[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem i na nią z niedowierza-niem.Szpakowaty wystukał coś na komputerze, po czymoboje wpatrzyli się w ekran.Na życzenie ciemnego opisała szczegółowo swoje kon-takty z milicjantami na komendzie.Spytała, czy interesuje564 ⁄565#Infover WM ef28pgzlmqk848vbrampba1w4aa46a4imx2lk8tx#ich zapis rozmów z kapitanem i z porywaczem.Potwierdzili z ożywieniem. – Nie mam przy sobie adaptera usB do mojego sonyericssona.Może wy macie?Niestety, nie mieli. – W takim razie, towarzysze, poproszę o adres e-mailowy,na który ma to być wysłane.Ciemniejszy po raz pierwszy uśmiechnął się do niej – lek-ko i jakby przez mgłę, ale przychylnie.Spojrzał na szpako-watego, ten odpowiedział nieznacznym uniesieniem brwi,pokazując chyba coś na ekranie, bo Kuskow skinął głową.Szpakowaty zapisał i podał jej kartkę z adresem. – Tylko, obywatelko, wolelibyśmy, abyście nie mówiliprzez telefon niczego niepotrzebnego – zastrzegł. – To się rozumie samo przez się, towarzyszu.Nic nie będęmówić – prześlę wam to gPrs-em.Kiwnął głową z uznaniem.Zatrzymała rejestrację dyktafonową w swoim telefonie,nazwała plik dla zapisu i przypomniała sobie odpowiednieakapity z instrukcji telefonu.Za trzecim razem udało się.Ponownie uruchomiła rejestrację.Dobrze, że te czynnościobsługowe miała tak opanowane, że mogła je wykonywaćniezauważalnie dla postronnych. – Czy interesuje was, towarzysze, moja teoria na tematwyprowadzania gotówki z kasy państwowego SowLesChozu,co być może jest nadal kontynuowane w Keyaki Kugła i możemieć związek ze sprawą?Spojrzeli na nią z uwagą – szpakowaty z niedowierza-niem, a ciemny ze śladem uśmiechu. – Oczywiście.Mówcie.Dlaczegoście wcześniej o tym niewspomnieli? – Bo nie pytaliście, towarzyszu.Poza tym to tylko teo-ria, która może, ale nie musi wiązać się z porwaniem.I –uprzedzając pytanie, dlaczego nie zgłosiłam tego organom#Infover WM qyfyt4hasofyix0vnyyjuhg18vjrtym0kvbxkqse#śledczym – ja ani nikt z Keyaki, bo nie jest to jeszcze zgłoszone – oznajmiam, że podejrzenie dotyczące mechanizmuprzestępstwa mam dopiero od trzech godzin.Mam poszlaki,ale nie znam sprawców. – Jasne.Zaspokójcie wreszcie naszą ciekawość – powie-dział Kuskow, już zupełnie nie kryjąc uśmiechu.Zmieniła położenie nóg i opowiedziała im.Słuchali, nieprzerywając; ciemniejszy wpatrzony w nią, szpakowaty razpo raz przenosząc wzrok z jej kolan na ekran stojącego przednim laptopa.Gdy skończyła, nie zapytali o nic.Ciemniejszy spojrzał nakolegę, a gdy tamten zapytał: – Porozmawiamy?Rzucił w kierunku drzwi: – Sieryj! – i zwrócił się do Oksany: – Wyjdźcie, proszę, nachwilę do pokoju obok.Możecie zapalić albo napić się wody.Zawołamy was za parę minut.Wstała i odeszła krokiem wyrażającym – a przynajmniejmiała taki zamiar – pewność siebie i wdzięk damy.Przemy-ślenia, jak zachowa się podczas i po przesłuchaniu, wpro-wadzała w czyn najlepiej jak umiała.Nauczka z Komendynie poszła w las.W tym drugim pokoju story były zaciągnięte na okna jakw pierwszym, jednak zamiast stołu stały trzy jednoosobowetapczany.Całości dopełniały kanapa i trzy jednodrzwioweszafki.Usiadła na kanapie i położyła ręce z tyłu na oparciu.Wpatrzyła się w mężczyznę, który stał przy zamkniętychdrzwiach, ale nie rozszyfrowała tajemnicy jego doskonałejnijakości.Po prostu był i nie było go – równocześnie.Po dłuższej chwili Kuskow