[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówił pan, że ma pan dowody.- Miałem.Ale niełatwe do przekazania.A potem doszedłem do wniosku, że może to i lepiej, iż można je przekazać tylko niewielu ludziom.- Wybranym przez pana.- Wybranym przeze mnie.W tajemnicy mieści się pewien ładunek energii.Ktokolwiek szuka, z tej energii korzysta.Wyjaśniając tajemnicę pozbawia się jedynie innych szukających.- podkreślił specjalne znaczenie, jakie miało dla mnie to słowo - ważnego źródła energii.- Zatem nie chodzi o postęp nauki?- Oczywiście, że chodzi.Ale problemy techniczne zawsze się w końcu da rozwiązać.A ja mówię o zdrowiu psychicznym gatunku ludzkiego.Ludziom potrzeba zagadek.A nie ich rozwiązania.Wypiłem do końca moje raki.- To fantastyczne!Uśmiechnął się, jakby użyty przeze mnie przymiotnik wydał mu się trafniejszy, niż myślałem, i wziął do ręki butelkę.- Jeszcze kieliszeczek.I na tym koniec.La dive bouteille może się stać trucizną.- I zaczniemy doświadczenie?- I zacznie się doświadczenie.Chciałbym, żebyś wziął kieliszek i wyciągnął się na szezlongu.O tu.- Wskazał za siebie.Ustawiłem tam szezlong.- Połóż się.Nie ma pośpiechu.Chcę, żebyś się wpatrzył w pewną gwiazdę.Wiesz, gdzie jest Cygnus? Łabędź? Ta konstelacja nad nami w kształcie krzyża?Zdałem sobie sprawę, że nie zamierza usiąść na drugim szezlongu, i nagle zrozumiałem.- Chce mnie pan zahipnotyzować?- Tak, Nicholas.Ale nie ma powodów do alarmu.Ostrzeżenie Julie: “Dziś wieczorem zrozumiesz”.Po chwili wahania położyłem się.- Zgoda.Ale nie jestem podatny na hipnozę.Próbowano już mnie hipnotyzować.- Zobaczymy.Wszystko zależy od harmonijnego zestrojenia myśli.Po prostu słuchaj moich wskazówek.- Przynajmniej nie kazał mi patrzeć w te swoje magnetyzujące oczy.Nie mogłem się już wycofać, ale człowiek ostrzeżony jest człowiekiem uzbrojonym.- Widzisz Łabędzia?- Tak.- Na lewo od niego znajduje się bardzo jasna gwiazda, jeden z wierzchołków trójkąta.- Tak.- Jednym łykiem przełknąłem resztkę raki, niemal się zakrztusiłem, a potem poczułem rozlewające się w żołądku ciepło.- Ta gwiazda to alfa Liry.Za chwilę poproszę, abyś się w nią wpatrzył.- Białobłękitna gwiazda lśniła na oczyszczonym wiatrem niebie.Spojrzałem na Conchisa, nadal siedział przy stole, ale już nie patrzył w morze, tylko na mnie.Uśmiechnąłem się w ciemności.- Czuję się tak, jakbym leżał na kanapce w gabinecie lekarskim.- Dobrze.Proszę się wygodnie wyciągnąć.Naprężyć mięśnie i rozluźnić.Dlatego kazałem ci wypić raki.Będzie ci łatwiej.Julie się dziś wieczór nie pojawi.Więc proszę o niej nie myśleć.Ani o tamtej dziewczynie.Proszę nie myśleć o swoich strapieniach i tęsknotach.Nie myśleć o niczym.Nie zrobię ci nic złego.Przynoszę ci spokój.- O strapieniach? To nie będzie takie łatwe.- Conchis milczał.- Dobrze, spróbuję.- Łatwiej będzie, jeśli się wpatrzysz w tę gwiazdę.Nie odrywaj od niej wzroku.I nie ruszaj się.Zacząłem wpatrywać się w gwiazdę i zmieniłem pozycję na wygodniejszą.Dotknąłem palcami płótna marynarki.Zmęczyłem się naprawiając mur, zrozumiałem, że o to właśnie chodziło, teraz przyjemnie mi było leżeć, patrzyć w niebo i czekać.Przez parę minut trwało milczenie.Na chwilę zamknąłem oczy, potem znów je otworzyłem.Zdawało mi się, że gwiazda kołysze się na własnym maleńkim morzu przestrzeni, wyglądała jak mikroskopijne białe słońce.Czułem wypity alkohol, ale byłem w pełni świadom wszystkiego, co mnie otacza; nie, nie pójdzie ze mną tak łatwo.Miałem pełną świadomość, że jestem na tarasie, że leżę na tarasie domu położonego na greckiej wyspie, że wieje wiatr, że na nadbrzeżnych kamieniach Moutsy szumią fale.Conchis zaczął mówić.- Proszę wpatrywać się w gwiazdę, proszę rozluźnić mięśnie.Musisz rozluźnić wszystkie mięśnie, to bardzo ważne.Teraz proszę je z powrotem napiąć.I rozluźnić.Napiąć.rozluźnić.Proszę patrzyć w gwiazdę.Gwiazda ta to alfa Liry.Pomyślałem: święty Boże, on naprawdę próbuje mnie zahipnotyzować, dobra, niech próbuje, będę leżał jak trup i udawał, że się poddaję.- Rozluźniłeś się? tak, rozluźniłeś się - teraz mówił już monotonnie, bez żadnych przystanków.- Jesteś zmęczony, musisz odpocząć rozluźniłeś się rozluźniłeś rozluźniłeś patrzysz w gwiazdę nie przestajesz wpatrywać się w gwiazdę.- Powtarzał każde zdanie, pamiętałem to z Oksfordu.Na jednym z bankietów zabrał się do mnie jakiś zwariowany Walijczyk z college'u Jezus.Ale wtedy skończyło się na wzajemnym wpatrywaniu w oczy, by zobaczyć, czyj wzrok zwycięży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]