[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Delegaci wstali.Przecież w czasie jego nieobecności nikt o niczym innym nie mówił, jego Skromne przemówienie, wygłoszone w dniu otwarcia zjazdu, we wspomnieniach świadków przerodziło się w referat o fundamentalnym znaczeniu.Hasło „Przeciętność jest niepokonana", rzucone przez Udałowa z trybuny, stało się najbardziej rozpowszechnionym zwrotem na planecie.Kilka miast walczyło o prawo postawienia Udałowowi pomnika, w razie gdyby go nie odnaleziono, a jedna niewielka nieodpowiedzialna planetka Prszekaj oficjalnie ogłosiła, że Udałow urodził się na niej, w niewielkim miasteczku i w dzieciństwie został stamtąd wykradziony przez Ziemian.Na próżno Korneliusz wymawiał się zmęczeniem i złym samopoczuciem.Wśród burzy oklasków zmuszono go do wejścia na trybunę i wygłoszenia mowy.Odchrząknął, obciągnął poły marynarki i zaczął mówić swoim, tak wszystkim znanym wysokim, nieśmiałym głosem:- Witajcie, drodzy koledzy, drogie przeciętne istoty wszechświata.Cieszę się, że mogłem powrócić na łono naszego zjazdu.Rozległy się gromkie brawa, które w czasie przemówienia z rzadka cichły.- Zapewne wszyscy - ciągnął Udałow - zadajecie sobie pytanie: gdzie byłem przez cały ten czas, gdzie przepadłem i dlaczego nikogo nie uprzedziłem? Pozwolicie, że zacznę od sprawy najważniejszej.Byłem na planecie Ke.W sali zapadła cisza.- Wiedziałem o niebezpieczeństwie grożącym całej ludzkości.Wiedziałem o tajemnicy związanej z tą planetą i uznałem za swój obowiązek udać się tam osobiście w towarzystwie mojego przyjaciela, tłumacza synchronicznego Tori.Zdecydowaliśmy, że albo rozwiążemy tajemnicę i zlikwidujemy niebezpieczeństwo, albo zginiemy.Gdy umilkły brawa, Udałow mówił dalej:- Po pokonaniu wielu przeszkód i przeciwności dotarliśmy na planetę Ke.Okazało się, że obawy nie były płonne.Planeta Ke została podbita przez mikroorganizmy, które wdarły się do ciał wszystkich mieszkańców planety i zamierzały prowadzić dalszą ekspansję, zaludnić swoimi potomkami ciała wszystkich żyjących w Galaktyce istot i w ten sposób zniewolić kosmos.Na szczęście udało mi się znaleźć sposób na unieszkodliwienie mikrobów.Niestety, nasza walka, o której bardziej szczegółowo opowiem przy najbliższej sposobności, była ciężka i pociągnęła za sobą ofiary.Z rąk mikrobów śmiercią walecznych zginął nasz wspólny przyjaciel, tłumacz synchroniczny Tori z planety Tori-Tori.Uczcijmy jego pamięć minutą ciszy.Głos Udałowa zadrżał.Przewodniczący ZIZ G-G nalał mu wody z karafki i podsunął pod rękę.Ale Udałow pokręcił głową.Mówił dalej:- Trudno sobie wyobrazić, jak znęcano się i pastwiono nad rozumnymi istotami na planecie Ke.W każdej z nich siedział mikrob, który mówił, co ma robić, co jeść i jak się rozmnażać.Okrzyki oburzenia przetoczyły się przez salę zjazdu.W oczach wielu delegatów zalśniły łzy.- Chociaż tajemnica została rozwiązana - ciągnął Udałow -i podjęto już pewne kroki, ludność planety Ke jest wyczerpana, pozbawiona wsparcia i zupełnie zdemoralizowana.Musimy ratować naszych przyjaciół.Jak to zrobić, jak pomóc naszym braciom w rozumie, jeszcze nie zdecydowałem i dlatego teraz proszę was o radę.Udałow usiadł i skromnie odwrócił się od huraganu oklasków.Rozległy się okrzyki na jego cześć oraz rady, jak uratować planetę Ke.Panował niewyobrażalny hałas i nikt nie zauważył, jak do sali wpadła zdyszana i potargana, zmęczona przesiadkami i wyczerpana nerwowo Ksenia Udałowa, którą trzymał pod rękę Mikołaj Białosielski.Ksenia od razu zauważyła swojego męża i pomachała mu ręką.Ale oczywiście w tym hałasie i ogólnym machaniu kończynami nie została zauważona.