[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniał sobie o kanapkach z salami i niemieckim piwie schowanym w torbie.Zboczył z drogi ku bramie starego cmentarza.To miejsce ostatecznego postoju nie przerażało go, przeciwnie, czuł się tam jak w domu.Harry szedł wzdłuż rzędów pozapadanych, pozbawionych opieki, pokrytych porostami płyt, aż dotarł do tylnego muru, daleko od drogi.Wspiął się nań, tam gdzie wypadłe z niego kamienie utworzyły rodzaj schodów i ulokował się wygodnie.Światło prześwitywało ukośnie przez liście drzew, dając mu do zrozumienia, że za godzinę słońce już się schowa.Przedtem chciał znaleźć siedzibę Faethora.Ale nie martwił się.Czuł, że musi być blisko.Spożywając kanapki i pociągając słodkawe piwo, ogarniał wzrokiem morze pochyłych płyt.Dawniej mieszkańcy tego miasta nie daliby mu chwili spokoju.Znalazłby się tu pomiędzy przyjaciółmi, przepychającymi się, by mu powiedzieć, co myśleli przez te wszystkie lata.I nie miałoby znaczenia, że są Rumunami, gdyż mowa zmarłych - jak jej bliźniacza siostra, telepatia - jest uniwersalna, nieograniczona.Teraz nie wolno mu było się z nim kontaktować.Postanowił jednak znaleźć sposób, by porozmawiać z Faethorem.Skoro tylko to imię przebiegło mu przez myśl, chmura przesłoniła słońce i cmentarz okrył cień.Harry zadrżał i po raz pierwszy odwrócił się i spojrzał za siebie na okolice cmentarza.Rozciągały się tam puste pola, poprzecinane kępami jeżyn, wiejskimi drożynkami i ścieżkami.Miejscami teren był pagórkowaty i naznaczony ruinami.Bliżej głównej drogi ziemia nasiąkła wodą.Znać, że buldożery wykonały już tam swoją pracę, zakłócając naturalny bieg podziemnych strumieni.Harry ogarniał ten teren okiem pamięci, nakładając na siebie to, co widział teraz, i to, co widział niegdyś.Dwa obrazy zlały się w jeden.Wiedział, ze taksówkarz miał rację: jeszcze rok, a może tylko miesiąc, i byłoby za późno.Pomyślał, że jeden z tych rozpadających się stosów gruzów był na pewno siedziskiem Faethora i być może wkrótce buldożery zrównają go z ziemią na zawsze.Znowu zadrżał, zeskoczył z muru na drugą stronę i ruszył szlakiem ruin.A kiedy wieczór przeszedł w zmierzch, dotarł do miejsca, którego szukał.Ptaki trzymały się na odległość, śpiewając swe dźwięczne wieczorne pieśni w drzewach i krzakach o setki metrów stamtąd.Nie bzyczały tu pszczoły, a pomiędzy listowiem nie prześwitywały kwiaty.Nawet tak powszechne pająki trzymały się z dala od ostatniego na świecie miejsca należącego do Faethora.To wydawało się być szczególnie ważną przestrogą, a jednak Harry musiał ją zignorować.Miejsce nie było dokładnie takie, jakim je pamiętał.Zakłócenie naturalnego obiegu wody sprawiło, że ziemię poprzecinały żyłki nieruchomych strumyków, a każde najmniejsze zagłębienie zamieniało się w kałużę.Typowe mokradła, normalnie roiłoby się tutaj od komarów, ale teraz.Przynajmniej nie musiał się martwić, że podczas snu zostanie pokąsany.Wyjął z torby śpiwór i przygotował sobie posłanie na trawiastym wzgórku pomiędzy niskimi, pokrytymi bluszczem ścianami.Kiedy się położył, okazało się, że nie jest tak całkowicie sam.Przynajmniej małe rumuńskie nietoperze nie obawiały się tego miejsca.Poderwały się bezgłośnie i uleciały, by polować gdzie indziej.Być może na swój sposób składały hołd temu prastaremu, diabelskiemu Stworowi, który tutaj spoczywał.Harry wypalił papierosa.Cisnął niedopałkiem, który jak mały meteoryt przeciął mrok i z sykiem dokonał żywota w kałuży.W końcu zaciągnął zamek śpiwora.Ułożył się najwygodniej, jak mógł, i przygotował się na spotkanie z tym, co tylko jego sny mogły wyczarować.