[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sięgnęła do popielniczki stojącej na stoliczku, wzięła długi niedopałek i wsunęła go w kącik ust.Lecz papieros wypadł jej spomiędzy warg.Schylając się, żeby go podnieść, wylała drinka.Zapomniała o papierosie i ukradkiem zaczęła wycierać kałużę papierową chusteczką, którą wyjęła z torebki.Miała nadzieję, że Leo nic nie zauważył.Myliła się.Gdy szła wyrzucić mokrą chusteczkę do kosza, zauważyła, że przestał pracować i patrzy na nią z twarzą bez wyrazu.- Papieros był zgaszony - wyjaśniła.- Nic się nie spaliło.- Podniosła niedopałek z podłogi, przez chwilę trzymała go w ręku, a potem włożyła z powrotem do popielniczki.Raptem zorientowała się, że Leo powie, iż go nie obchodzi, czy spotkała Sherry Dombrosio i o czym z nią rozmawiała.I tak się stało.Sekundę później właśnie coś takiego powiedział.- Nie obchodzą mnie babskie plotki.Zachowajcie je dla siebie.- Kiedyś lubiłeś, gdy ci o niej opowiadałam.Słyszałam, jak mówiłeś o niej klientom.Jacy interesujący i artystycznie uzdolnieni ludzie tu mieszkają.Kobieta, która sama robi sobie buty.Odwracając się do niej, rzucił:- Pewnie ona zaczęła rozmowę, mówiąc coś w stylu: „Jak ten twój żydowski mąż śmie dzwonić do mojego męża i go pouczać?" - Wpatrywał się w nią z kamienną twarzą, nie mrugnąwszy okiem.- Posłuchaj, szkoda, że cię ze mną nie było, skoro tak myślisz.Dobrze, powiem ci, jak było.To ja ją zaczepiłam.Myślisz, że stałam bezczynnie, słuchając, jak obrzuca cię inwektywami? - Łzy napłynęły jej do oczu.-Czy coś dobrego by z tego wynikło? - zapytała.- Nie masz do mnie ani krzty zaufania.Jesteś beznadziejny.- Dlaczego?- Masz żonę, która poświęca się dla ciebie, nie oczekując żadnej nagrody.Chcesz wiedzieć, co powiedziałam Sherry Dombrosio?- Ta sprawa jest już zamknięta.Zadzwoniłem do niego.Wyraziłem swoją opinię.On powiedział, żebym się odczepił.- I rzucił słuchawką.Taki mały, nic nie znaczący gnojek.Co on takiego wielkiego robi? Kartony na mleko.Nie zasługuje na to, by lizać ci ziemię pod stopami.- Wstała i zachwiała się, lecz złapała równowagę, oparłszysię o stół, po czym z pustą szklaneczką ruszyła w stronę kuchni.Łzy spływały jej po policzkach, gdy szła.Pokój pływał jej przed oczami.Siedzący przy biurku Leo wyglądał jakby się rozciągał, rozmywał i puchł.Nie słyszała też stukania butów o podłogę.Spojrzała w dół i zobaczyła, że nie ma ich na nogach: szła boso w samych tylko pończochach.Buty zostały przy kanapie wraz z zapalniczką i paczką koolsów.- Zjedzmy obiad- zaproponował Leo, wstając od biurka.- Wiedziałam, że to powiesz.Chcesz tylko, żebym ci usługiwała.Czy choć raz nie możesz mnie potraktować jak człowieka? Masz o mnie takie złe mniemanie.To działa na mnie destrukcyjnie.Te moje dolegliwości i kłopoty.Ty je spowodowałeś bezustannym wywieraniem na mnie presji, bezustannymi pretensjami.Nigdy mnie nie pochwaliłeś.Wiecznie jesteś niezadowolony.Sam sobie zrób ten cholerny obiad.- Weszła do kuchni, złapała dzbanek z kawą i wrzuciła go do zlewu.Wieczko spadło i wszystko dookoła zostało oblane kawą z fusami; widziała suszarkę, zaplamioną ścianę i czarną strużkę spływającą na podłogę.Kopnęła fragment dzbanka, który upadł w pobliżu jej nogi.W drzwiach stał Leo, obserwując ją w milczeniu.- Zostaw mnie - powiedziała, odwracając się do niego plecami.- Czy mogę sobie wziąć coś do jedzenia? Mogłabyś się przesunąć?- Proszę bardzo.- Wzięła z kuchenki patelnię z groszkiem, zdjęła pokrywkę i wysypała jej zawartość na podłogę.Ziarenka groszku rozsypały się po całej podłodze, odbijając się od jej bosych stóp.- Masz, poczęstuj się.- Zostawiam cię - powiedział.- Tak.Idź sobie.Zabiję się i będziesz się cieszył.- Słyszała, jak jej głos staje się coraz bardziej piskliwy, wręcz trudny do zniesienia.- Wynoś się! - krzyknęła za nim.- Będę w salonie - oświadczył.Przez chwilę stała nieruchomo, głęboko i powoli oddychając.A potem wzięła szufelkę i miotłę i zaczęła zamiatać podłogę.Rozbolała ją głowa.Co zrobię z warzywami? - zastanawiała się.Co podam do obiadu? Pozbierała z podłogi części dzbanka i zaczęła go składać.Rączka była wygięta.- Patrz' - zawołał z salonu Leo.- Co?! - odkrzyknęła, stojąc z dzbankiem w ręku.- Przyjdź i zobacz.Weszła do salonu.Leo stał przy oknie.Gdy podeszła do niego, wyciągnął rękę.- Co się dzieje? - zapytała.Niczego nie widziała.- Facet jedzie zygzakiem po szosie.- Leo, powiedziałam im, jakim jesteś wspaniałym i wyjątkowym człowiekiem.Tak bardzo cię kocham.I tak często o tobie myślę.Spojrzał na nią, a potem odsunął się, pocierając czoło.- Facet naprawdę nieźle się wstawił - mruknął.- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie -powiedziała Janet.- Chciałabym, żeby wszyscy byli tacy idealni jak ty.Zasługujesz na życie w lepszym świecie.Powinni cię otaczać lepsi ludzie.Ja się staram poprawić, ale nie bardzo mi to wychodzi.Potrafię tylko robić ci wyrzuty.Skinął głową albo jej się wydawało, że to zrobił; było to tak nieznaczne skinięcie, że nie była pewna.- Obiad jest naprawdę bardzo dobry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]