[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walczyli od zawsze, bez względu na to, czy za pomocą kamieni, strzał, karabinów, czy też torped z głowicami nuklearnymi.I zawsze znajdowali po temu powody.W gruncie rzeczy czasami Kersikowi wydawało się, że wiara w sprawę nie jest niczym innym jak mrocznym wirem wciągającym z jednakową pewnością zarówno bohaterów, jak i skończonych nikczemników, którzy upadają niczym cyrkowi klowni.Zupełnie jak człowiek rządzący obecnie Indonezją, zachowujący się przy tym niczym jawajski król, który grabi narodowe bogactwo, by obdarowywać nim swoje kurtyzany.jak jego poprzednik, jak Suharto i ci wszyscy, którzy byli przed nimi, również Kersik uważał, że znajduje się po właściwej strome historii.Zhiu Sheng, Nga i Luan także mieli rację, gdyby spojrzeć na to z ich indywidualnego punktu widzenia, a jednak siły, które zadecydowały, że stanęli w jednym szeregu, były zbyt złożone, aby myśleć o nich w kategoriach absolutu.Kersik zmarszczył czoło.Czyż prawo osądzania, co jest dobrem, a co złem, nie było zawsze przywilejem tych, którzy przeżyli i mogli ogłosić werdykt po tym, jak wiatr rozwiał dymy pożogi, a deszcz wypłukał morze przelanej krwi? Generał wyrzekł się lojalności wobec rządu swojego kraju i uważał się za przeciwnika ASEAN-u, Japonii i Stanów Zjednoczonych.Praktycznie więc całego świata.Zanim jeszcze wszystko będzie powiedziane i zrobione, zostanie ogłoszony przestępcą i międzynarodowym pariasem.A co będzie myślał o sobie już po wszystkim? Czy nie dozna w końcu rozdwojenia jaźni i nie poczuje się częściowo kimś dzierżącym prawomocnie władzę, a częściowo potępieńcem i skazańcem?Kersik popatrzył na światła miasta, które w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat było rządzone przez Niemców, dwukrotnie przez Brytyjczyków i bez przerwy eksploatowane przez handlarzy niewolników, przemytników broni oraz królów drewna z różnych zakątków globu.Miasta, które podczas II wojny światowej zostało opanowane przez Japończyków i zrównane z ziemią przez amerykańskie bomby.I które teraz, dosłownie i w przenośni, dzierżyło klucze do przyszłości obu tych narodów.Generał stał na skale i rozmyślał, patrząc w dal ponad wzburzonym morzem.Po pewnym czasie zdał sobie niejasno sprawę z szelestu, który dotarł do niego z gąszczu namorzynów za jego plecami.Odwrócił się błyskawicznie i zapalił latarkę, kładąc jednocześnie prawą rękę na kolbie pistoletu Makarowa.Szelest właściwie go nie zaniepokoił -jedynymi ludźmi na wyspie byli jego komandosi oraz wilki morskie Tajlandczyka, a oba oddziały wystawiły posterunki wzdłuż całej linii brzegowej.Niemniej jednak Kersik był żołnierzem, a dobrzy żołnierze muszą być przede wszystkim ostrożni.Ustawił latarkę na wysokości oczu, lecz w promieniu światła nie ujrzał nic poza gładkimi, splątanymi pniami i korzeniami mangrowców, więc skierował go wyżej.Tuż poniżej kopuły liści do kory przywarł latający lemur i wpatrywał się w niego wielkimi, okrągłymi oczyma.Przez chwilę Kersik doświadczył dziwnego, przyprawiającego o zawrót głowy uczucia przeniesienia, wyobrażając sobie, jak musiał wyglądać w oczach tego dziwnego, małego zwierzęcia - niezdarny, groźny, nie na miejscu, prawdziwy obcy.Cofnął dłoń z chwytu pistoletu w takim pośpiechu, jakby broń była rozgrzana do czerwoności.Opadło go intensywne i niewytłumaczalne poczucie winy.Zwierzę przyglądało mu się jeszcze przez chwilę doskonale okrągłymi oczami, po czym rozłożyło błony lotne i poszybowało w mroki lasu.Wstrząśnięty, nie bardzo wiedząc dlaczego, Kersik wszedł w gąszcz i ruszył z powrotem do obozu.Jak powiedział Gordianowi jeden z pilotów oblatywaczy po dziewiczym locie learjeta, podróż przebiegła lepiej, niż się spodziewał, a przecież oczekiwał, że nie będzie miał z samolotem najmniejszych problemów.Podobnie zapowiadał się lot do Waszyngtonu.Była bezchmurna, księżycowa noc, gdy na wysokości 8500 stóp, z prędkością 350 węzłów i wyłączonym autopilotem zbliżali się do Międzynarodowego Portu Lotniczego im.Dullesa.Gordian rzucił okiem na GPS, a następnie sprawdził wskazania VOR[3], chcąc się przekonać, czy leci właściwym kursem.Po chwili włączył radio, by poprosić o wolną przestrzeń do lądowania.