- Harry? - Potworny, gulgoczący głos zjawił się od razu, wkraczając do jego śpiącego umysłu bez żadnych wstępów.- Wygląda więc na to, że przybyłeś.- Głos rozlegał się z tak bliska i tak wibrował, jakby to mówił ktoś żyjący.Harry jednak nie wyczuł w nim żadnej satysfakcji.W swoim śnie, jakkolwiek usilnie by nie próbował, nie mógł sobie przypomnieć, co tu właściwie robi.Znał upiorny głos Faethora wystarczająco dobrze.Nie wiedział, dlaczego wampir zdecydował się go szukać.Milczał więc, gdyż pamiętał, że nie wolno mu rozmawiać ze zmarłymi.- Co, znowu to samo? - Faethor niecierpliwił się.- Słuchaj, Harry: to nie ja ciebie szukałem, ale dokładnie odwrotnie.To właśnie ty odwiedzasz mnie tu, w Rumunii.Jeżeli zaś chodzi o to, że nie możesz ze mną rozmawiać - czy, generalnie, ze zmarłymi -to jest to cel twojego przyjazdu.Może za moją sprawą odstanie się to, co się stało?- Ale.jeżeli do ciebie przemówię - Harry przerwał i czekał na powalający atak bólu, który nie nastąpił - przyjdzie ten ból i.- A przyszedł? Nie, ponieważ śpisz i śnisz.Na jawie nie możesz ze mną rozmawiać.Ale nie jesteś na jawie.Teraz powiedz, błagam, możemy kontynuować?Harry przypomniał sobie, że kiedy spał, mowa zmarłych nie mogła mu zaszkodzić.- Przyszedłem.by dowiedzieć się wszystkiego o Janoszu Ferenczym!- Zaiste - odparł Faethor - to jeden z powodów, dla których tutaj jesteś.Ale nie jedyny.Zanim jednak rozważymy je wszystkie, najpierw mi odpowiedz: czy przybyłeś tu ze swej własnej nieprzymuszonej woli?- Jestem tutaj z konieczności - powiedział Harry - ponieważ w moim świecie znowu pojawiły się wampiry.- Ale czy przybyłeś tu jako wolny człowiek, tak jak sam tego chciałeś? Czy też zostałeś zmuszony siłą, zwabiony albo zniewolony, wbrew twoim naturalnym pragnieniom ?Keogh był już całkiem “przebudzony” i bardziej świadomy wampirzych podstępów.Co więcej, w sztuce słownych gier dorównywał Stworowi spoczywającemu w ziemi i wiedział, że były one tylko formą werbalnego manewrowania.- Zmuszony? - powiedział.- Nie, nikt mnie tu nie pchał.Zniewolony? Przeciwnie, moi przyjaciele chcieli mnie zatrzymać! Ale zwabiony? Tylko przez ciebie, Stary Diable, tylko przez ciebie.- Przeze mnie ? - Faethor udawał niewiniątko.- Jak to ? Ty masz problem, a ja znam odpowiedź? Ktoś dostał się do twego umysłu, chwycił twoje zwoje mózgowe i zaplątał na nich węzły.Ja, być może, potrafię je rozwiązać, jeśli będę czuł ku temu skłonność.Której mogę nie czuć, tak długo, jak mnożysz przeszkody i czynisz oskarżenia! Odpowiedz więc mi prędko: jak ciebie zwabiłem ? W jaki sposób?- Tak jak ja to rozumiem, słowo “zwabić” ma kilka znaczeń.Przymilać się lub przekonywać pochlebstwem.Bałamucić, łudzić obietnicami.Uwodzić, aby osiągnąć własną korzyść.Takie są znaczenia tego słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]