[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasami taśmy przewoził pracow-nik NBC, innym zaś razem zabierał je pilot.Dzisiaj, choć NBC wcale o tym nie wie-działo, rolę kuriera spełniał Perot.Ubrany był w sportową kurtkę, na głowie miał czap-kę w szkocką kratę, był bez krawata.Każdy, kto chciałby wyśledzić Perota, nawet niespojrzałby w stronę zwykłego posłańca NBC z jego zwyczajnym, drucianym pojemni-kiem. Arab Wings wyraził zgodę na ten podstęp.Potwierdził także, że mogą zabrać Pe-rota z Teheranu regularnym rejsem dla NBC.Po przylocie do Ammanu, Perot, Howell i Young oraz pilot wsiedli do drugiego sa-molotu i ponownie wystartowali.Gdy nabierali wysokości nad pustynią, Perot zasta-nawiał się, czy już całkiem oszalał, czy też jest najzdrowszym na umyśle człowiekiemna świecie.Było wiele niezwykle ważnych powodów, dla których nie powinien był lecieć do Te-heranu.Przede wszystkim tłuszcza może uznać go za najjaskrawszy symbol ciemiężą-cego ich amerykańskiego kapitalizmu i po prostu zlinczować.Niewykluczone było, żeDadgar dowie się, iż Perot jest w mieście, i spróbuje właśnie go aresztować.Ross niebardzo rozumiał motywy, które skłoniły Dadgara do zamknięcia Paula i Billa w więzie-niu, ale realizacja jego tajemniczych planów byłaby niewątpliwie ułatwiona, gdyby miałPerota za kratkami.Jeżeli Dadgarowi chodziło właśnie o pieniądze, mógłby wyznaczyćkaucję w wysokości stu milionów dolarów i być pewnym, że je dostanie.Ale pertraktacje w sprawie uwolnienia Paula i Billa utknęły w martwym punkcie.Perot chciał dostać się do Teheranu, żeby podjąć ostatnią próbę rozwiązania prawnego,zanim Simons wraz z grupą zaryzykuje życie w ataku na więzienie.Zdarzały się takie sytuacje w interesach, kiedy EDS było skłonne uznać porażkę.Ostatecznie jednak wszystko zawsze kończyło się zwycięstwem, Sam Perot bowiemuparcie nalegał, aby zrobić jeszcze jeden krok.Na tym właśnie polegało bycie szefem.Właśnie w taki sposób tłumaczył sobie to wszystko.Była to święta prawda, istniałjednak jeszcze jeden powód tej podróży.Po prostu nie mógł siedzieć wygodnie i bez-piecznie w Dallas, podczas gdy inni na jego polecenie ryzykowali życie.Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby został aresztowany w Iranie, jego koledzyi jego firma znalezliby się w o wiele gorszej sytuacji, niż obecnie.Zastanawiał się też czypowinien być ostrożny i pozostać, czy też iść za głosem sumienia i pojechać? Był to dy-lemat moralny.Rozmawiał na ten temat ze swoją matką.Wiedziała, że umiera.I wiedziała również, że nawet jeżeli Perot zdoła po kilkudniach powrócić cały i zdrowy, może już jej nie zastać wśród żywych.Rak gwałtownie147 wyniszczał organizm matki, ale nikt nie miał najmniejszego wpływu na jej umysł.Poj-mowała dobro i zło równie precyzyjnie jak zawsze. Nie masz wyboru, Ross  powiedziała. To twoi ludzie.Wysłałeś ich tam.Nieuczynili nic złego.Nasz rząd im nie pomoże.Jesteś za nich odpowiedzialny.To ty mu-sisz ich stamtąd wyciągnąć.Musisz lecieć.Znalazł się więc tutaj, przekonany, że postępuje najwłaściwiej, jeżeli nawet nie naj-mądrzej. Lear pozostawił za sobą pustynię i nabierał wysokości nad górami zachodniegoIranu.W przeciwieństwie do Simonsa, Coburna i Poche a, Perot nie zetknął się z fi-zycznym niebezpieczeństwem.Był zbyt młody, by wziąć udział w drugiej wojnie świa-towej i za stary do Wietnamu, wojna koreańska zaś skończyła się, kiedy chorąży Perotpodążał na nią na pokładzie niszczyciela USS  