[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stękał i ciągnął, tracił grunt pod nogami i znowu ciągnął, ale nie mógł odpowiednio zgiąć tej gałęzi.- To nie ma sensu! - zaszlochała Jessica.- Przynieś.I wtedy Justin zrobił coś zupełnie szalonego.Zaparł się prawą nogą, a lewą uniósł w górę i wbił ją między pasma sieci.- Czy ty zwariowałeś?- Tak, do diabła - wychrypiał.Wykorzystując lewą nogę, tę, która już utkwiła w sieci, jako punkt oparcia, uniósł prawą i także ją tam umieścił.Wisiał teraz prawie równolegle do ziemi, trzymając się rękami gałęzi, a nogami tkwiąc w sieci.- Pomyśl tylko - ciągnął chrapliwym głosem.- Nasz wspólny ciężar jest pewnie z pięć razy większy od ciężaru stworzeń, dla których ta sieć jest przeznaczona.Walcz, do cholery! Musimy to rozerwać!Jessica była pewna, że stracił zmysły.Nie pozostało jej jednak nic innego, jak dorównać mu w tym szaleństwie.- "Jestem kucharzem, śmiałym kapitanem i matem na brygu Nancy."- "I bosmanem zalanym, i chłopcem okrętowym, i załogą kapitańskiej szalupy!" - podjął JustinJej noga.Jedna jej noga była prawie wolna - nigdy nie dotknęła sieci.Odepchnęła się na niej i cała ta prowizorycznie sklecona masa przesunęła się.Zignorowała dobiegający z drzew jazgot.Coś zsunęło się po sieci i rzuciło na nią z otwartymi szczękami.Przechyliła się gwałtownie, wstrząsając siecią.Diabelski pająk cofnął się o stopę.- "O stary, niewiele wiem o obowiązkach ludzi morza, ale prędzej zjem swą dłoń, nim zrozumiem, jak możesz być."Wyciągnęła desperacko nogę, ale nie mogła sięgnąć nią do pnącza Justina.Zbyt późno dostrzegła drugiego pająka.Zszedł na dół po stronie Justina i ugryzł go w udo.Justin wrzasnął, zaklął i szarpał się przez chwilę tak mocno, że Jessica myślała, iż wyrwie się z sieci.Nie miał tego szczęścia, ale pająk wspiął się z powrotem na bezpieczną wysokość.Justin jęknął i oczy mu się wywróciły w głąb czaszki.Twarz miał pociemniałą z wysiłku, a z rany na jego nodze płynęła krew.- Justin! - krzyknęła Jessica, ale w tej samej chwili jej uwagę przykuł ból w ręce, ugryzienie, i diabelski pająk znikający w cieniu.Śmiertelne przerażenie i parzący ból, który szybko ogarnął całe ramię, dodały jej sił.A może te wysiłki Justina nie poszły ostatecznie na marne, gdyż udało mu się przyciągnąć gałąź wystarczająco blisko.Jessica wykręciła się i przerzuciła przez nią nogę.Teraz ciągnęli już razem.Justin spojrzał na nią oczami, w których czaiło się szaleństwo, i przełknął ślinę.- Dalej, Jessico.Raz, dwa, trzy.ciągnij! "Mówi na to: drogi Jamesie, zabicie mnie byłoby głupie, bo ty nie możesz mnie ugotować, a ja mogę - i ugotuję - ciebie".Pociągnęli jeszcze raz resztką sił, jaka im pozostała, wykrzykując słowa piosenki, aby odgonić diabelskie pająki - choć na chwilę.Ale teraz przebudziła się już cała kolonią.Z mroku wypełzło jeszcze pięć, sześć zaciekawionych, a może i zaniepokojonych stworów.Zsuwały się delikatnie po kleistych pnączach i już podjęły melodię Ballady o Nancy Bell.- "Za radość ludzkiej miłości! Za brata, siostrę, rodziców, dziecko, przyjaciół na ziemi i przyjaciół nad nami, za wszystkie łagodne i dobre myśli."