[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drukarka przestaje brzęczeć, drukarki tutaj powinny być laserowe, Anka urywa papier, skła-da strony, odrywa podziurkowane brzegi. Pesto? Gotowe czy robisz?Nie wszystkie dziurki poddają się obróbce, Anka wyjmuje nożyczki i uśmiecha się. Oczywiście że robię. Jak? Według przepisu.Dwa albo trzy pęczki świeżej bazylii.Zawsze można dostać w Geancie.Piętnaście deka parmezanu, świeżego, nieoszukiwanego.Czosnek też świeży.Siekam, wyci-skam, mieszam, dodaję oliwy ale prawdziwej oczywiście, nie tego świństwa, broń Boże nieoleju, zepsuje cały smak najlepiej tłoczona na zimno, mieszam, ot i cały sekret.Parę wło-skich orzechów, ze dwa.Do tego makaron włoski Ciaravello, kupuję we włoskim sklepie, gdzieindziej trudno dostać, ma inny smak, i danie gotowe.Jola kiwa głową.Pewno kupuje gotowy sos, myśli Anka, a przecież nie ma porównaniaz gotowym.Janek przepada za pesto, widują się co prawda rzadziej, ale jakież to romantyczne!***Anka wchodzi do windy.Nigdy nie bała się wind, a teraz odczuwa niepokój.Głupi, irracjo-nalny niepokój.Ciemne lustra odbijają szczupłą sylwetkę.Anka wyjmuje szminkę i przeciąganią po ustach.Dobrze, że obcięła włosy i dobrze, że zrzuciła parę kilo.Kostium leży jak na nią99szyty.Winda zatrzymuje się, Anka wychodzi, ale napięcie rozlewa się po jej ciele, dopiero terazczuje, że te jazdy kosztują ją coraz więcej zdrowia, chce się jej wyć i lekko drżą kolana.Co zaidiotyzm, poddawać się takiej histerii! Prostuje ramiona i wchodzi do swojego gabinetu.No, jej gabinet to trochę za dużo powiedziane, gabinet jest również jej, dwa potężne stołyi owszem, dużo przestrzeni, siedzą tylko we dwie, Anna i jej asystentka.Nie najgorzej, choćoczywiście wolałaby, żeby asystentka była osobno.Tu przynajmniej są żaluzje w oknach, mięk-ka wykładzina tłumi nawet głos.Mogłaby zrezygnować z tej przestrzeni pokój jest bardzoduży byle była sama. Pani Anno& Asystentka patrzy na nią z uznaniem.To znaczy, że pieniądze wydane nakostium nie poszły w błoto. Tak, słucham! Dzwoniła Sekretarz.Chce się z panią dzisiaj widzieć.O siedemnastej. Dziękuję pani.Anna kieruje się do swojego biurka.Tyle papierów do podpisania! Z każdym dniem corazwięcej i więcej.A przecież asystentka powinna robić selekcję, kłaść na jej biurko tylko te naj-ważniejsze sprawy. Dzwoniła również pani matka, Beata z działu A, Jan Rokic i& Dziękuję.Anka wkłada okulary; nie nosi ich stale, ale do czytania tak, poza tym okulary, nawet jeśli toplus zero i pół, przydają jej twarzy powagi.Lubi je, odgradzają ją od świata, asystentka niepowinna jej teraz przerywać. Nie oddzwoni pani? Pani mama mówiła, że zle się czuje&Anna zdejmuje okulary.Jakby chciała natychmiast odpowiadać na telefony, kto by praco-wał? Asystentka chce, oczywiście dobrze, ale Anna musi jakoś zachować dystans. Proszę pani, kto dziś się dobrze czuje! Moja matka ma stwardnienie rozsiane& ale jestz nią pielęgniarka.Wiele osób życzyłoby sobie takiej opieki.Anka wkłada znów okulary, ale litery tańczą jej przed oczyma.Jakim prawem asystentkazwraca jej uwagę? Dobrze, lepiej teraz zadzwonić, będzie z głowy. Mamo! Tak, to ja.Kochanie, nie mogę z tobą rozmawiać. Anka ścisza głos, przecieżzawsze podkreśla, że telefony prywatne tylko w razie pilnych spraw, a niestety, nie pracujesama w pokoju. Pracuję! Nie możesz tego zrozumieć? Nie, dziś na pewno nie, mam spotka-nie o siedemnastej& Normowany czas pracy był za twoich czasów& Mamo! Czy ty myślisz,że ja mam czas na kłótnie z tobą przez telefon? Co znowu Marysia! To daj mi na chwilę Mary-się! Ale na moment! Anka jest zniecierpliwiona.Dlaczego nikt nie rozumie, że tu się pracuje. Co tam, pani Marysiu? Jeśli mama chce, to dlaczego nie? Dobrze.Dobrze.To niech ją panizostawi na chwilę samą, przecież nic się nie stanie.I proszę kupić& Nie, słodyczy nie.Mamama podwyższony cukier! To co z tego, że chce! Dobrze, jedną niech pani jej da, dla świętegospokoju.Jedna jej nie zaszkodzi.To nie jest cukrzyca, tylko podwyższony cukier.Dobrze.Niech100mi ją pani da na chwilę.Mamo? Naprawdę w takiej sprawie musisz dzwonić? Marysia da ci tegalaretki! Ale nie jedz więcej niż dwie, góra trzy.Pamiętaj, że masz podwyższony cukier.Jawiem.Dobrze, pomyślę o kim innym& Pomyślę, powiedziałam ci& Naprawdę staram się po-magać ludziom, a ty&Odkłada słuchawkę.Niech to diabli.Nienawidzi, gdy się ją traktuje jak dziecko! I jeszczemiała świadka tej idiotycznej rozmowy.Kreśli parę słów na kartce i podaje asystentce. Czy mogłaby pani sprawdzić te dane? Bardzo proszę, żeby o drugiej były gotowe.Asystentka kiwa głową.Czy powinna potaknąć wyrazniej? Coś powiedzieć? Choć przecież tak jest brzmiałoby koszarowo.I znowu telefon! Asystentka słucha przez chwilę, zasłaniadłonią słuchawkę i cicho mówi: To pani Jolanta z działu C, będzie pani rozmawiać? Anka podnosi wzrok do nieba, jakbywzywała je na świadka, że pracować się nie da, ale bierze słuchawkę do ręki. Jolunia! Jak miło cię słyszeć! No tak, ale miałam kupę roboty.Byłam, byłam.Wiesz,śliczny ośrodek, zresztą to szkolenie w ramach pracy, tym razem nie musiałam brać urlopu, ha,ha, ha! Może się na którymś spotkamy.O co chodzi? Herman? U ciebie? Nie, tutaj niech nieprzychodzi.Zadzwonię do niej.Daj mi jej numer telefonu. Anka zapisuje numer na kartce,przyciska ramieniem słuchawkę, drugą ręką podnosi żaluzję.Jest taki piękny dzień. Dobrze,oczywiście, zadzwonię.Tyle miesięcy ciągnie się ta sprawa.Trzeba to koniecznie zakończyć.Tak, tak.Z tym że wiesz& ładnych parę tysięcy wchodzi w grę, a jednak z tym& nie pamiętam,jak miał na imię& Stanisławem, tak? Jej synem, to nie była taka prosta sprawa& Pojawiają sięnowe okoliczności& Nasz biegły powtórnie sprawdził& Dobrze.Beata? Jaka Beata? Aaaa,Beata. Anka na pozór się rozjaśnia, ale wyraz jej oczu nie zmienia się, a po chwili pojawia siępionowa zmarszczka między brwiami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]