- Waszyngton, tu learjet dwa zero dziewięć tango charlie nad Alexandrią, na ośmiu tysiącach, podchodzę do lądowania na Dulles.Kod jeden dwa zero zero - powiedział do mikrofonu, kończąc pierwszy komunikat standardowym kodem numerycznym identyfikującym samolot cywilny.Chwilę później kontroler ruchu powietrznego odpowiedział mu, podając kod komputerowy, za pomocą którego jego radarowy system naprowadzania miał odtąd odróżniać samolot Gordiana od innych podczas podchodzenia do lądowania.- Dobry wieczór dziewięć tango, tu kontrola podejścia do lądowania w Waszyngtonie.Twój kod: pięć zero osiem jeden, przyjęty.Jesteś na radarze, masz wolną drogę do Waszyngtonu, klasa B.Obniż pułap i zostań na czterech tysiącach.- Zrozumiałem, learjet dziewięć tango, kod pięć zero osiem jeden.Schodzę z ośmiu na cztery.Widząc już zabudowania i oświetlony pas lotniska, Gordian zredukował moc silników i zaczął powoli zmniejszać wysokość.Cały czas uważnie obserwował wskaźniki i korygował nieznacznie kurs.Niecałe dziesięć minut później ponownie połączył się z pracownikiem kontroli naziemnej.- Podchodzenie do lądowania, learjet dziewięć tango na czterech.- Learjet dziewięć tango, zrozumiałem.Znam lotnisko i proszę o zgodę na pas jeden cztery lewy.- Zgoda na jeden cztery lewy - odpowiedział kontroler po krótkiej przerwie, po czym nakazał Gordianowi zająć miejsce w kolejce samolotów oczekujących na lądowanie.Kontroler zakończył - co wcale nie zdziwiło Rogera - informacją, że pilot będzie musiał krążyć przez jakiś czas nad lotniskiem na wysokości czterech tysięcy stóp.W przestrzeni powietrznej nad Waszyngtonem, podobnie zresztą jak i nad innymi ważniejszymi miastami, panował olbrzymi ruch, w związku z czym należało się spodziewać nudnego czekania na pozwolenie podejścia do lądowania.Gordian ponownie włączył autopilota i poinformował pasażerów, że mają czas, by wysłuchać jeszcze przynajmniej kilku jednakowo nudnych dowcipów Sculla.Minęło dwadzieścia pięć minut, nim kontroler zezwolił pilotowi learjeta na kolejne obniżenie pułapu i przekazał go personelowi wieży, jednak Gordian uznał, że ma szczęście - tym razem cała procedura nie trwała tak długo, jak mogła.Powtarzane wielokrotnie manewry krążenia nad lotniskiem były wyczerpujące i pożerały więcej paliwa, niż byłby na to skłonny przeznaczyć.Przełączył radio na częstotliwość wieży kontrolnej i podał swoje dane.- Learjet dwa zero dziewięć tango Charlie, masz zgodę na lądowanie, pas jeden cztery lewy - oznajmił pracownik obsługi wieży.Gordian odebrał informację na temat kierunku wiatru, potwierdził jej przyjęcie, a następnie wpatrzony w ekran komputera zaczął czytać listę ostatnich czynności przed lądowaniem, odhaczając je w myślach, aż dotarł do opuszczenia klap i wysunięcia podwozia.Mimo że opanował całą tę procedurę, jeszcze gdy był początkującym pilotem, wciąż z pełną świadomością sprawdzał jej elementy przed każdym kolejnym startem, podczas lotu i natychmiast po lądowaniu.W innym wypadku zaprzeczałby swojej omylności, a to byłby błąd, którego nigdy nie zamierzał popełnić, zwłaszcza jeśli miałoby to pociągnąć za sobą zagrożenie dla życia innych ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]