[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szeroko otworzył oczy rozglądając się za żółtym fordem combi.Powinien wjechać na syrenie.Wóz z przyczepą zdołał go już na tyle wyprzedzić, że uznał za stosowne rozpoczęcie wyścigu.Wreszcie wpadł na jego ślad.Włożył okulary i pochylił motor na prawo.Ktoś zatrąbił.Tuż przy nim jechał jakiś samochód.Wóz z przy­czepą był na wyciągnięcie ręki.Poszukał klaksonu.Gdzie jest klakson? Gdzie w motorze jest klakson? Syrena.Trzeba włączyć syrenę.Gdy zawyła syrena, samochód zwolnił.Wrócił na swój pas.Samochód po prawej jechał tak, że mógł widzieć, co z przodu.Wreszcie był bezpieczny.Zadowolony jechał dalej, aż zobaczył żółty ford-combi.Teraz praca zaczęła mu sprawiać przyjemność.Gdy Ragle usłyszał syrenę, zrozumiał, że chcą go zatrzymać.Nie jechał wolniej od prześladowcy, lecz nie przyspieszył.Sprawdził w lusterku wstecznym, kto depcze mu po piętach.To nie samochód.W zasięgu wzroku miał tylko jeden samochód.Motor.Zobaczył kierowcę.Teraz mocno muszę osadzić się w teraźniejszym czasie i konkretnym miejscu.Muszę skorzystać z mojego wyczucia miejsca i czasu.Mam do tego talent.Rzutem oka ocenił prędkość i możliwości motoru.Gdy wycisnął z silnika wszystko, co wycisnąć się dało, mocno szarpnął i wjechał między dwa samochody.Motor przyhamował.Nie miał wyboru.Wyprzedził mimowolną eskortę, zaś na jego miejsce wjechała potężna limuzyna - z tyłu słyszał syrenę.Nie potrafił dokładnie powiedzieć, gdzie znajduje się motor.Ale też i motorzysta stracił go z oczu.Między dwoma samochodami a limuzyną jego tylne światło było nie do zobaczenia.Zaś w nocy tylko w ten sposób można rozpoznać mknący pojazd.Nagle motor wyskoczył.Policjant odwrócił głowę i roz­poznał żółte combi.Lecz nie mógł się zatrzymać, samo­chody z tym kazały mu jechać.Nie można było po­wstrzymać całego ruchu.Poza tym kierowcy nie znali intencji motocyklisty.Sądzili, że chce jechać dalej.A teraz na mnie poczeka, pomyślał Ragle.Z miejsca zmienił pas na lewy, tak że między nim a prześladowcą jechały dwa wozy.Z pewnością zechce poczekać na poboczu, pomyślał.Zwolnił, tak że samochody z tylu zostały zmuszone do zjechania na prawo.Przez chwilę mignął policjant z motorem stojący przy auto­stradzie.Umundurowany mężczyzna rozglądał się nie­spokojnie.Nie dostrzegł żółtego forda.Ragle nabrał pew­ności siebie.Teraz wystarczy tylko przyspieszyć.Szybko wyminął mknące obok pojazdy.Po chwili dostrzegł światła, o których mówił właściciel stacji.Lecz nie znalazł tego, czego szukał.Zadziwiające, pomyślał.Lepiej zjechać z tej autostrady, może mnie nie dostrzegą.Z pewnością coś przeskrobałem.Samochód nie ma w po­rządku bocznych świateł albo czegoś w tym rodzaju.Wystarczy byle jaka wymówka, aby go zatrzymać i po­zbawić swobody ruchu.Wiem dobrze, że to tylko psychoza, ale mimo wszystko nie chcę być pojmany.Mrugnął kierunkowskazem i zjechał w boczną drogę.Samochód zaskrzypiał podskakując na kamienistym pod­łożu.Zwolnił, zahamował.Wyłączył motor i zgasił światła.Nikt mnie nie zauważy.Ale gdzie ja jestem? Co, do cholery, mam do roboty?Wysuwając szyję rozglądał się za jakimś znakiem ist­nienia stacji benzynowej.Droga zniknęła w ciemności.Podrzędna ścieżyna.Nic do roboty.Tuż obok przecznica ginęła w mroku.W dużej odległości można było rozpoznać światło neonu.Tam pojadę - zadecydował.Czy, gdybym wrócił na autostradę, byłoby to zbyt wielkie ryzyko?Poczekał, aż