Sigourney.Strzelano do niego tylko raz,w czasie kampanii na rzecz jeńców wojennych, kiedy lądował w laotańskiej dżungli sta-rym DC  3.Słyszał świst, ale dopiero po wylądowaniu zorientował się, że samolot zo-stał trafiony.Jego najbardziej przerażającym przeżyciem, od czasów spotkań ze złodzie-jem na gazeciarskich trasach w Texarkanie, był moment, kiedy w innym samolocie nadLaosem wyleciały drzwi tuż koło jego fotela.Spał i kiedy się obudził, przez parę sekundposzukiwał lampki, zanim nie uświadomił sobie, że wychyla się z samolotu.Na szczę-ście, był przypięty pasem.Dzisiaj nie siedział koło drzwi.Wyjrzał przez okno i w przypominającej czarę dolinie między górami zobaczył Te-heran: bezładną zabudowę koloru błota ze sterczącymi z niej białymi wieżowcami.Sa-molot zaczął tracić wysokość. Dobra  pomyślał  lądujemy.Najwyższa pora, Perot, żebyś ruszył głową i zacząłwytężać umysł.W chwili, gdy samolot lądował, poczuł się spięty, podekscytowany, uważny, jego or-ganizm na zwiększonych obrotach produkował adrenalinę.Samolot kołował na miejsce zatrzymania.Kilku żołnierzy z pistoletami maszyno-wymi przerzuconymi przez ramię leniwie wlekło się przez pas startowy.Perot wysiadł.Pilot otworzył luk bagażowy i podał mu druciany pojemnik z taśma-mi.Perot i pilot ruszyli przez pas startowy.Howell i Young poszli za nimi z walizkamiw rękach.Perot błogosławił swój niepozorny wygląd.Pomyślał o swoim norweskim przyjacie-lu, jasnowłosym, wysokim adonisie, który narzekał, że wygląda zbyt imponująco. Je-steś szczęściarzem, Ross  mówił  Kiedy wchodzisz do pokoju, nikt cię nie zauwa-ża.A kiedy ludzie widzą mnie, spodziewają się zbyt wiele i nie mogę sprostać ich ocze-kiwaniom.Na pewno nikt by go nie wziął za posłańca.Ale Perot ze swoją przeciętną148 twarzą, mizernym wzrostem i ubraniami z domu towarowego był w tej roli przekony-wający.Weszli do budynku dworca lotniczego.Perot tłumaczył sobie w myślach, że wojsko,które zarządza lotniskiem, i Ministerstwo Sprawiedliwości, w którym pracuje Dad-gar, to dwie zupełnie różne instytucje rządowe i gdyby jedna z nich wiedziała, co dru-ga robi lub kogo szuka, to byłaby to najskuteczniej przeprowadzona operacja w histo-rii tego rządu.Podszedł do biurka i podał swój paszport.Podstemplowano go mu i oddano z powrotem.Poszedł dalej.Kontrola celna nie miała nic przeciwko temu.Pilot wskazał, gdzie ma zostawić pojemnik z taśmami.Zostawił go i podziękował pi-lotowi.Odwrócił się i zobaczył wśród oczekujących wysokiego, dystyngowanie wyglądają-cego przyjaciela  Keane a Taylora.Perot lubił Taylora. Cześć, Ross, jak poszło?  zapytał Taylor. Wspaniale  odparł Perot z uśmiechem. Nie szukali nikogo takiego jak ja.Wyszli z lotniska. Przekonałeś się  zapytał Perot  że nie przysłałem cię tu po to, żebyś zajmowałsię jakimiś administracyjnymi bzdurami. Tak, wiem  odpowiedział Taylor.Wsiedli do samochodu Taylora.Howell i Young zajęli miejsca z tyłu.Kiedy ruszyliz parkingu, Taylor oznajmił: Pojedziemy okrężną drogą, żeby uniknąć najgorszych zamieszek.Perot pomyślał, że nie brzmi to zbyt obiecująco.Wzdłuż drogi wznosiły się na wpół wykończone betonowe budynki, z dzwigami nadachach.Wyglądało na to, że prace przy nich zostały wstrzymane.Kiedy Perot przyj-rzał się im dokładnie, zauważył, że mieszkają w nich ludzie.Sprawiało to wrażenie traf-nego symbolu tego, jak szach zbyt szybko starał się ucywilizować swój kraj.Taylor mówił o samochodach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl