[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak wygląda praca w korporacji w dzisiejszych czasach,mamo.– Uśmiechnął się po dawnemu, uśmiechem Krzysztofa.–Człowiek pracuje po piętnaście godzin, żeby do czegoś dojść.–Pomyślała, że jest przystojny, bardziej podobny do Krzysztofa niżStaś.Ten drugi ma jej rysy, ale bardzo wyostrzone.Nie ma tegoszelmowskiego błysku, który podoba się kobietom.– Ale, powiedz mi, czy ty masz jakieś życie osobiste? – Nieustępowała.– Dziewczyna?– Nie mam dziewczyny – odpowiedział.– Dlaczego nie masz? – zapytała.– Jesteś taki przystojny.Napewno stoją do ciebie w kolejce.– Może stoją, nie wiem.– powiedział i znów podniósł się,żeby wyjść.– Nie interesowałem się.Muszę iść.– Myślałam, że zostaniesz na noc – powiedziała z wyrzutem.– Zostań, proszę.– Nie mogę – powiedział.– Muszę skończyć ważnesprawozdanie.Wkrótce wyjeżdżam też na szkolenie, więc muszęsię przygotować.Znała ten ton.Oznaczał, że Jasiek zaraz ją o coś poprosi.Zastanawiała się, czy ma tyle przy sobie, czy będzie musiała iśćdo bankomatu.Oby tylko nie była to bardzo duża suma, żeby tylkonie miał prawdziwych kłopotów finansowych.– Ile ci potrzeba? – zapytała wprost.– Nie chodzi o pieniądze – zaprotestował, kończąc na stojącoszarlotkę.– Chcesz drugi kawałek? – zapytała, widząc, jak wyjadaokruszki.– Tak, poproszę.– Uśmiechnął się szeroko.– Nie chodzi o kasę.Mam inną prośbę.Muszę tam odpowiednio wyglądać.– Pójdziemy coś kupić? Garnitur, koszule? – Ucieszyła się, żesyn ją o to prosi.Przecież dla matki młodego mężczyzny towyróżnienie, znak, że jest ważna.– Wszystko mam.Na Gwiazdkę kupiłaś mi przecież koszulei krawaty, na urodziny garnitur.Garnitur dałem do prania, alekoszule.– Oczywiście – powiedziała, nie dając po sobie poznać, że jestrozczarowana.– Upiorę ci i uprasuję.Na kiedy potrzebujesz?– Jutro rano wyjeżdżam.Dzięki, mamo.Zostawiłem je nadole w samochodzie, na wypadek, gdybyś nie miała czasu.– Zawsze mam czas dla ciebie – powiedziała.– Miło byłoby,gdybyś i ty znalazł czas dla mnie.Od czasu do czasu.– Będę miał więcej czasu dla ciebie, obiecuję.– powiedziałgorliwie, najwyraźniej zadowolony, że tak łatwo poszło.Pomyślała, że mimo odmiany słowa „czas” przez wszystkieprzypadki wcale go nie przybyło.– Nie zapytasz, co u nas słychać? – Pomyślała, że da mu zupęw słoiku, może ze dwa gołąbki.Wstała, żeby zapakować.A więcto nie kobieta, nie wpadka ani nic takiego, co wymagałoby naradrodzinnych, wyciągania rezerw finansowych i trudnych decyzji.Zwykła proza życia.Nie ma matki, która uprałaby koszule.– Co u was słychać? – Stał przy drzwiach.– Ojciec bardzo dużo pracuje.Ja po staremu.– Wiem, że dużo pracuje – powiedział to z ironią.Po grzecznymtonie nie pozostał nawet ślad.– Czy ty jesteś zadowolona? –Pytanie było nieoczekiwane.– U mnie nic się nie zmieniło.– Pytałem, czy ty jesteś wreszcie z niego zadowolona.– Co to ma znaczyć? – zapytała ostro.– Co sugerujesz?– O nic mi nie chodzi.– Patrzył w bok.Rękę trzymał naklamce.– Ojciec się skarżył? Przecież robię wszystko.– Nie, mamuś, dajmy spokój.– wycofywał się wyraźnie.– Takmi się powiedziało, a ty robisz zaraz sceny.– Nie robię scen – zaprotestowała.– Nie robisz, przepraszam.– kapitulował.– Zapomnij,dobrze?– Ale powiesz mi tylko, czy ojciec skarżył się na mnie? –dociekała.– Skąd, absolutnie – protestował.– Ojciec zawsze jestzadowolony.– To dlaczego tak powiedziałeś?– Nic nie powiedziałem.– Nacisnął klamkę.– Nieważne z tympraniem.Dam sobie radę.Ty może odpocznij, czy coś.Prawie płakała.Było jak wtedy, kiedy chodził do liceumi został posądzony o kradzież roweru.Nie można było się z nimporozumieć.Na każdy zarzut odpowiadał: „Może”, „Nie wiem”.Policja straszyła go karami, a on niezmiennie obojętnieodpowiadał monosylabami.Próbowała sprawę zatuszować.Z zeznań przyjaciela Jaśka wynikało, że chcieli się tylkoprzejechać, potem odstawić rower na miejsce.Taki dowcip.Damka należała do jednej z nauczycielek, której nie lubili.Alerower zginął, ktoś go ukradł sprzed sklepu spożywczego, gdziechłopcy weszli na chwilę, żeby kupić colę.Chciała odkupićpojazd.Nauczycielka nie robiła problemów.Był tylko jedenwarunek, żeby Jasiek zaczął mówić i przeprosił.Ale on prawienic nie mówił.Miała ochotę go stłuc.Krzysztof oczywiściezaangażował się w sprawę.Porozmawiał z synem raz, ale niczegonie uzyskał.Rozłożył bezradnie ręce.Nawet oskarżył ją wtedy, niewprost, jak to on, ale zawsze, że za bardzo go wyręczała.A życienie polega przecież na robieniu wszystkiego za dzieci, usuwaniuim pyłu sprzed stóp.Czyli była za dobra.Zawsze to podejrzewała.Dlatego Jasiek mógł sobie pozwolić na ekstrawagancki, biernyopór przeciwko dyrekcji szkoły czy policji.Bolało ją tylko to, żez nią nie chciał nawet zamienić słowa.Nic nie zmieniło jegonastawienia, nawet noc w areszcie, co było dotkliwą karą zadrobne przewinienie.Pamiętała swój żal do niego.Ale okazałosię, że to było uzasadnione.Jasiek nie ukradł roweru, nawet niemiał z tym nic wspólnego.Kolega zrobił to sam, a jej syn lojalniewziął winę na siebie.Nie chciał zostawić przyjaciela.Kombinował, że dwóch ze szkoły nie wyrzucą, a jednego chłopakaz biednej rodziny na pewno.To dlatego nie chciał z niąrozmawiać.Wiedział, że ona tylko spojrzy na niego i wyciągnieprawdę.Ojcu mógł kłamać, zapierać się, że wziął rower.Jej nieumiałby okłamać.Tamten chłopak się przyznał do wszystkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]