zobaczył nadciągający sznurek pojazdów, Nacisnął na gaz i wpadł na szosę.Jeśli nawet był tu ten policjant, nie mógłby rozpoznać go w ciemnościach i w ta­kiej masie samochodów.W chwilę później rozpoznał jarzącą się reklamę.Przydrożny parking, restauracja.Wysokie litery.FRANK'S GRILL & DRINKSOświetlone okna pięciokątnej, jednopiętrowej budowli.Nowoczesna architektura.Niewiele samochodów tu par­kowało.Wrzucił drogowskaz.Skręcił w drogę dojazdową na parking.Wóz zatrzymał się precyzyjnie metr przed ścianą.Drżącą ręką włączył pierwszy bieg i wolno poprowadził na zaplecze, lawirując między stosami skrzynek po jabłkach.Wysiadł, stanął przy frontowym wejściu chcąc się przekonać, czy samochód jest widoczny z autostrady.Wynik lustracji zadowolił krytyczne oko.Zaś jeśliby go spytał ktoś z obsługi, może przecież powiedzieć, że nie ma z tym pojazdem nic wspólnego.Przecież w żaden sposób nie można było udowodnić, że tym właśnie samochodem przyjechał Ragle Gumm.Mógł przyjść, na przykład, pie­chotą, albo wysiąść z autostopu.Pchnął drzwi i wszedł do środka.Może ktoś tu wie.gdzie znajduje się poszukiwana stacja.W każdym razie z pewnością dostanie tu kanapkę z szynką i sok ananasowy.Dużo ludzi - rozejrzał się.Zbyt wielu.Jak na dworcu.Większość miejsc zajmowały zakochane parki.Przy okrągłym stole na środku siedziało kilkunastu mężczyzn jedząc i pijąc.Pomieszczenie wypełniał zapach pieczeni.W kącie grał gramofon.Zbyt mało jest samochodów na parkingu, aby można było wyjaśnić obecność tylu ludzi w barze.Aż do tej pory nikt go jeszcze nie zauważył.Wycofał się, nadal nie spostrzeżony i dotarł na tył budowli, do forda.Zbyt wielkie.Za nowoczesne.Za dużo światła i zbyt wielki ścisk.Czy to już ostatni stopień duchowego upadku?Niechęć do ludzi.Agresja przeciwko wszelkiej ludzkiej aktywności.Unikanie kolorów, życia i hałasu.Unikam życia.Nienormalne.Szukam ciemności.W ciemności dotarł do samochodu, zapuścił motor i zawrócił, nie zapalając świateł.Dojechał do autostrady i wcisnął się w sznur wozów.Znowu był w ruchu, daleko od domu, prowadząc obcy wóz.Ukradłem ten samochód - przyznał.Ale co innego mógł zrobić.Wiem, że się przeciwko mnie zmówili.Obaj żołnierze, właściciel stacji.dworzec autobusowy, taksówkarz, wszyscy.Nikomu nie można zaufać.Podaro­wali mi ten samochód tylko po to, żeby schwytał mnie pierwszy lepszy glina przejeżdżający obok.Pewnie gdzieś z tyłu wozu świeci się maleńki napis SZPIEG SOWIECKI.Paranoja.Paranoiczne „kopnij mnie".Tak, jestem z rodzaju chłopców do bicia.KOPNIJ MNIE.Na plecach mam wymalowany szyldzik.KOPNIJ MNIE.Mógłbym się oglądać do chwili, gdy dostanę kręćka, a i tak nigdy nie dojrzę tego znaku.Lecz przeczucie mu mówiło, że ten napis nie może zostać zdarty i wszyscy się oglądają, co to za dziwak, czy skazaniec.Miał doświadczenie w obserwowaniu ludzkich reakcji i potrafił dokładnie określić, z jakiego powodu ktoś gapi się na kogoś innego.O, tak.Ten szyldzik wszyscy widzieli i dlatego, jak tylko mogli, kopali.Taka już jest natura ludzka.Nie pójdę nigdzie tam, gdzie światło.Nie rozpocznę rozmowy z kimś, kogo nie znam.Ale gdy mnie choroba napada, nikt nie jest mi obcy.Wszyscy mnie znają.Albo wrogowie, albo przyjaciele.Przyjaciel?.Kto?.Gdzie?.Siostra?.Szwagier?.Sąsiedzi?.Ufam im bardziej niż innym, lecz nie dość mocno.Jestem tutaj.Jechał.Już nie widział neonowych reklam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl