[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziała tę świadomość w oczach przechodniów, sklepikarzy, dzieci,starych kobiet uprawiających ogródki, starych mężczyzn siedzących na ulicy na becz-kach i wygrzewających się w słońcu.Nie czuła jej naporu, jakby chodziła po wyznaczo-nych ścieżkach, bez ograniczeń, bez zakazów.Teraz wydawało się jej prawdopodobne,że nie przypadkiem trafiła do Iziezi i Użyzniacza, choć nie potrafiła tego wyjaśnić.Skoro odzyskała wolność, zapragnęła wrócić do sklepu Użyzniacza.Weszła pomię-dzy wzniesienia miasta, zaczęła się wspinać stromą uliczką.W połowie drogi stanęłatwarzą w twarz z Pełnomocnikiem.Wyzwolona od konieczności posłuszeństwa, spojrzała na niego tak, jak patrzyła napoczątku podróży rzeką, nie jak upodlony obywatel patrzy na biurokratę, lecz jak czło-47wiek na człowieka.Miał wyprostowaną sylwetkę i delikatne, mocne rysy, choć ambicja,lęk i władza nadały im twardość.Nikt się taki nie rodzi, pomyślała.Dzieci nie mają ta-kich twarzy. Dzień dobry, Pełnomocniku! powitała go wspaniałomyślnie.Usłyszała własny głupio radosny głos.yle, zle.Takie powitanie musiało wydać się muprowokacją.Stał w milczeniu, patrzył jej prosto w oczy.Odchrząknął. Otrzymałem rozkaz cofnięcia wydanego pani polecenia informowania mojegourzędu o nawiązanych kontaktach i planach podróży.Ponieważ go pani nie wykonywa-ła, usiłowałem roztoczyć nad panią opiekę.Poinformowano mnie o pani skardze.Prze-praszam za wszelkie niewygody czy przykrości, na jakie naraziłem panią osobiście czyprzez działanie mojego personelu.Mówił zimno, lecz z godnością.Zawstydzona Satti usiłowała coś wtrącić. Nie.przepraszam, chciałam. Ostrzegam ciągnął z coraz większym naciskiem, nie zwracając uwagi na jej wy-siłki. Są tu ludzie, którzy zamierzają panią wykorzystać dla własnych celów.Ludzieci nie są malowniczymi reliktami przeszłości.Nie są nieszkodliwi.Są zli.Są śmiertelnątrucizną trucizną, która oszałamiała mój lud od dziesięciu tysięcy lat.Chcą nas zno-wu sparaliżować, ci bezmyślni barbarzyńcy.Mogą traktować panią uprzejmie, lecz sąokrutni, proszę mi wierzyć.Jest pani dla nich łakomym kąskiem.Będą pani schlebiać,okłamywać, obiecywać cuda.Są wrogami prawdy, nauki.Ich tak zwana wiedza to fałsz,przesąd, poezja.Ich praktyki są nielegalne, książki i obyczaje zabronione, pani o tymwie.Proszę nie stawiać moich rodaków w bolesnej sytuacji, gdy będą musieli zrozumieć,że naukowiec z Ekumenu wszedł w posiadanie nielegalnych materiałów i uczestniczy wobscenicznych, bezprawnych rytuałach.Proszę panią o to.jako naukowca. mówie-nie przychodziło mu z coraz większym trudem.Spojrzała na niego.Jego emocje wydawały się groteskowe, irytujące. Nie jestem naukowcem odezwała się chłodno, beznamiętnie. Czytam po-ezję.I nie musi mi pan opowiadać o niegodziwości, jakie może wyrządzić religia.Do-brzeje znam. Nieprawda. Zaciskał i rozwierał palce. Nie ma pani pojęcia, jakie mogą być.Jak daleko zaszliśmy.Nie ma dla nas powrotu do barbarzyństwa. Czy wie pan cokolwiek o moim świecie? warknęła.To, co mówił, wydawało sięcałkowicie niegodne uwagi.Chciała już tylko uciec od tego fanatyka. Zapewniam, żeżaden z reprezentantów Ekumenu nie stanie się przyczyną niepokoju Akan, chyba żezostanie o to wyraznie poproszony.Spojrzał jej prosto w oczy i powiedział z niezwykłym uczuciem: Niech nas pani nie zdradzi! Nie mam zamiaru.48Odwrócił głowę, jakby jej nie wierzył albo poczuł nagły ból.Wyminął ją bez słowa iruszył w dół ulicą.Poczuła falę nienawiści, która ją przeraziła.Poszła swoją drogą, powtarzając sobie, że powinna mu współczuć.Większość fanaty-ków jest przekonana o swojej słuszności.Ten głupi, arogancki dureń obwieścił jej wielkąnowinę, że religia jest niebezpieczna! Powtarzał propagandę jak papuga.Chciał ją prze-straszyć.Akurat! Był zły, bo zwierzchnicy odsunęli go od sprawy.Utrata kontroli nadnią była dla niego tak nieznośna, że stracił kontrolę nad samym sobą.Nie ma potrzebypoświęcać mu więcej myśli.Ruszyła stromą ulicą, by spytać Użyzniacza, co oznaczają drzwi z podwójną chmu-rą.Mroczne wysokie pomieszczenie ze ścianami pełnymi słów należało do zupełnie in-nej rzeczywistości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]