[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stoddard nie zaprzeczał.Lanca wyglądała tak samo, kiedy ujrzał ja po raz pierwszy.Skromna relikwia, podniszczona przezdługą poniewierkę.Nie warto było też szukać wypalonych blizn po błyskawicach.Rycerz zastanawiał się, czy nie wymyślił całego epizodu.Możliwe że przyśniło mu się to wszystko.Może.Dowódca westchnął.— No cóż, syn Humy czy nie, wiemy na pewno, że razemz Razerem oddał życie, walcząc ze smokiem.Zostanie w naszejpamięci na zawsze, możesz mi wierzyć.Tymczasem musimyzapewnić ci odpoczynek.Jak najszybciej.Dalsze przekonywanie ich nie miało sensu.Nigdy nie uwie­rzą.Może Ferrin i Crandel byliby bardziej otwarci, chociaż i oni najprawdopodobniej będą podejrzewać, że ich przywódca po prostu wyobraził sobie cały spektakl, gdy leżał półprzytomny.On sam zastanawiał się.nie, nie wymyśliłby tego wszystkiego!— Ceremonia i honorowy pogrzeb twoich towarzyszy odbę­dą się prawdopodobnie jutro — rzucił Billus, kiedy strażnicypomogli zranionemu wspiąć się na konia.— Również jutrooddamy honory Razerowi.Byli przekonani, że obaj jechali do walki na smoku.Liam zostanie uhonorowany, jak przystało na Rycerza Oddziałów Solamnii.Musiało to zadowolić Stoddarda.Tak naprawdę nie jest ważne, czy był synem Humy.Honory zawdzięcza swojej odwadze i największemu poświęceniu, dzięki którym zostanie w pamięci ludu przez wszystkie dni aż do końca świata.— Est Sularus oth Mithas — wyszeptał Rycerz Róży, kiedyjeden ze strażników zasłonił twarz młodego wojownika.Dużo,dużo więcej walecznych dusz ludzkich i innych stworzeń zosta­nie jeszcze poświęconych w strasznej wojnie z Chaosem.Aledzisiaj jest dzień najbardziej bohaterskiego obrońcy Aramus.Dzisiaj mieszkańcy miasta wysławiają swojego wybawcę.Liama z Eldor, Rycerza Korony i.co było trochę wątpliwe w opinii Stoddarda, syna Humy.OSOBISTE PORACHUNKIKevin T.Stein— Chcę dostać martwego bandytę, pas należy do ciebie — powiedział Malefiche.— Śmierć złodzieja jest najważniejsza.Pamiętaj o tym, Borac.Zabij go.Jeżeli to zrobisz, przez jakiś czas nie będę potrzebował twojej pomocy.Borac wędrujący zacienionym chodnikiem zajrzał zza rogu w wąską, zatłoczoną ulicę.Słowa opiekuna ciągle dźwięczały mu w głowie.Malefiche był urzędnikiem wysokiej rangi, wybrańcem Takhisis.Borac, jako czarny smok, był zobowiązany spełniać jego rozkazy.To,' w jaki sposób urzędnik nalegał, aby zabić bandytę, budziło w nim podejrzenia.Postanowił być ostrożny.Malefiche miał władzę i był przebiegły, ale Borac był nie mniej inteligentny.Poza tym ludziom nie warto ufać.Gdyby tylko mógł przewi­dzieć ukryte zamiary urzędnika.Od jakiegoś czasu chodziła pogłoska o śmiertelnym „tajemniczym wartowniku", przez któ­rego nikt nie był bezpieczny — nawet córka Królowej Ciemno­ści.Zginęło również kilka smoków.zagadka mogła zostać rozwiązana już wkrótce.W tej części miasta panował ruch.Kiedy o określonej godzi-nie porządni ludzie szli spać, awanturnicy szykowali się do rozrywek.Zabawą określali to, czym się wtedy zajmowali.Jedy­ną rzeczą, w której podzielał ludzkie zainteresowania, był hazard.Towarzyszący mu dwaj mężczyźni byli prawdziwymi ludźmi, nie tak jak on: smok w ludzkiej formie.Czekali na niego z tyłu alei, gotowi, aby wykonać rozkazy.Borac nawinął na palec amulet zawieszony na jego szyi.On nadawał mu status człowieka.Pomyślał, że wygląda dużo lepiejod pozostałych, jest silniejszy.Był wysokim brunetem, przystoj­nym pomimo śmiertelnie białego lewego oka.