- "Źródło wszystkiego." - Jessica przerwała, gdy diabelskie pająki harmonijnie przyłączyły się do jej śpiewu.Ugryziony przez następnego stwora Justin przeraźliwie wrzasnął, a Jessica ledwie zdążyła odsunąć głowę, gdy cal od jej policzka kłapnęła para szczęk.- Ciągnij! - krzyknął Justin i napiąwszy wszystkie mięśnie, pociągnęli we dwoje.Pnącze zatrzeszczało, odnieśli także wrażenie, że trzeszczą ich kręgosłupy, a potem usłyszeli trzask sieci.Sieć pękła.Pociągnęli jeszcze raz i duża część sieci spadła na ziemię.Gdzieś z góry posypały się stare kości.- "Tobie śpiewamy ten hymn wdzięczności!"Trzask.Diabelskie pająki rozwrzeszczały się i wspinając się jeden przez drugiego, skryły się w koronach drzew.Sieć szybko rozpadała się na części.Pękało coraz więcej pnączy.Utrzymywały ich już tylko kleiste taśmy, które nie były jednak wystarczająco mocne.Justin spadł na ziemię, uderzając w nią głową.Jessica wyswobodziła się częściowo i wrzasnęła, śmiejąc się histerycznie, gdy spadł na nią wielki kawał sieci.Uwolniła już rękę i nogę i miała wystarczająco mocny punkt oparcia, by wyrwać z pułapki drugą rękę.Nadal była przykryta plątaniną kleistych pnączy.Odwróciła się i zaczęła szarpać nogi Justina, aż całkowicie je uwolniła, po czym odciągnęła go na bezpieczną odległość.Na jego puchnących w oczach nogach pojawiły się czarne i czerwone plamy.Jej ramię także napuchło i zdrętwiało.- Justin - powiedziała - jak się czujesz?- Wydaje mi się, że będę mógł iść.Przeszedł, potykając się, kilka kroków, po czym Jessica objęła go zdrowym ramieniem i pomogła mu dotrzeć do wody.Kiedy już tam byli, chwyciła ich komunikatory.- Cassandra! - krzyknęła.- Zostaliśmy pogryzieni przez diabelskie pająki.Potrzebujemy natychmiastowej pomocy lekarskiej.Justin trzęsącymi się rękami włożył koszulę.Następnie spróbował wciągnąć spodnie.Kiedy dotknął miejsca ugryzienia na udzie, zawył z bólu i zaprzestał tych usiłowań.Przyjrzała się jego oczom.Nie wychodziły na wierzch.Opuchlizna także zdawała się już nie powiększać, ale niewiele jej to powiedziało.W tej samej chwili usłyszała głos Małego Chaki:- Dotrzemy do was za dziesięć minut.Czy to były takie pająki jak te, które złapaliśmy podczas wyprawy?- Tak mi się wydaje - odpowiedziała.- W takim razie nie powinno być problemu.Użyj antybiotyku.Ugryzienia nie są śmiertelne.Nawet ten efekt paraliżujący nie jest zbyt silny.Jeśli chcą obezwładnić stworzenie mniej więcej dwa razy większe od siebie, potrzebują do tego sił całej kolonii.Ile ugryzień?- Justin ma dwa, może trzy.- W porządku.Nie pozwól mu zmarznąć.Zaraz u was będziemy.Jessica wyjęła koc z plecaka, rozłożyła go i owinęła nim Justina.Szczękał zębami.- Nie umrę, co?- Tylko wtedy, gdy jeszcze raz zrobisz coś równie głupiego - odpowiedziała.- A ty? Jak się czujesz?Ujęła jego twarz w dłonie.- Czy kiedykolwiek ci mówiłam - powiedziała - że cię kocham? -1 pocałowała go, bardzo delikatnie.Zaraz potem jad zaatakował i zaczęła się trząść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]