[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Wendy zauważyła Elgars w chwili, kiedy szczęknął granatnik AIW.Zaklęła i wyciągnęłaBilly ego z dziury w ścianie.- Biegnij! - powiedziała, wskazując mu drzwi, w których klęczała Elgars.Chłopiec kiwnął głową i pobiegł na drugą stronę korytarza, trzymając się przejść przez tory.- Co się dzieje? - spytała Shari, wypychając pozostałe dzieci przez dziurę.- A jak myślisz? - warknęła Wendy.- Elgars zajęła się zwiadowcami, ale musimy się ruszać.- Idz tam - powiedziała Shari - a ja je przepchnę.Idz i wez jakąś broń.* * *Elgars skinęła głową chłopcu, który wpadł szczupakiem w drzwi.- Lewa ściana - powiedziała.- Bierz najmniejszy pistolet i trzy pudełka amunicji, a potemustaw się pod ścianą.Następne dzieciaki zrobią to samo.Billy podniósł się z podłogi i podbiegł do stołu.Tam złapał glocka i trzy pudełka amunicjikalibru.45.Tymczasem Elgars skierowała troje następnych dzieci pod ścianę, a potem odsunęła się, abywpuścić Wendy.- W samą porę.- Przepraszam - powiedziała Wendy - ale co ma wisieć, nie utonie.Dokładnie obmyśliła sobie ten żart, więc zirytowało ją nieco, kiedy Elgars gniewnie sięskrzywiła.- Aap MP-5 - powiedziała kapitan, kiedy nadbiegło kolejne dziecko.- Za chwilę będą zpowrotem.- Nikt tu nie ma poczucia humoru - wzruszyła ramionami Wendy, biorąc pistolet maszynowy iładując nabój do komory.- Gorzej niż z Duńczykami.- O czym ty mówisz? - warknęła Elgars.- Nieważne - odparła Wendy, klękając po drugiej stronie drzwi.Zza rogu wyłonił się pierwszyPosleen.- To ludzka rzecz - dodała, trafiając normalsa w pierś trzema pociskami.Za nim jednak szło czterech następnych.Pierwszy potknął się o leżące w korytarzu ciało,przez co stał się łatwym celem dla Elgars, ale dwaj pozostali pokonali przeszkodę i wylądowalina samym środku skrzyżowania.Wendy strzeliła do jednego z nich, kiedy był jeszcze w locie, trafiając go w bok.Strzałstosunkowo małym pociskiem nie był jednak śmiertelny.Normals obrócił się w miejscu iwystrzelił z karabinu magnetycznego.Ostatnie z dzieci, Kelly, właśnie biegło do drzwi.Większość pocisków ominęła ją, ale jedenprzebił jej łydkę.Dziewczynka padła na brzuch w kałuży krwi i zaczęła krzyczeć.Wendy z wściekłym wrzaskiem wywaliła w centauroida cały magazynek, a tymczasem Elgarssprawnie załatwiła ostatniego obcego.- Skurwysyny! - krzyczała Wendy z nozdrzami rozszerzonymi z gniewu.- Jak ja nienawidzętych jebanych Posleenów!- Pomóż mi - wydyszała Shari, wlokąc ranną córkę do środka.Elgars wyszarpnęła nóż spod drzwi i zamknęła je, szyfrując zamek tak, by wskazywałzagrożenie biochemiczne wewnątrz pomieszczenia.Teraz drzwi można było otworzyć tylkosilnymi materiałami wybuchowymi albo kodami nadzorcy.Wendy wyjęła apteczkę.Najpierw znieczuliła ranę, a potem owinęła ją mocno bandażem, abyzatamować krwawienie.- Przeszło obok tętnicy - powiedziała, zaciskając opatrunek - ale nie da się na tej nodzechodzić.- Już dobrze, Kelly.śśś - szeptała Shari, kołysząc wciąż zawodzącą córkę.Nagle Elgars pochyliła się nad dzieckiem i uderzyła je w twarz otwartą dłonią.- Cicho!- Niech cię szlag! - krzyknęła Shari i odwróciła się do kapitan.Poczuła przytkniętą dopoliczka lufę pistoletu.- Nie mamy czasu - powiedziała zimno Elgars.- Ona musi wstać i iść.I ma to zrobić bezwrzasków.Albo wszyscy umrzemy.Cofnęła pistolet i schowała go do kabury.