[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego panią?  powtórzył, bo Elwira nie odpowiadała.Lekarka zmarszczyła z niedowierzaniem czoło. Jakiś miesiąc temu zaczęły się te anonimowetelefony.Potem suszone kwiaty za wycieraczką samochodu, a wreszcie cuchnąca rybia głowa wpudełku po butach.Damskich, tanich butach  podkreśliła. Któregoś wieczoru wracałam póznodo domu i jestem pewna, że byłam śledzona.Następnego dnia rano nie mogłam ruszyć auta, bo ktośprzeciął mi oponę. Zgłosiła to pani na policję? Pomyśleliby, że straciłam rozum  zaprzeczyła ruchem głowy. Zresztą podejrzewałam tęgłupią gęś.Była o mnie zazdrosna, przeglądała jego telefon, grzebała w mailach.Czytała mojąkorespondencję do niego.Dziwię się, bo z pewnością niewiele rozumiała.Podejrzewam, że z trudemskłada literki. Ma pani na myśli panią Klaudię Schmidt? A kogóż by innego  żachnęła się Elwira, jakby to było oczywiste. Ona podejrzewała nas oromans.Idiotka.Mówił o niej Bobik, jak na psa.Nie wiem, skąd to przezwisko, może z czasów, kiedy się poznali.Napoczątku wydawało mi się obrazliwe, bo czasami tak zwracał się do niej przy obcych.Irytujące było zwłaszcza to, że mówił o niej w rodzaju męskim.Bobik zrobił, poszedł, ugotował.Razzażartowałam, czy on nie żyje przypadkiem z mężczyzną.Potem się przyzwyczaiłam, zaczęło mnie to bawić.Sądzę, że to przezwisko dobrze oddaje jejosobowość.Zresztą ona najwyrazniej nie zauważała, że to może ją obrażać.Ale odpowiadając napana pytanie, podejrzewałam, że Bobik mogła nasłać na mnie jakichś zbirów.Myślę, że ten wątek teżpowinien pan zbadać.Meyer słuchał tego wszystkiego ze spokojem, jakby mówiła o pogodzie.Tak naprawdę analizowałkażdy podawany przez nią szczegół.Interesował go zwłaszcza sposób przekazywania informacji.Zastanawiał się nad celem, jaki przyświecał lekarce.Kiedy skończyła, uprzedził ją: Jeszcze przez kilka dni wejście do kamienicy będzie opieczętowane przez policję.Na razie niepowinna pani tam wchodzić.Sprawa jest zbyt świeża.I radzę nie udzielać żadnych wywiadów.Todla dobra śledztwa. Ależ oczywiście. Aha, jeszcze jedno  zawahał się i zablefował. Dlaczego dala pani Johannowi klucze?Elwira odparła bez zająknięcia. Miał jakąś sprzeczkę z Bobikiem.Zaproponowałam, żeby przenocował w gabinecie.Ponieważwstawał wcześnie rano, pozwoliłam mu zabrać klucze ze sobą. Pamięta pani, kiedy to było?Elwira zamyśliła się. Dokładnej daty nie podam.Jakieś cztery miesiące temu. Nigdy więcej nie nocował w pani gabinecie? Nie. Dlaczego nie zażądała pani zwrotu kluczy. Po co?  wzruszyła ramionami Elwira. Miałam zapasowe. Jest pani pewna? Tak, prawdopodobnie nadal są w naszym mieszkaniu. A jaki to ma związek ze sprawą?  zaniepokoiła się. Ile było zapasowych kompletów?Kobieta skupiła się.Czuła, że to podchwytliwe pytanie.Nie wiedziała, jak wybrnąć. Nie pamiętam. Ile było kompletów kluczy?  powtórzył Meyer. Do kamienicy, domu i gabinetu. Trzy  odrzekła niepewnie. Chyba trzy.Jeden miałam ja, drugi Michał i trzeci  rezerwowy,który dałam Johannowi. Przez ostatni miesiąc przed śmiercią Schmidta mąż miał jakiś problem, by się dostać dokamienicy?  drążyłuparcie profiler. Pan coś sugeruje? Nie bardzo rozumiem  znów jej ręce powędrowały w kierunku apaszki.Jakby chciała ją rozwiązać.Zamiast tego rozsunęła fałdy chustki, ale tak, by nie odsłonić ani kawałkaszyi.Meyer wpatrywał się w nią w oczekiwaniu. Prowadzicie państwo różny tryb życia.Mąż zajmuje się dzieckiem.Rzadko jednocześniewychodziliście i wracaliście.Pytam więc raz jeszcze: czy mąż miał jakikolwiek kłopot, by dostać siędo domu. Nie  szepnęła Elwira. I nie zgubił kluczy? Nic o tym nie wiem. Nie pożyczał ich od pani? Może raz czy dwa.Ale miał swoje.Chyba tak. Nie szukał zapasowego kompletu? Nie pytał, co się z nimi stało?Elwira była blada.Kręciła tylko przecząco głową. To chyba jakieś nieporozumienie  zaśmiała się nerwowo. Chyba nie wiedział, że zapasowykomplet jest u Schmidta.Wie pan, on nie interesował się tym zbytnio  wikłała się coraz bardziej. By dać sobie trochę czasu, postanowiła zapalić.Nerwowo szukała w torebce zapalniczki.Nagletorebka upadła na podłogę, a kiedy kobieta sięgała po nią, apaszka odsłoniła szyję i dostrzegł zaczerwienienie.Już wcześniej nurtowało go, cokobieta ukrywa pod tą chustką.Teraz aż skręcało go, by poprosić ją, żeby zdjęła ten kawałekjedwabiu z szyi.Zamiast tego jednak bacznie obserwował jej ruchy.Była bardzo zdenerwowana.Miał ją w garści.I choć wiedział, że powinien już wychodzić, jeśli chce cokolwiek załatwić wSiewierzu, nie mógł się powstrzymać i pytał dalej. To mąż znalazł tę kamienicę? Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl