[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W całym Serapeum tylko ten przeoczyli rabusie – powiedział Abib, gdy idąc ciemnym korytarzem wzdłuż stojących w niszach wielkich granitowych sarkofagów, zobaczyli jeden, mocno uszkodzony.– Ale Mariette musiał go wysadzić, bo w przeciwieństwie do rabusiów nie potrafił go inaczej otworzyć.Do dziś nie wiemy, jak starożytni grabieżcy odsuwali ważące dziesięć ton wieka; nie potrafimy też odgadnąć, jakim sposobem egipscy kamieniarze wykuwali tak precyzyjnie sarkofagi z granitowych bloków.Wszystkie kąty są idealne, a różnice w grubości ścian nie przekraczają milimetra.Wracając z Serapeum do samochodu, minęli kilka otwartych grobów, na skraju których leżały czaszki i kości.Oglądała je grupka spoconych mężczyzn w grubych garniturach.Alicja usłyszała znajomą mowę i już chciała powiedzieć „dzień dobry”, kiedy zobaczyła, jak jeden z mężczyzn podnosi czaszkę i stara się oderwać od niej skrawek brunatnego materiału.Ponieważ mu się nie udało, postawił ją na ziemi i zaczął miażdżyć obcasem.Czaszka pękła z suchym trzaskiem; wówczas podniósł ją, odłamał kawałek kości wraz z materiałem i, zadowolony, schował do kieszeni.Alicji zrobiło się nieprzyjemnie i minęła grupkę bez słowa.W hotelu Abib powiedział, że nazajutrz rano musi wyjechać i wróci dopiero w środę, ale dzisiejszy wieczór ma wolny i chętnie spędzi go w towarzystwie Alicji.Przystała z ochotą.Umówili się na kolację o siódmej, po czym rozeszli do swoich pokoi.Alicja wzięła prysznic i wyciągnęła się z książką na łóżku, żeby trochę odpocząć.Jednakże przed oczami wciąż miała wspaniałe grobowce, które oglądała z Abibem.Nasza cywilizacja uczyniła ze śmierci coś wstydliwego, pomyślała nagle.Zmarłych grzebie się czym prędzej, na ogół w byle jakich grobach; w miastach już prawie wcale nie urządza się styp.Przypomniała sobie, że jako mała dziewczynka, ilekroć będąc na wakacjach znajdowała w lesie martwe ptaki, urządzała im pogrzeby.Wykopywała dołek, obramowywała patykami, wkładała truchło ptaka i przykrywała kawałkiem kory, po czym zasypywała ziemią, formując z wierzchu maleńki kopczyk, na którym kładła kamyki i kwiatki.Bawiła się w pogrzeb? Nie, nie bawiła się; w jej zachowaniu i nastawieniu nie było nic z zabawy.Po prostu robiła to, co uważała, że powinna.Tak samo postępowała, kiedy znalazła zdechłą mysz lub kreta, a jeśli były z nią inne dzieci, pouczała je, co mają robić.Lecz zachowywała się tak tylko w dzieciństwie.Teraz na widok przejechanego kota, psa czy gołębia odwracała twarz; nie wyobrażała sobie, by mogła dotknąć jakiegokolwiek martwego zwierzęcia, a tym bardziej nieżywego człowieka.Od jak dawna? Nie pamiętała wyraźnej granicy, ale chyba była akurat w czwartej klasie, a może kończyła dopiero trzecią, gdy pewnego dnia otworzyła drzwi na taras i ujrzała zdechłego gołębia.Jeszcze nie tak dawno wzięłaby go do ręki, przytuliła do twarzy, może nawet pocałowała w martwy łepek, po czym zbiegłaby na podwórko, żeby go pochować; tym razem poczuła nagły lęk, fizyczną niechęć do nieżywego ptaka.Przyniosła szufelkę, ze wstrętem wsunęła pod gołębia i wyrzuciła go za balustradę.Co było powodem odmiany? Co sprawiło, że teraz wzdrygała się, nie chciała nawet patrzeć? Czy po prostu wraz z wiekiem pojawia się lęk przed śmiercią i zmarłymi? A może chodzi o to, że nie umiemy sobie poradzić z faktem umierania, natomiast Egipcjanie uczynili je kamieniem węgielnym całej swojej cywilizacji? Czy jednak zrobili tak, bo mieli w sobie niewinność dziecka, czy też powodował nimi strach przed śmiercią, jeszcze silniejszy niż nasz? I dlatego, jako pierwsi w dziejach, stworzyli religię, która dawała nadzieję na życie po życiu w państwie Ozyrysa?Gdy punktualnie o siódmej zjechała windą na dół, Abib już na nią czekał.Pocałował ją na powitanie w policzek i rzekł:– Jeszcze nie byłaś na bazarze Muski, prawda?– Nie.– Tak myślałem.Zabieram cię tam na kolację.Po dwudziestu minutach jazdy znaleźli się w starej, islamskiej części Kairu.W powietrzu unosił się zapach perfum, kadzideł i przypraw, na chodnikach leżały porozkładane najróżniejsze towary, od garnków i części do maszyn po dywany i worki soczewicy.Jezdnię wypełniał tak gęsty tłum, że choć Abib bez przerwy naciskał na klakson, posuwali się w żółwim tempie, niemal centymetr po centymetrze.W końcu Abib zatrzymał forda.– Dalej musimy iść piechotą – rzekł.Alicja wysiadła z wozu i spojrzała na meczet, przed którym się zatrzymali.– To al-Azhar, jeden z najstarszych meczetów, a zarazem najstarszy uniwersytet na świecie, zbudowany w 970 roku.A tamten minaret.– Abib wskazał smukłą, podobną do ołówka wieżę widoczną po lewej –.to meczet al-Husajna, wnuka Mahometa, jedna z największych świętości szyickich.I chociaż w Egipcie od czasów Saladyna prym wiodą sunnici, oni też chętnie się tu modlą, zwłaszcza podczas świąt religijnych.W meczecie znajduje się grób, w którym pochowana jest głowa al-Husajna.Niektórzy uważają, że to tylko cenotaf, czyli grób symboliczny; inni twierdzą, że gdy al-Husajn zginął w bitwie pod Karbalą w 680 roku, jego głowę pogrzebano w Askalon, ale kiedy prawie pięć wieków później miastu zagrozili krzyżowcy, cenną relikwię przewieziono do Kairu i pochowano właśnie tutaj.Trudno ustalić, kto ma rację, zwłaszcza że krąży wiele legend o tym, jak głowa w cudowny sposób sama pojawiła się w tym miejscu.Zostawiwszy samochód przed meczetem, przeszli przez jezdnię i zagłębili się w jedną z wąskich uliczek wypełnionych ciżbą ludzką.Z obawy, żeby się nie zgubić, Alicja uczepiła się mocno łokcia Abiba.W tej części bazaru sprzedawano głównie pamiątki, więc ze sklepów nieustannie wyłaniali się ekspedienci, namawiając przechodzących turystów do kupna skórzanych torebek i pufów, wyrobów z mosiądzu, galabii, glinianych bębnów, antyków, srebrnej i złotej biżuterii oraz szkatułek i talerzy inkrustowanych macicą perłową.Abib z Alicją kluczyli przez kilka minut ciasnymi uliczkami, zanim znaleźli się przed otwartymi drzwiami restauracji.Gdy weszli do środka, Alicja stwierdziła, że lokal ma kształt długiego korytarza z większymi i mniejszymi wnękami; prawie we wszystkich siedzieli goście.Do Abiba natychmiast podbiegł kelner; przywitał się z nim, kłaniając się nisko i zaprowadził ich do stołu z marmurowym blatem.Na ścianach wisiały kryształowe lustra w grubych złoconych ramach oraz rzeźbione półki z ciemnego drewna, na których stały zaśniedziałe mosiężne dzbany, nargile, tamburyny oraz talerze zdobione stylizowanymi arabskimi napisami, układającymi się w enigmatyczne wzory.Leżąca na drewnianej skrzyni szara niedźwiedzia skóra szczerzyła pożółkłe zęby, a potężne wiatraki, podobne do śmigieł dawnych samolotów, obracały się leniwie nad głowami gości, wolno rozgarniając dym papierosów, cygar i nargili.Po chwili kelner przyniósł miseczki z sosami oraz półmisek miejscowych chlebów, okrągłych i płaskich, przypominających berety.Kiedy Abib rozerwał jeden na pół, Alicja zobaczyła, że w środku chleb jest pusty, więc każda z połówek może służyć za kieszeń, do której wkłada się jedzenie.– To ajsz baladi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]