uchylił drzwi i zawołał ją dodrugiego pokoju. – Czy rozpoznacie kapitana, plutonowego, który was do-prowadzał i tego Aleksa?566 ⁄567#Infover WM e2hhy1cymeiayfb0ef0ca8fiyz8cvobha2juxpfb# – Towarzyszu Kuskow.Przykro mi, że ciągle mnie spraw-dzacie.To, co mówię, jest prawdą i wasze metody mi ubli-żają.Kapitana i plutonowego poznam, gdy ich zobaczę, aleAleksa nie, bo tylko słyszałam o nim od barmana to, co wammówiłam.Jeżeli widziałam go kiedykolwiek, to nic o tymnie wiem. – Pojedziecie teraz z nami na komendę celem identyfi-kacji.Widząc jej zaskoczenie, dodał: – Nie bójcie się.Po pierwsze, jesteście z nami, a po dru-gie, pokażemy wam tylko ich zdjęcia, bez obecności podej-rzanych. – Czy potem jeszcze tu wrócę? – Nie wiem.Może nie będzie potrzeby. – W porządku.Mój ochroniarz pojedzie za nami.To zresz-tą niedaleko, trudno byłoby go zgubić – dodała z uśmiechem.Znowu porozumieli się oczami i widziała, że szpakowatynie był entuzjastycznie nastawiony do jej oświadczenia, jed-nak spasował. – Niech będzie.Sieryj! Jedziemy z obywatelką do komendy.W tym czasie szpakowaty kończył pakować laptop, ka-merkę i resztę wyposażenia do dużego, sztywnego nesesera.Na schodach wydała instrukcje Pawłowi, a potem, poddomem, wsiadła do nie pierwszej młodości hondy z kie-rownicą po prawej stronie.Kierowca, który czekał w środku,zawiózł ich pod komendę.#Infover WM rp0mflzmoxwu2yxlcfaevkwqhhivtl2ccqrzz2hl#Rozdział 47Oksana, gdy tylko wsiadła do toyoty, natychmiast zapisa-ła nazwisko i adres.Drugiego nazwiska nie musiała zapi-sywać – nigdy go nie zapomni.Potem posiedziała chwilęw bezruchu, aby uspokoić emocje.Wiele rzeczy stało sięjasne.Wtedy, gdy podejrzała pod zdjęciem kapitana nazwi-sko Sipowskij, z trudem mogła jasno myśleć.Od czasu, gdyściągnięty telefonicznie pracownik milicji wpuścił ich zametalowe drzwi tajnej kancelarii, minęła godzina – przezten czas oglądnęła kilkadziesiąt kart personalnych pracow-ników birobidżańskiej milicji.Kuskow otwierał teczki, prze-glądał je pobieżnie i niektóre karty podsuwał jej.Niezbytstarał się zakryć personalia, stąd czasem udawało się jejpodejrzeć coś poza zdjęciem – nazwisko, imię, otczestwo,stopień, rzadziej przydział.Przy pierwszych okazaniachrozmyślała gorączkowo, co zrobić, aby zobaczyć dane tejjednej, dwóch osób, na których jej zależało, ale jak doszłoco do czego i rozpoznała kapitana, to i tak wszystko wzięłow łeb.Gdyby nie traf, gdyby nie niestaranność śledczego,któremu przypadkowo przesunęła się ręka, gdy zabierałsprzed niej teczkę, nie zobaczyłaby nawet nazwiska.Wie-działa, że twarz jej rozkwitła czerwienią.Poprosiła o szklan-kę wody.Nie wzbudziło to podejrzeń – świadek ma prawotak zareagować na potwierdzenie identyfikacji – a ona mia-ła choć minutę lub półtorej, aby dojść do siebie.Jasne stałosię, że kapitan i księgowy Keyaki Kugła byli braćmi lub conajmniej kuzynami; dlatego oświetlona lampą do przesłu-chań twarz kapitana wydawała się zawierać znajome rysy.Dlatego współdziałali w wywieraniu na nią presji.DlategoKirył Konstantynowicz mógł latami kontynuować swój pro-ceder.Ale o dalszych konsekwencjach pomyśli potem.Teraz568 ⁄569#Infover WM qkfwepbf46cexus0m8ngqvdnyyubz2pffsw6e4zr#skupiła się na wymyśleniu strategii, która pozwoliłaby jej odczytać dane z tej drugiej, istotnej dla niej karty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]