[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten niski mężczyzna, który idzie obok Vilgefortza, to Artaud Terranova - wyjaśniła Triss Merigold.- Cała piątka stanowi Kapitułę.- A ta dziewczyna o dziwnej twarzy, która idzie za Vilgefortzem?- To jego asystentka, Lydia van Bredevoort - powiedziała chłodno Yennefer.- Osoba bez znaczenia, ale wpatrywanie się w jej twarz jest wielkim nietaktem.Zwróć raczej uwagę na tych trzech, którzy idą z tyłu, to są członkowie Rady.Fercart z Cidaris, Radcliffe z Oxenfurtu i Carduin z Lan Exeter.- To cała Rada? Pełny skład? Myślałem, że jest ich więcej.- Kapituła liczy pięć osób, w Radzie jest dalszych pięć.Filippa Eilhart też jest w Radzie.- Nadal nie zgadza mi się rachunek - pokręcił głową, a Triss zachichotała.- Nie powiedziałaś mu? Naprawdę nic nie wiesz, Geralt?- O czym niby?- Przecież Yennefer też zasiada w Radzie.Od czasu bitwy pod Sodden.Nie pochwaliłaś mu się jeszcze, moja droga?- Nie, moja droga - czarodziejka spojrzała przyjaciółce prosto w oczy.- Po pierwsze, nie lubię się chwalić.Po drugie, nie było na to czasu.Nie widziałam Geralta od bardzo dawna, mamy sporo zaległości.Uzbierała się tego długa lista.Załatwiamy sprawy według tej listy.- To oczywiste - rzekła niepewnie Triss.- Hmm.Po tak długim czasie.Rozumiem.Jest o czym rozmawiać.- Rozmowy - uśmiechnęła się dwuznacznie Yennefer, darząc wiedźmina kolejnym powłóczystym spojrzeniem - są na końcu listy.Na samym końcu, Triss.Kasztanowowłosa czarodziejka zmieszała się wyraźnie, zaczerwieniła lekko.- Rozumiem - powtórzyła, w zakłopotaniu bawiąc się serduszkiem z lapis lazuli.- Bardzo mnie cieszy, że rozumiesz.Geralt, przynieś nam wina.Nie, nie od tego pazia.Od tamtego, dalszego.Usłuchał, bezbłędnie wyczuwając rozkaz w jej głosie.Biorąc puchary z niesionej przez pazia tacy, obserwował dyskretnie obie czarodziejki.Yennefer mówiła szybko i cicho, Triss Merigold słuchała z opuszczoną głową.Gdy wrócił, Triss już nie było.Yennefer nie wykazała żadnego zainteresowania przyniesionym winem, odstawił więc oba niepotrzebne puchary na stół.- Nie przesadziłaś aby? - spytał chłodno.Oczy Yennefer zapłonęły fioletem.- Nie próbuj robić ze mnie idiotki.Sądziłeś, że nie wiem o niej i o tobie?- Jeżeli o to chodzi.- Właśnie o to - ucięła.- Nie rób głupich min i powstrzymaj się od komentarzy.A nade wszystko nie próbuj kłamać.Znam Triss dłużej niż ciebie, lubimy się, rozumiemy świetnie i zawsze będziemy rozumieć, niezależnie od różnych drobnych.incydentów.A teraz wydało mi się, że ma trochę wątpliwości.Rozwiałam je więc i to wszystko.Nie wracajmy do tego.Nie zamierzał.Yennefer odgarnęła loki z policzka.- Zostawiam cię teraz na chwilę, muszę porozmawiać z Tissaią i Franceską.Zjedz jeszcze coś, bo w brzuchu ci kruczy.I bądź czujny.Kilka osób z pewnością cię zaczepi.Nie daj się zjeść w kaszy i nie zepsuj mi reputacji.- Bądź spokojna.- Geralt?- Słucham.- Niedawno wyraziłeś pragnienie pocałowania mnie, tu, przy wszystkich.To nadal aktualne?- Nadal.- Postaraj się nie rozmazać mi pomadki.Zerknął na zgromadzonych kątem oka.Obserwowali pocałunek, ale nienatrętnie.Filippa Eilhart, stojąca nie opodal z grupą młodych czarodziejów, mrugnęła do niego i udała, że bije brawo.Yennefer oderwała usta od jego ust, westchnęła głęboko.- Mała rzecz, a cieszy - mruknęła.- No, idę.Wkrótce wrócę.A później, po bankiecie.Hmmm.- Słucham?- Nie jedz niczego z czosnkiem, proszę.Gdy odeszła, wiedźmin porzucił konwenanse, rozpiął dublet, wypił oba puchary i na serio spróbował zająć się jedzeniem.Nic z tego nie wyszło.- Geralt.- Panie hrabio.- Nie tytułuj mnie - skrzywił się Dijkstra.- Nie jestem żadnym hrabią.Vizimir nakazał mi się tak przedstawiać, by nie drażnić dworaków i magików moim chamskim rodowodem.No, jak ci idzie imponowanie suknią i figurą? I udawanie, że dobrze się bawisz?- Nie muszę udawać.Nie jestem tu służbowo.- To ciekawe - uśmiechnął się szpieg.- Ale to potwierdza ogólną opinię, zgodnie z którą jesteś niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.Bo wszyscy inni są tu służbowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]