[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aubrey obruszył się.- Stosowałem wymyślniejsze metody śledcze, kiedy pan jeszcze chodził z pielu-chą, kapitanie Eldon.- Jestem świadom pańskiej reputacji, sir Kenneth.- O, kawa! Wspaniale.Dziękuję pani, pani Grey.Pani Grey ostrożnie postawiła srebrną tacę na szafce, niechętnym spojrzeniem ob-darzyła gości Aubreya i dopiero wtedy wyszła z pokoju.Aubrey nalewał kawę, pochy-lając się nad filiżankami.Przypominał teraz starego nauczyciela.Ale jego mózg całyczas pracował.Wreszcie Aubrey z powrotem usiadł.- A więc, panowie? - zapytał pogodnie.- Mam do stracenia ostatnie czterdzieścipięć lat mojego życia i nowe szaty króla.- Powiódł ręką wokół, wskazując przy tymna przestronny pokój i meble.- Może już lepiej byście zaczęli.40Niespodziewanie odezwał się Eldon.- Sir Kenneth, czy wie pan, że podczas ostatniego spotkania w Helsinkach pańskikontroler miał ze sobą nadajnik, a pan takiego urządzenia nie posiadał.na żądanietamtego, jeżeli dobrze pamiętam pańską notatkę.Aubrey milczał przez kilka chwil.Ta informacja zaniepokoiła go.W zakamarkachjego umysłu zaczęły gromadzić się podejrzenia.- Miał nadajnik? Jaki kontroler? - Starał się stłumić w głosie obrazę.- Pański agent w KGB, jeżeli pan woli - sprostował Eldon swoją wypowiedz.- Tak, miał nadajnik.Mamy taśmę.- To powiedział Babbington.- Co z tego?- Wygląda ona na przekonywający dowód.- Gdzie jest ta taśma?- Damy jej panu posłuchać, Kenneth - uspokajał Babbington, delektując się zde-nerwowaniem Aubrey a.- Twierdzą panowie, że to przekonywający dowód, w takim razie po co.- Przekonywający dowód zdrady, chyba tak powinienem to ująć, sir Kenneth.- A więc ta taśma jest sfałszowana.Skąd ją macie?- Od Finów.Mają swoich ludzi wśród sowieckich aparatczyków w Helsinkach.Jeden z nich ją przejął.Finowie przesłali taśmę prosto do nas - do sir Williama i Kan-celarii Premiera.- Jesteście cholernymi głupcami, niebezpiecznymi głupcami - warknął Aubrey.- Obecnie poddajemy ją najwymyślniejszym badaniom laboratoryjnym, sir Ken-neth - kontynuował Eldon, nie zważając na ten wybuch.- Mogę stwierdzić, że, jak dotej pory, trzyma się to kupy.Wygląda na oryginał.Spotkanie odbywało się w zoo.Z tładzwiękowego wynika, że koło klatki z małpami.- Kenneth - Babbington przerwał tonem, który mógł wskazywać na jego rzeczy-wiste zaniepokojenie - sprawa nie wygląda najlepiej.Ta taśma jest równie dobra jakakta, które wpadły w ręce CIA.Są przekonani, że akta są prawdziwe - i my się z nimizgadzamy.- Głos mu stwardniał przy ostatnich słowach, brzmiały, jakby je ściskałimadłem.- Mój Boże - wyszeptał Aubrey.Jasno zrozumiał, co go czeka - ciemna ścieżkapomiędzy gęstymi, wysokimi drzewami w zapadającym zmroku.Miał przed sobą tylkotę jedną drogę, a jego nogi już po niej szły.- Akta wskazują całkiem wyraznie, że wykorzystano pana do zdekonspirowaniaRoberta Castleforda - insynuował Babbington.Nazwisko to wywołało w wyobrazniAubreya obraz żywego Castleforda, a nie jego zdjęcia w gazetach czy w telewizji.Miał41przed oczyma wymizerowaną, pełną rezygnacji, przystojną twarz, którą zapamiętał zich ostatniego spotkania, wtedy kiedy widział żywego Castleforda po raz ostatni.Star-szy, zadziwiający, grozny, a nawet niebezpieczny Castleford.Uważaj na swoją twarz,na swoje oczy - skontrolował się Aubrey, jakby w obawie, że te wspomnienia mogąwycisnąć piętno na jego twarzy.- Obawiam się, sir Kenneth, że akta Aza zawierają szczegółowe materiały naten temat - potwierdził Eldon.- Jak je pan nazwał? - zapytał oszołomiony Aubrey.- Aza.- Eldon pozwolił sobie na uśmiech i niczym kot poruszył wąsami.Oczybłyszczały mu z napięcia.- To bez wątpienia pański pseudonim.- Mój pseudonim? Dobry Boże! - Aubrey uniósł się z krzesła.- Do diabła.Wiepan, że to był jego pseudonim!- Czy wiem? Teczka agenta znajdująca się obecnie w Waszyngtonie ma na okład-ce kryptonim Aza.Została założona w 1946 roku, sir Kenneth.- Cholera, sprawdziliście z pewnością kartotekę.Wiecie, że to Kapustin miałpseudonim Aza.- Ogarnęła go rezygnacja.- W kartotece są jakiejś niejasności?! -dodał chrapliwym szeptem.- W takim razie mogłem równie dobrze spotykać się zmoim kontrolerem z Moskwy.- Dokładnie o to chodzi, sir Kenneth.- I pan wyciągnął z tego taki właśnie wniosek.- Powiedzmy, że weryfikujemy taką koncepcję, Kenneth - uzupełnił Babbington.- Od ciebie będzie zależało, czy zdołasz ją podważyć.- Pragnąłbym dodać, sir Kenneth, że oprócz taśmy z nagraniem dysponujemykawałkiem filmu z Helsinek.Również i ten materiał badamy pod kątem ustaleniaewentualnego fałszerstwa.Chociaż nie przypuszczamy, żeby to było fałszerstwo.Aubrey słabo potrząsnął głową i popatrzył na nich, przenosząc wzrok z jednej twa-rzy na drugą.Był równie bliski błagania, by mu uwierzyli, jak daleki od wiary w ichzrozumienie i współczucie.- Gdzie jest Hyde? - zapytał nieoczekiwanie.- Dlaczego prysnął z ogrodów Bel-wederu?Pytanie to sprowadziło Babbingtona na ziemię.- Właśnie go szukamy.- Nie zgłosił się?- Nie.- Dlaczego się nie zgłosił? Czyżby coś mu tu śmierdziało, Babbington?42- Z tego, co wiemy, Hyde mógł gdzieś zabalować, sir Kenneth - powiedział Eldonwymijająco.- Dobry Boże, człowieku! Nie jesteście tym wcale zainteresowani! - wybuch tenskierowany był do Babbingtona.- Sprytnie, bardzo sprytnie zrobiono mnie na szaro, aty chcesz mi wmówić, że prowadzisz tę sprawę nie kierując się żadnymi osobistymiambicjami!Babbington szybko wstał.Jego oczy świdrowały Aubreya
[ Pobierz całość w formacie PDF ]