- Teraz bierz karabin i uprząż, musimy iść.I to już.Shari kiwnęła głową i postawiła cicho popłakującą Kelly na nogi.- Możesz iść?- Nie boli - powiedziała cicho Kelly.- Chyba mogą.- W takim razie wynośmy się stąd - oznajmiła Wendy, zabezpieczając MP-5 zcharakterystycznym trzaskiem.Elgars nagle uświadomiła sobie, że kobieta stała tuż za nią.Odwróciła się i popatrzyła na nią,jednak Wendy odwzajemniła jej tylko chłodne spojrzenie.Potem podeszła do stołu i popatrzyła na pozostałą broń i amunicję.- Shari, chodz tu.Shari wzięła uprząż bojową i zarzuciła ją na ramiona, a potem złapała karabinek szturmowysteyr systemu bullpup.- Uzbrajasz go, odciągając tę dzwignię - pokazała jej Wendy.- A tu jest bezpiecznik.- Rozumiem - odparła zdenerwowana Shari.- Strzelałam już kiedyś, ale nie za dużo.- Dlatego to ty wezmiesz azot - dodała Wendy, wyciągając pakiet.- Widziałaś, jak ja torobiłam.Otwierasz drzwi, my cię osłaniamy i wchodzimy.Będziesz też niosła wszystko, czegonie dadzą rady nieść dzieci, a dzięki temu ja będę mogła szybciej się ruszać.- Dobrze.- Billy - powiedziała Elgars - będziesz musiał wziąć więcej amunicji.- To mały chłopiec - zaprotestowała cicho Shari.- Niesie już wystarczająco dużo.- Może wziąć więcej - ucięła Elgars.- Możesz?Chłopiec kiwnął głową i wziął ze stołu dodatkowe pudełka amunicji oraz uprząż.- Znasz się na magazynkach? - spytała kapitan.- Jeśli tak, to kiedy będzie nam się kończyćamunicja, będziesz ją donosił.I ładował magazynki, jeśli będziesz miał czas.Jasne?Billy kiwnął głową i uśmiechnął się, po czym wyjął magazynek do AIW i wskazał na karabin.Elgars odpowiedziała mu uśmiechem i wymieniła swój częściowo opróżniony magazynek nanowy.- Dobra nasza - stwierdziła Wendy.- Ruszamy.* * *Wendy popatrzyła na PDA i na drzwi.Według planu, który znalazła, w tym miejscu powinnobyć tylko jedno wyjście, a ona widziała dwa.Znaj dowali się w przetwórni owoców i warzyw produkowanych w hydroponikach; wiele znich leżało na stosie i już zaczynało gnić.Billy wywąchał pojemnik pełen pudełek z truskawkamii dzieci napchały sobie buzie słodko-kwaśnymi owocami.Od ataku minęły co najmniej trzygodziny, a oni bez przerwy uciekali przed pierwszymi.szeregami Posleenów.Pomieszczenie przetwórni miało blisko dwadzieścia metrów szerokości i kilkaset długości, i.było zastawione aż do sufitu kuwetami z różnymi roślinami motylkowymi rosnącymi wodżywczych roztworach.Te blisko dopiero kiełkowały, ale w oddali widać było już rozwinięterośliny i przemieszczających się między nimi w tę i z powrotem automatycznych żniwiarzy.Nie wiedzieli, którędy mają uciekać, więc skierowali się do strefy załadunku nasion i ziarna.Było tam osiem wind zaopatrzeniowych.Większość prawdopodobnie była już zajęta przezPosleenów.Była tam też winda zbożowa.Gdyby ją uruchomili, mogliby nią wyjechać napowierzchnię.Gdyby się jednak nie udało, Wendy zamierzała skorzystać ze sprzętuwspinaczkowego, choć na pewno trwałoby to dłużej, ale dopóki byliby w szybie, Posleeni niemogliby ich złapać.Problem polegał na tym, jak dotrzeć do windy, omijając główne korytarze; dwa razy jeprzecinali i dwa razy spotykali Posleenów.Musieli więc dostać się do sekcji pompowaniaodżywki, a potem do przyległego magazynu nasion
[ Pobierz całość w formacie PDF ]