- Widzisz go! - krzyknęła Ksenia do Białosielskiego.- Siedzi! Specjalnie mnie zdenerwował.Może nawet wcale nie zginął.- No i dobrze - powiedział Białosielski z ulgą.- Czyli możemy wracać.Podejdziemy do niego w czasie przerwy, złożymy życzenia szczęścia i sukcesów w pracy, a potem wrócimy do domu.- Nie - odpowiedziała twardo Ksenia.- Nie po to tu za nim jechałam, żeby go teraz zostawić samego.Postanowiłam, że wrócimy do domu razem.Przerażony Białosielski zrozumiał, że nie ma na tę kobietę żadnego wpływu.Zrozumiał też coś jeszcze: wyjechał wprawdzie z Guslaru, i to dalej niż do Pietropawłowska, ale i tak nie udało mu się uwolnić od ciężaru przeszłości.- Popatrz, Kola - mówiła tymczasem Ksenia, która umiała się szybko uspokajać.-Wszędzie są portrety mojego męża i plakaty w niezrozumiałych językach też na jego cześć.Szanują go tu.To przyjemne.Pójdę i powiem, że jestem jego żoną.- Mylisz się, Ksiusza - powstrzymał ją Białosielski.- W ten sposób okazują szacunek nie tylko Korneliuszowi, ale wszystkim mieszkańcom naszej planety.A ja i ty jesteśmy tylko jej szeregowymi obywatelami i nie powinniśmy o tym zapominać.Przewodniczący zjazdu G-G wszedł na trybunę i postukał ołówkiem w karafkę.- Cisza! - zawołał.Delegaci uspokajali się powoli.W końcu jednak udało się uciszyć salę.Wtedy przewodniczący powiedział:- Po naradzie z delegatem Udałowem podjęliśmy decyzję, którą chciałbym teraz poddać pod głosowanie.Proponujemy wszystkim delegatom, którzy mogą i chcą podróżować w środowisku tlenowym, zorganizowanie - oczywiście z zastosowaniem wszelkich niezbędnych środków ostrożności - podsumowującego posiedzenia na nieszczęsnej planecie Ke> demonstrując tym samym naszą solidarność z jej mieszkańcami.Jednocześnie będziemy mogli zorientować się na miejscu, w jaki sposób najlepiej im pomóc.Udałow zerwał się z miejsca i krzyknął:- Popieram tę propozycję z całego serca! Niech żyje nasz przewodniczący G-G!W sali rozpętała się burza braw.Jedyny dysonans stanowiły protesty delegatów, którzy nie oddychali tlenem, a również chcieli natychmiast lecieć na planetę Ke.Ksenia, znająca tylko język rosyjski, niewiele zrozumiała, ale była dumna ze swojego męża i głośno krzyknęła:- Niech żyje mój mąż Korneliusz Udałow! Tak trzymać!Jej krzyk przebił się przez ogólny harmider, wielu delegatów się obejrzało.Przez salę przetoczyła się wiadomość, że żona Uda-łowa przyleciała z Ziemi, by wziąć udział w tym historycznym momencie.- Niech pani przejdzie do prezydium! - krzyczeli delegaci.Ksenia z zadowoleniem posłuchała tej rady.Chciała nawet wejść na górę, ale powstrzymał ją głos Udałowa:- Kseniu, opamiętaj się! Stawiasz mnie w niezręczne j sytuacji.- To ty mnie postawiłeś w niezręcznej sytuacji, gdy uciekłeś z domu! - odcięła się Ksenia, ale nie weszła wyżej.Niezdecydowana zatrzymała się na stopniach.- Poczekaj - powiedział do niej Udałow.- Zaraz zorganizujemy podróż na wyzwoloną przeze mnie planetę i znowu będziemy razem.Przewodniczący zaproponował delegatom przegłosowanie pomysłu Udałowa.Delegaci jednomyślnie podnieśli ręce, łapy, macki, pazury i inne kończyny.- Propozycja została przyjęta - oznajmił przewodniczący.-Statki już czekają.Możemy rozpocząć załadunek.Delegaci zaczęli wstawać ze swoich miejsc, przepychając się w pośpiechu, wszyscy chcieli jak najszybciej znaleźć się na planecie Ke
[ Pobierz całość w formacie PDF ]