[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cyrus.Nie sam.Z Myrną Harden.Meredith musiała użyć wszystkich swoich talentówdyplomatycznych, aby uwolnić się od kłopotliwego klienta zAlabamy i szybko przynieść mu to, co zamawiał.Przypomniałasobie, że kiedyś gotowa była zamienić się z inną kelnerką, bylenie obsługiwać Myrny Harden.Teraz jednak nie postąpiłaby w tensposób.Podeszła do stolika i odezwała się uprzejmie; tylko jejoczy zachowały chłodny wyraz.- Dobry wieczór.Czy mam podać coś do picia, zanimwybiorą państwo coś z karty? - spytała grzecznie.Ciemne oczy Myryn błysnęły.- Ja nie piję - odparła zdecydowanym tonem.- Chybapamiętasz, Meredith?Meredith spojrzała jej prosto w oczy, nie zwracając w ogóleuwagi na Cyrusa.- Może się pani zdziwić, ale pamiętam, pani Harden -stwierdziła spokojnie.- A ja nazywam się panna Ashe.Starsza kobieta roześmiała się piskliwie, udając rozbawienie.- Jak na kelnerkę jesteś dość arogancka, nieprawdaż? -Zaczęła przekładać nerwowo przedmioty na stoliku.- Chciałabymobejrzeć menu.Meredith podała dwa jadłospisy.- Wezmę kieliszek białego wina - zamówił Cyrus, odchylającsię na krześle, aby lepiej obserwować reakcję Meredith.Irytowałogo napastliwe zachowanie matki.Ale sam był temu winien.- Zaraz podam - powiedziała Meredith.Czekając przy barzena przyrządzenie drinka, patrzyła badawczo na swoichantagonistów.Cyrus założył ciemny garnitur z tradycyjnymkrawatem.Kremowy kapelusz stetson spoczywał na półeczce podstołem.Cyrus starannie zaczesał do tyłu bujne włosy.Niewyglądał na człowieka, którego cokolwiek mogłoby wzruszyć.Szczupła twarz przybrała obojętny wyraz, a głęboko osadzone,brązowe oczy patrzyły pusto przed siebie.Jego matkazachowywała się niespokojnie.Rozglądała się nerwowo.Meredith potrafiła odczytać z tej mowy ciała bardzo wiele.Uśmiechnęła się powoli, chłodno, złośliwie, dokładnie w chwili,gdy spoczął na niej wzrok Myrny.Starannie umalowana twarz zrobiła się blada jak ściana.Mrożący wzrok dziewczyny sprawił, że Myrnie skręciły sięwnętrzności.To już nie była ta sama Meredith, którą wysłała zmiasta.Nie.Ta nowa Meredith sprawiała, że pani Harden zbierałosię na mdłości.Meredith przyniosła kieliszek i postawiła przedCyrusem.Idealnie spokojnymi dłońmi wyjęła następnie bloczek idługopis.W duchu dziękowała Henry'emu za to, że nauczył jąpewności siebie i opanowania.- To już niepotrzebne - odezwał się Cyrus, odsuwając menu.- Wezmę stek z sałatą.- Ja też - oficjalnym tonem zamówiła Myrna.- Półsurowy.Nie lubię spieczonego mięsa.- Zgadzam się - dodał Cyrus.- Dwa steki, półsurowe - powtórzyła Meredith półgłosem,rzucając ukradkowe spojrzenie Cyrusowi.- Tylko nie zupełnie surowe - powiedział, śmiało czytając wjej myślach.- Nie lubię, kiedy kawał mięsa rośnie mi bezczelniena talerzu.Meredith z trudem powstrzymała uśmiech.- Dobrze, proszę pana.To nie potrwa długo.Odeszła, aby przekazać zamówienie, a po paru minutach zlodowatą uprzejmością przyniosła talerze.- Zręcznie się spisuje, prawda? - zauważyła chłodno Myrna,kiedy zaczęli jeść.- Pamiętam, że raz wylała mi kawę nasukienkę.Zabrałeś mnie wtedy na lunch do tej wstrętnej kafejki.- Zdenerwowałaś ją wówczas - odparł bez ogródek Cyrus.Nie lubił o tym wspominać.Matka za wszelką cenę chciała zbić ztropu Meredith, dopiec jej jakoś.- Już nie będę - przyrzekła wyrozumiale Myrna.Delikatnym ruchem odkroiła kawałek steku i podniosła dowąskich ust.Przeżuwała starannie, zanim połknęła kęs mięsa.-Może wyszła za mąż.Spytałeś ją o to?Cyrus podniósł wzrok.- Nie musiałem.Widać, że nie wyszła.Myrna uśmiechnęła się.- Skoro tak sądzisz.Swoją drogą, to dziwne, nieprawdaż?Aadna dziewczyna, w jej wieku, wciąż niezamężna.- Chyba jestem za głupi, żeby zrozumieć, o co ci chodzi -ostro odpowiedział Cyrus i uśmiechnął się tak nieprzyjemnie, ażMyrna uniosła się na krześle.- Nie bądz niemiły, kochanie.Podaj mi sól, proszę.Posłusznie wyciągnął rękę.Skończył już jeść, lecz nawet niepoczuł smaku potraw.Rozpraszał go widok Meredith, krzątającejsię po sali.Poruszała się wdzięcznie, jak zawsze.A nawet ładniejniż kiedyś.Miała w sobie nową cechę - pewność siebie, połączonąz brakiem zahamowań.Nie była już tą nieśmiałą, czułą,zalęknioną dziewczyną, którą przed laty wziął do łóżka.Ale nadalgo podniecała.Zapalała w nim płomień, który z całych sił starałsię ugasić.Bez względu na niewytłumaczalną wrogość matkiwobec Meredith, musiał bronić się przed tą dziewczyną.Niemogła znów zawładnąć jego zmysłami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]