Żaden z giermków nie wiedział, że Borac był smokiem; fakt ten ujawniłby tylko w odpowiednim momencie.Miasto przesiąkło zapachem ludzi, ich strachem i nudą.Strach był jedną z wielu ludzkich słabości, którą Borac najbar­dziej pogardzał.Miał nadzieję, że ci dwaj podporządkowali się jego maksymie: podjęta decyzja wyzwala siłę.Nie obchodzili go, nie chciał nawet znać ich imion.Nazywał ich Szary i Czarny.Szary był szczupły i średniego wzrostu, miał zgrabne, sprytne ręce.Doskonale radził sobie z czynnościami wymagającymi użycia noża.Czarny był silniejszy od Szarego, miał szersze bary, silne ramiona.Obaj mieli ciemne, króciutko ostrzyżone włosy i ciemne, brązowe oczy.Nosili taki sam rodzaj wytartej odzieży.Trochę odstawali od mieszkańców tego przy­granicznego miasta.Mogli uchodzić za handlarzy, wojowników lub podróżnych.Mogli być kimkolwiek.Gdyby ktoś zobaczył ich z zakrwawionymi sztyletami w rękach w czasie wypełniania powinności, nie zidentyfikowałby ich jako jego.sług ani prak­tykantów.Zwyczajne anonimowe twarze.Byli ubrani tak samo jak Borac.Szary i Czarny byli Boraca.dublowcami.Brzydził się trak­towaniem ich jak straży przybocznej.Dwaj okresowi żołnierze, którzy bez trudu poradziliby sobie w bójce.Jeżeli sytuacja będzie tego wymagać, Borac bez skrupułów poświęci ich dla ocalenia własnej skóry.Broń, jaką mieli przy sobie, pochodziła z jego własnej zbrojowni, była zaczarowana.Drogocenna, ale nic ponadto, i niespecjalnie przydatna smokom.Chętnie poświęciłby tych dwóch.Borac gładził amulet, uważnie obserwując drzwi od gospody.Czarny smok nie mógł zmieniać formy, kiedy tylko tego zaprag­nął, zresztą tak samo inne smoki.Amulet był prezentem darowa­nym mu przez Malefiche'a z okazji ich pierwszego przymierza.Czarne smoki były znane ze swej niezależności, więc przymierze miało być jednym z udogodnień.Malefiche wykupił służbę Boraca za amulet, który od dawna był jego wielkim pragnieniem.Talizman pozwalał Boracowi przybierać ludzką postać, kiedy tylko chciał, ale niestety ciążyła na nim klątwa.Gdy jako czło­wiek zostanie śmiertelnie zraniony, nigdy nie powróci do ciała smoka, a jednocześnie będzie to jedny sposób na ocalenie życia.Ogarniało go obrzydzenie, kiedy myślał, że mógłby umrzeć w ludzkiej formie.Tawerna, którą obserwował, nie miała nazwy.Na wiszącym szyldzie był tylko wygrawerowany ledwie widoczny obrazek przedstawiający dzika biegnącego ze złamaną włócznią.Bandyta —jego „przynęta"— był w pokoju na górze.Borac nie wiedział, jak się nazywa, ale łatwo rozpoznał go po krępej budowie ciała, bujnych czerwonych włosach i girdle otaczającym zbroję, którą miał na sobie.Girdle, chociaż wyglądające zwyczajnie, wy­konane ze skóry obrobionej metalem, w rzeczywistości było magiczne.Borac westchnął.Zabije anonimowego małego bandytę, wy­pełni misję, jak należy.Zawsze odnosił sukces.Co za marnotraw­stwo.Nienawidził Malefiche'a za jego skłonność poświęcania życia smoków w zamian za ludzkie.Nienawidził go też za to, że zawsze realizował wszystko, cokolwiek przyszło mu do głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl