[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kocham cię.Powstrzymał się, by nie odpowiedzieć “ja też cię kocham”.Nie zamierzał wymówić tych słów.Już nie.- Co zatem stało się tamtej nocy?- Wtedy, kiedy zginęłam?- Tak.- Wybraliśmy się z Robbiem, żeby pomówić o twoim przyjęciu-niespodziance.Byłoby świetne.Oznajmiłam mu też, że kończę związek z nim, że teraz, po twoim powrocie, wszystko ułoży się tak, jak powinno.- Hmm, dzięki, złotko.- Bardzo proszę, kochany.- Jej twarz rozjaśnił cień uśmiechu.- Rozkleiliśmy się.Było słodko.Byliśmy tacy głupi.Bardzo się upiłam.On nie.Musiał prowadzić.Jechaliśmy do domu, gdy oznajmiłam, że zamierzam obciągnąć mu na pożegnanie, ostatni raz, z uczuciem.Rozpięłam mu spodnie i to zrobiłam.- Duży błąd.- Mnie to mówisz? Ramieniem trąciłam dźwignię zmiany biegów, a potem Robbie próbował mnie odepchnąć, żeby wrzucić bieg.Zboczyliśmy.Usłyszałam głośny trzask.Pamiętam, że świat wokół zawirował i pomyślałam, że zaraz zginę.Zupełnie obojętnie.Tyle pamiętani.Nie bałam się.Potem nie pamiętam już niczego.W powietrzu rozeszła się woń przypominająca palony plastik.To był papieros.Dopalił się do filtra.Laura tego nie zauważyła.- Co tu robisz, Lauro?- Czy żona nie może odwiedzić męża?- Ty nie żyjesz.Byłem dziś na twoim pogrzebie.- Tak.- Umilkła, spoglądając w nicość.Cień wstał i podszedł do niej.Wyjął spomiędzy jej palców resztę kopcącego się papierosa i wyrzucił go za okno.- I co?Poszukała go wzrokiem.- Nie wiem więcej niż wtedy, gdy jeszcze żyłam.A większości z tego, czego dowiedziałam się tutaj, nie da się oblec w słowa.- Zwykle ludzie po śmierci pozostają w grobach - zauważył Cień.- Naprawdę? Naprawdę, piesku? Kiedyś też tak myślałam.Teraz nie jestem pewna.Może.- Zeskoczyła z łóżka i podeszła do okna.W blasku neonu jej twarz wyglądała równie pięknie, jak kiedyś: twarz kobiety, dla której poszedł do więzienia.Serce bolało go, jakby ktoś zacisnął wokół niego pięść.- Lauro.?Nie patrzyła na niego.- Wmieszałeś się w coś bardzo niedobrego, Cieniu.Schrzanisz sprawę, jeśli ktoś nie będzie się tobą opiekował.To moje zadanie.I dziękuję za prezent.- Jaki prezent?Sięgnęła do kieszeni kurtki i wyciągnęła złotą monetę, którą wcześniej wrzucił do grobu.Wciąż pokrywało ją zaschnięte błoto.- Może każę powiesić ją na łańcuszku.To bardzo słodki gest.- Ależ proszę.Wówczas odwróciła się i spojrzała na niego oczami, które zdawały się widzieć i jednocześnie nie dostrzegać.- Myślę, że nasze małżeństwo ma kilka aspektów, nad którymi musimy popracować.- Złotko - rzekł - ty nie żyjesz.- To jedna z owych kwestii.- Urwała.- W porządku - oznajmiła.- Teraz już odejdę.Tak będzie lepiej.- Zupełnie naturalnie, z wdziękiem odwróciła się, zarzuciła Cieniowi ręce na szyję i wspinając się na palce, pocałowała go na pożegnanie, jak zawsze.Cień niezręcznie pochylił się, pozwalając, by ucałowała go w policzek.Ona jednak w tym samym momencie przesunęła usta.Ich wargi się zetknęły.Oddech Laury pachniał kulkami na mole.Jej język wcisnął się do ust Cienia.Był zimny, suchy, smakował papierosami i żółcią.Jeśli Cień miał wcześniej jakieś wątpliwości co do tego, czy żona umarła, teraz ostatecznie je stracił.Odsunął się.- Kocham cię - powiedziała z prostotą.- Będę na ciebie uważać.- Podeszła do drzwi pokoju.Cień wciąż czuł dziwny smak w ustach.- Prześpij się, piesku - dodała - i unikaj kłopotów.Otworzyła drzwi na korytarz.Światło jarzeniówki nie było dla niej łaskawe.W jego blasku Laura wyglądała jak trup, ale też to samo czyniło z każdym.- Mogłeś poprosić, bym została - rzekła zimnym, kamiennym głosem.- Raczej bym nie zdołał - odparł Cień.- Zrobisz to jeszcze, kochany.Nim to wszystko się skończy, zrobisz to.Odwróciła się od niego i ruszyła korytarzem.Cień odprowadził ją wzrokiem.Recepcjonista wciąż czytał powieść Johna Grishama.Prawie nie podniósł wzroku, gdy Laura przeszła obok niego.Jej buty oblepiało gęste cmentarne błoto.A potem zniknęła.Cień odetchnął powoli, wypuszczając powietrze.Serce nierytmicznie tłukło mu się w piersi.Przeszedł przez korytarz i zapukał do drzwi Wednesdaya.Nagle odniósł wrażenie, że wokół niego uderzają czarne skrzydła, jakby olbrzymi kruk przeleciał wprost przez jego ciało na korytarz i dalej, na świat.Wednesday otworzył.Poza białym motelowym ręcznikiem, zamotanym wokół bioder, był nagi.- Czego chcesz, do diabła? - spytał.- Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć - odparł Cień.- Może to sen - choć raczej nie - albo może zbyt mocno odetchnąłem dymem z syntetycznej skóry ropuchy u tego grubasa, albo po prostu zaczynam wariować.- Tak, tak, wywal to z siebie - rzucił Wednesday.- Ja chwilowo jestem dość zajęty.Cień zerknął do pokoju.Dostrzegł, że ktoś leży w łóżku i go obserwuje.Widział kołdrę zasłaniającą małe piersi, jasnoblond włosy, coś szczurzego w rysach twarzy.Zniżył głos.- Właśnie widziałem moją żonę - oznajmił.- Była u mnie w pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]