[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż innego mogło to oznaczać, jak nie to, że dała mu Aronę za żonę? A Arona nie była niewiniątkiem.Z wielu źródeł słyszał, jak dosadną edukację otrzymywały te kobiety Sokolników.Czyżby oczekiwała jakichś działań wstępnych? Pocałunków, kwiatów, przysiąg? Więc będzie je miała! Ale nie pozwoli, żeby traktowano go jak bandytę tylko dlatego, że domagał się swoich praw.Kiedy Egil zszedł na dół, Arona pobiegła na górę i szybko włożyła swoje najgrubsze i najbardziej zasłaniające jej postać szaty.Zaplotła warkocze i włożyła miękkie trzewiki.Egil i Maris rozmawiali cicho.Stara kronikarka przerwała w pół zdania i rzekła:— Nie, Egil córko Elyshabet, ja nic z tego nie rozumiem.A teraz chcę, żebyście obie poszły na górę i przyrzekły żyć jak siostry tak długo, jak tu jesteście.Arona zbadała spojrzeniem twarz Egila w półmroku.Podjęła decyzję.— Pozostanę tutaj przy ognisku — odparła.Zarówno Maris jak i Egil pokręcili głowami.Przyjrzała się zbyt muskularnym ramionom chłopaka i przypomniała sobie, jakie były silne, gdy obejmował ją wbrew jej woli.— Egil — powiedziała zrozpaczona — pójdziesz na górę.Ja nie będę tam mogła zasnąć.Zostanę tutaj i dotrzymam towarzystwa naszej pani.Zacisnął dłoń na jej przedramieniu.— Nie bądź niemądra, Arono — stwierdził tonem prześladowcy, który bliski jest osiągnięcia swego celu.Dziewczyna wbiła swoje krótkie, mocne paznokcie w jego rękę, ale bez powodzenia.— Pani! — krzyknęła z rozpaczą.Maris znowu podniosła głowę, tym razem całkowicie rozbudzona.— Nie chciałabym uwierzyć, że wzięłam na uczennicę złośnicę — powiedziała stanowczo.— Arono, nie wolno ci się jej bać.Musisz jednak nauczyć się sama przed nią bronić.— Idź pierwszy, Egilu.Ja przyjdę później — nie wiedząc, co począć, rzekła cicho dziewczyna.— Potem zaś zwróciła się do kronikarki: — Pani Lennis ma rację.Oni są inni.— Wysmarkała się w czystą chusteczkę, którą podała jej Maris.— Oni zachowują się jak Sokolnicy.Nie rozumiemy ich.Czy ty ich rozumiesz? Może czarownica ich rozumie.— Spojrzała w stronę drzwi.Staruszka pogładziła ją po włosach.— Jest już bardzo późna pora dla kogoś w wieku Dysydentki, lecz jeśli rzeczywiście obawiasz się, że Egil będzie cię napastowała, możesz spać ze mną tej nocy, ale tylko ten raz.Wiesz, że będziecie musiały nauczyć się żyć razem.Arona wiedziała i to przerażało ją najbardziej.Następnego ranka Egil, ubrany i uczesany, zbliżył twarz do jej twarzy.— Czego żądasz, moja mała siostrzyczko–przyjaciółko? — zapytał cicho.— Przysięgi, że będę ci wierny przez całe życie? Czy chcesz, żebym cię prosił na kolanach? Czy mam zapłacić twojej rodzinie? Wystarczy, że mi to powiesz.Jestem tutaj obcy i nie znam waszych zwyczajów.— Egil, musisz poprosić — rzekła strapiona.— Więc dobrze! Proszę teraz.— Nie.Jeszcze nie.Nie, kiedy boję się ciebie.— Powiedziałaś, że wystarczy cię poprosić! — syknął z wściekłością.— Zrobiłem to.A teraz mnie odtrącasz?! Nie wiem, jaką grę prowadzisz, ale lepiej bądź ze mną szczera.Uwolniła się z jego objęć.— Myślisz, że jestem twoją własnością! — wykrzyknęła wstrząśnięta.— Dobrze! Idź, zapytaj Loyse córkę Annet, jak to osiągnąć! I zostaw mnie samą! — Zabrała się do swoich obowiązków, a potem jęła dalej opisywać ostatnie zgromadzenie, podsuwając Egilowi pod nos stosowne fragmenty.Wpatrywał się w nią w zamyśleniu przez cały dzień: przy pisaniu i wykonywaniu prac domowych, przy posiłkach i później, kiedy siedzieli robiąc na drutach przy ognisku, i na krótko przed snem.Wymówiła się wcześnie i kiedy usłyszała, że wchodzi po drabinie, zeszła szybko na dół, ciągnąc za sobą swój koc.— Muszę go zacerować.— Potem siedziała szyjąc, póki oczy nie zaczęły jej się same zamykać.Egil nadal obserwował ją jak kot mysią norę.Ziewnęła więc, przeciągnęła się i wyszła z domu wspomniawszy o ubikacji.Okręciła się kocem i cicho wkroczyła na ledwie widoczną w mroku ścieżkę.Było za ciemno, żeby biec.Szła najszybciej jak mogła, wypatrując przeszkód.Którędy do Domu Czarownicy? Z równiny na zachodzie dobiegło ją ponure wycie jakiegoś Psa Jonkary.Brzeg koca wlókł się po mokrej, na poły zamarzniętej ziemi.Wyczuwała stopami najmniejsze nawet nierówności drogi, gdyż była w miękkich trzewikach, które nosiło się tylko w domu.Zatrzymała się, oddychając bezgłośnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]