[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby chociaż nie nosiła tychkrótkich spodni, Dorota popatrzyła z zawiścią na długie nogirywalki.Ponieważ była niewysoka, własne nogi wydawały jejsię żałośnie krótkie, choć w istocie nic im nie brakowało; byłazbudowana proporcjonalnie i w jej sylwetce trudno byłobyznaleźć najmniejszą wadę.Teraz jednak na tle Ewy wydała sięsobie zupełnie nieatrakcyjna.Kątem oka zarejestrowaławymianę spojrzeń między nią a Robertem i to jeszcze bardziejpopsuło jej humor.Szybko zaznaczyła na rysunku kilkapunktów.Zarys jamy był gotowy.- Skończyłam - rzuciła w przestrzeń.- Możecie kopać.- Jak zwykle miałaś rację - powiedział do Ewy Piotr, mając namyśli jej upór, by wydłużyć wykop.- Zostawiam cię sam nasam z tym czymś.Jeśli to grób, później nadamy mu numer.Natej głębokości równie dobrze może to być coś innego.Ewa podłożyła pod kolana małą prostokątną karimatkę i za-jęła się eksploracją jamy.Usuwała kolejne warstewki ziemi,przyglądając się uważnie, czy nie ma w niej fragmentów kości,zabytków metalowych lub innych.Mniej więcej dziesięćcentymetrów poniżej poziomu obiektu zawadziła ociemnobrązowy twardy brzeg przedmiotu, który w pierwszejchwili trudno jej było rozpoznać.Gdy odsłoniła szpachelką jegowiększą część, doszła do wniosku, że musi to być rodzaj torbyczy worka, z którego zachował się spory płat skóry z frag-mentem paska.Przekonała się o tym, gdy ostrze szpachelkizaskrzypiało w zetknięciu z mocno skorodowaną żelaznąsprzączką.Ewa porzuciła ten koniec jamy i przeniosła się do jej za-chodniej części.Zależało jej na tym, by utrzymać w obrębiejamy podobny poziom bez dodatkowych zagłębień.Tylkowówczas mogła właściwie zareagować na rodzaj znaleziska.Mimo że spodziewała się kości, postanowiła nie postępowaćrutynowo.Nie szukała szpachelką kości długich, które, jeśliistotnie miała do czynienia z pochówkiem, powinny być gdzieśw pobliżu torby, ale bliżej środka jamy.Załóżmy, pomyślała, żejest pochowany podobnie jak inni, z głową po zachodniejstronie, jakby patrzyli na wschód, w kierunku symbolizującymwieczność.To znaczy, że czaszka powinna być gdzieś tutaj.Bardzo ostrożnie usunęła jeszcze kilka centymetrów piasku, alenie natrafiła na jasną, obłą gładkość.Zamiast niej, za sprawąbiegłych w swej sztuce dłoni Ewy, pod szpachelką ukazałydobrze zachowane kości śródstopia.Patrzyła na nie zdezorientowana.Przeczucie jej nie myliło.To był pochówek, jednak zupełnie inny niż pozostałe, znaczniemłodszy, inaczej ułożony w jamie grobowej, z nietypowymwyposażeniem, które nie wyglądało, jakby miało cokolwiekwspólnego z wiekami średnimi.Ewa rozejrzała się wokółsiebie.Wszyscy zajęci byli pracą.Daleko przed sobą widziałakilka odsłoniętych kompletnych szkieletów i wiele skupiskkości.- To grób - zawołała, a ponieważ to Robert znajdował sięnajbliżej, on pierwszy zjawił się obok, ukląkł przy niej i przyj-rzał się szybko schnącym na słońcu i przez to coraz bielszymkościom stóp.- W dodatku bardzo płytki.Ceremoniapogrzebowa musiała trwać zaledwie kilka minut - dodała Ewa,mając w pamięci jego wczorajsze wynurzenia.- Pomogę ci - zaofiarował się Robert.- Już późno, pewnie niezdążymy go dzisiaj wyjąć, ale przynajmniej oczyścimy inarysujemy.Zgodziła się z nim i wskazała miejsce tuż przy skórzanejtorbie.- Zacznij od tamtego końca - poleciła.- Spotkamy się przymiednicy.Kopali zgodnie przez kilka minut w zupełnym milczeniu.Robert czuł, jak słońce coraz mocniej ogrzewa mu kark i plecy.Koszuli pozbył się już w południe, a stare spodnie podwinął dokolan.Na głowie miał malowniczą chustę, która miała gochronić od słońca, a w której było mu przy okazji bardzo dotwarzy.Tak przygotowany pochylał się nad swoją częścią grobui wytrwale odgarniał ziemię.Ewa starała się nie spoglądać wjego stronę, a całą uwagę skupiła na szkielecie.Ruchy miałaszybkie i precyzyjne.Wkrótce było już widać zarys całej klatkipiersiowej i kości rąk.Czaszkę Ewa zostawiła na koniec.Niechciała jej uszkodzić, bo z niej najłatwiej było odczytać wiek ipłeć zmarłego.Wykonała jeszcze kilka delikatnych pociągnięćszpachelką i sięgnęła po pędzelek.Między pierwszymi żebramibłysnął drobny metalowy przedmiot.- Popatrz - powiedziała do Roberta, kiedy zidentyfikowaładość szeroką, wyglądającą na srebrną obrączkę, zawieszoną nacienkim, również srebrnym łańcuszku.- Wygląda stosunkowo współcześnie - odezwał się męż-czyzna, bo obrączka była prosta i dość zwyczajna, bez żadnychzdobień.Wziął ją ostrożnie w dwa palce, ale łańcuszekskutecznie utrudniał oględziny.- Zostaw, obejrzymy później - niecierpliwiła się Ewa i Robertodłożył obrączkę na miejsce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]