wyjÄ…Å‚ dwa z nich i postawiÅ‚ na barze.Jego szpada spoczywaÅ‚a na kontuarze.Burton również poÅ‚ożyÅ‚ tam swojÄ… broÅ„, wzasiÄ™gu prawej rÄ™ki.Francuz nalaÅ‚ burgunda do peÅ‚na i uniósÅ‚ swój kielich.Burton poszedÅ‚ wjego Å›lady.- Za polegÅ‚ych!- Za polegÅ‚ych - odrzekÅ‚ Anglik.Obaj wypili po maÅ‚ym Å‚yku.- Nie mam w zwyczaju dużo pić - wyjaÅ›niÅ‚ de Bergerac.- Alkohol zniża nas dopoziomu zwierzÄ…t, a ja zawsze pragnÄ™ pamiÄ™tać, że jestem czÅ‚owiekiem.Ale.to rzeczywiÅ›cieszczególna okazja.WznieÅ›my jeszcze jeden toast, przyjacielu, a potem przejdziemy dorzeczy.- Za rozwiÄ…zanie tajemnicy tego Å›wiata - rzekÅ‚ Burton.Ponownie siÄ™ napili.Cyrano odstawiÅ‚ kielich.- A wiÄ™c, Richardzie Burtonie, kapitanie nieistniejÄ…cej marynarki wojennej nanieistniejÄ…cym Reksie.BrzydzÄ™ siÄ™ wojnÄ… i nienawidzÄ™ przelewu krwi, ale gdy to konieczne,wypeÅ‚niam swoje obowiÄ…zki.PorzÄ…dni z nas ludzie i szkoda byÅ‚oby, gdyby jeden z nas musiaÅ‚zginąć, aby udowodnić swÄ… wyższość.Nikt przy zdrowych zmysÅ‚ach nie zaleca Å›mierci jakosposobu na poznanie prawdy.Dlatego proponujÄ™, aby zwyciÄ™zcÄ… zostaÅ‚ ten, kto jako pierwszyzrani przeciwnika.A jeÅ›li, dziÄ™ki Stwórcy, który nie istnieje, ta pierwsza rana nie okaże sięśmiertelna, przegrany zostanie jeÅ„cem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl