[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nu dak co? dak trzeba powiedzieć jegomościu?Zniecierpliwiona córunia taką niewyrozumiałością mamy: Ale co imości dzieje się? rzekła i zaczęła obszerniej i jak można najjaśniej tłumaczyć swoje plany, a że na końcu matkanie powtórzyła swojego nu dak co? , więc milczenie wziąwszy za zgodę i wyrozumieniewyszła z alkierza panna Salomea i do dalszych zabrała się na jutrzejszą fetę przysposobień.IIW opustoszałym gmachu pozostałym dziedzicowi od rozdzielonych obszernych wiosek,jakby na pomnik grobowy dostatniej jego przedtem fortuny, mieszkało jeszcze dwóch sługjego.Stary Michał, kucharz jeszcze dziadowski, duszą i sercem przywiązany do familii pa-nów swoich, których trzem pokoleniom wiernie służył; płacząc on co dzień nad zniszczeniemostatniego swego pana, którego na ręku wypiastował, pilnował ścian pałacu i zazierał niekie-dy do kuchni, rozmyślając sam o przyszłości z uczuciem takim, z jakim stary wojownik po-gląda na pola, które niegdyś były placem jego tryumfów.Nienawidził on Sularskich, bo znał,że oni przyspieszyli ruinę panicza, i podzielał tę nienawiść ze współmieszkańcem swoim Jó-zefem, niegdyś lokajem, kamerdynerem i faworytem panicza.Ten włócząc się z panem pomiastach, dworach i miasteczkach przejął obyczaje i manierę sługom wielkich panów właści-wą, to jest grubiaństwo i zarozumiałość dla niższych, a usłużność i filuterię dla wyższychstanów; nie cierpiał także Sularskich, bo gdy dawniej odnosząc im często rozkazy pańskiepołajał ekonoma, zniósł on to cierpliwie i jeszcze imość nieraz pana Józefa na śmietanę za-prosiła, a teraz Sularski kwitując za swoje nieraz eleganta Józefa chamem nazwać odważył sięi stu bizunami grożąc, dodawał: Odpowiem panu twojemu i zapłacę mu, bo taki on hołyszjak i ty.Oba zaś słudzy jak Izraelici Mesjasza tak czekali powrotu swego pana.Wraz poeksdywizji pojechał on do bogatego a bezdzietnego stryja swojego, którego jedynym byłdziedzicem, z nadzieją możnego odeń wsparcia i powrotu z pieniędzmi do fortuny, a zatem zesposobnością wyrugowania z niej nowych jej posiadaczów.Wieczorem w dniu bytności Muchina w jednym z pokojów pałacu stary Michał, siedząc wmilczeniu, wiązał siatkę, bardziej z nałogu niżeli z potrzeby, staw bowiem ryb pełny należałdo pana Sularskiego; zażywał przy tym często tobakę, kiwał głową i wzdychał kiedy niekie-dy.Józef, w ostatkach niegdyś sajetowego surduta, poprawiał ożogiem ogień w piecyku, paliłfajkę z długiego, pańskiego cybuka i przewalając się na łóżku prawił Michałowi androny oswoich dowcipnych sztukach w Warszawie, w Wilnie i wszędzie, gdzie bywał, wydarzonych.Za każdym nowym jego kłamstwem Michał kiwał głową i zażywał tobakę, a wtem weszłapanna Salomea do izby. Dobry wieczór, Michale! Dobry wieczór, Józefie!Nie odpowiadając na komplement Michał, a prosto zawsze zmierzający do interesu: A czego waćpanna chcesz? zapytał. Przyszłam, mój kochany Michale, prosić u was jednej rzeczy!30 Jakiej rzeczy? My z łaski waćpaństwa żadnej już rzeczy nie mamy: stoły, stołki, krzesła ikanapy, wszystko a wszystko zabraliście; siedzicie, jecie, śpicie na naszych rzeczach!!! Niechwam Pan Bóg. zatrzymał się stary. grzech przeklinać pomyślał, dokończył więc od-mieniając przeklęstwo na życzenie, niezupełnie wszakże życzliwym być mogące. Niechwam Pan Bóg po sprawiedliwości dopomoże! Czegóż waćpanna chcesz?Panna Salomea zaróżowała się pąsowo na tę apostrofę staruszka, jednak cierpliwie zniósł-szy: Nie o to idzie, kochany Michale rzekła ja nic brać od was nie chcę, ale przyszłamprosić, abyście mię nauczyli jednej rzeczy.Grzeczniejszy Józef od Michała wstał przecież z łóżka i zapytał: Czegóż takiego chce panienka nauczyć się od nas? Mój papa kupił dziś od Muchina samowar! Ehe! Już i samowar od Muchina; lepiej by kupił garnków od Aawryna mruknął uszczy-pliwy Józef.Znowu rumieniec oblał piękną buzię Salomei, ale, jakby nie słyszała gorzkiego konceptu,kończyła: Ja wcale tego nie chciałam, bo na co to nam potrzebne, ale cóż? Ojciec uparł się i kupił;otóż proszę, kochany panie Józefie, naucz mię, jak robić herbatę na samowarze. Harbatę na samowarze? powtórzył niedbale pan Józef poprawiając znowu ożogiem wpiecu to wielki zachód! Zdaje się, że nie tak bardzo, ot wszak tu jest ogień i żar, ja każę przynieść samowar, aJózef tak będziesz dobry, że mnie dokażesz, jak co zrobić? Będę starać się odsłużyć tę łaskępanu Józefowi. A dlaczegóż koniecznie dziś? Już pózno, węgle nie wypalone, będzie czad, pochorujemna głowy i nic więcej; niechaj którego tam dnia innego, to obaczemy. Ale bo, mój Józefie, ale bo widzisz. panna Salomea nie chciała powiedzieć przyczynypośpiechu, lecz nie było innego sposobu zobowiązania Józefa, więc odważyła się na koniec bo widzisz, mój kochany Józefie, jutro Trzech Króli. Aha! jutro Trzech Króli odezwał się Michał wielkie święto! Nieboszczyk pan stary,niech Bóg świeci nad duszą jego, zawsze w wigilią Trzech Króli pisał sam swoją ręką kredąjakieś święte litery na każdych drzwiach i powiadał: Tędy biada nie wejdzie ; i, chwała Bo-gu, za jego czasów nie weszła.Ale po nim nikt liter nie pisał i. tu zażył mocno tabaki, po-kiwał głową, westchnął głęboko i znowu siatkę wiązał spokojnie.Dowcipna Salomea wnet schwyciła za węgiel i rada, że się przypodoba staremu: Ja, kochany Michale rzekła tymczasem choć węglem napiszę na waszych drzwiach tetrzy litery; właśnie tylko co ojciec napisał toż samo i u nas, a jutro przyjdę z kredą i przepiszę.Nieszpetną więc rączką ująwszy delikatnie, aby się nie umazać, węgielek napisała Salomeana drzwiach wielkie C.M.B.Michał, trzymając iglicę w nie dowiązanym oku siatki, patrzałna piszącą. Czekaj, waćpanna, jeszcze nie wszystko rzekł. Jegomość nieboszczyk kładł krzyżykimiędzy literami.Salomea podjęła węgielek i położyła krzyżyki. Nu, teraz dobrze, daj Boże waćpannie zdrowia; i.męża da Pan Bóg, kiedy nosów w góręzadzierać nie będziecie, jak zaczynacie.Cierpliwa panienka znowu do Józefa się obróciła i rozumiejąc, że zapomniał o zaczętejpowieści: Więcże, kochany Józefie, nauczysz mię zaraz, o co cię proszę?Ale Józef chciał wyczerpać do dna przyczyny i zamiary panny ekonomówny, domyślał siębowiem czegoś nadzwyczajnego, i postanowił albo dobrze ze zręczności skorzystać, albo od-płacić znakomitym figlem za niegrzeczne przegróżki Sularskiego.31 A cóż panienka zaczęłaś mówić o jutrzejszych Trzech Królach i nie kończysz? Dlacze-góż koniecznie jutro potrzeba herbaty z samowaru? Czy będą goście jacy? Otóż to, widzisz, kochany Józefie, jutro imieniny papy. Jakiej papy! odezwał się znowu Michał papa to chleb, a kiedyż to imieniny chleba? Nie, Michale! To imieniny naszego ojca; wiesz, że jemu imię Baltazar, a teraz to zwy-czajnie ojca dzieci nazywają papą! Dawniej odpowie Michał dzieci chleb nazywali papą, a ojca tatulą; ale to wszystko jed-no, zawszeż ojciec dzieci swoje chlebem karmi, więc i to papa, i to papa.Po tej moralnej uwadze znowu Michał siatkę wiązał. Otóż, mój kochany Józefie, może jutro ktoś zdarzy się do nas, to by ojciec był rad, gdybydać herbatę z kupionego samowara. A któż może się zdarzyć? Chyba zaprosicie kogokolwiek sami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]