[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Papiery były posortowane, choć niena tyle starannie, żeby wzbudzić podejrzenia.Kartki lekko przybrudzono, celowozawieruszono niektóre strony, poluzowano i powyciągano zszywki wszystkopo to, żeby nabrały pozorów autentyczności.Fachowcy z wydziału dokumentówwiedzieli, że Beech i Yarber do większości z nich nie zajrzą, lecz wrażenie robiłajuż sama ich waga.Postarzono nawet kartonowe pudełko.Do Trumble dostarczył je Jack Argrow, brat Wilsona, na wpół emerytowanyprawnik z Boca Raton na Florydzie.Odpis jego dyplomu został przesłany faksemdo więziennych biurokratów, a jego nazwisko figurowało na oficjalnie zatwier-dzonej liście adwokatów.Rolę Jacka Argrowa odgrywał Roger Lyter, agent z trzynastoletnim stażemi absolwent jednej z teksańskich szkół prawniczych.Nigdy dotąd nie spotkał Ken-ny ego Sandsa, który wcielił się w postać Wilsona Argrowa.Po raz pierwszy uści-snęli sobie ręce na oczach Linka, który spoglądał podejrzliwie na kartonowe pu-dło. Co tam jest? spytał. Moje akta odparł Wilson. Dokumenty dorzucił Jack.Link włożył rękę do pudła, pogrzebał w nim, pomacał i wyszedł z sali.Wilson położył na stole kartkę papieru. To oświadczenie.Przelej pieniądze do Panamy i daj mi kwit, żebym mógłim coś pokazać. Całość minus dziesięć procent? Zgodnie z umową.Postanowili nie kontaktować się z Geneva Trust w Nassau.Daremny trud, nie-potrzebne ryzyko.Nie poszedłby na to żaden bank.Gdyby spróbowali dokonaćprzelewu na warunkach Argrowa, natychmiast posypałyby się pytania.Do Pana-my przelano pieniądze CIA. Langley się niecierpliwi powiedział Jack. Niepotrzebnie.I tak jestem do przodu.Dokumenty wysypano na stół w bibliotece prawniczej.Beech i Yarber za-częli w nich grzebać, podczas gdy Argrow, ich nowy klient, przyglądał się temuz udawanym zainteresowaniem.Spicer miał do roboty coś ciekawszego wła-śnie rozgrywał cotygodniową partyjkę pokera. Gdzie jest sentencja? mruczał Beech, grzebiąc w papierach. I akt oskarżenia wymamrotał do siebie Yarber.250Znalezli to, czego szukali, usiedli i pogrążyli się w lekturze.Beech spudłował.Yarber trafił w dziesiątkę.Akt oskarżenia czytało się jak kryminał.Argrow, siedmiu innych bankierów,pięciu księgowych, pięciu maklerów, dwóch adwokatów, jedenastu handlarzy orazsześciu dżentelmenów z Kolumbii zorganizowało i kierowało dobrze prosperują-cym przedsiębiorstwem, które zajmowało się praniem pieniędzy z handlu narko-tykami.Zanim ich zinfiltrowano, zdążyli wyprać co najmniej czterysta milionówdolarów i wszystko wskazywało na to, że prym wiódł wśród nich Argrow.Yar-ber szczerze go podziwiał.Był bardzo inteligentnym, utalentowanym finansistą,nawet gdyby połowa zarzutów miała okazać się nieprawdziwa.Argrow szybko się znudził i poszedł na spacer.Skończywszy czytać akt oskar-żenia, Yarber pokazał go Beechowi.Ten przejrzał go z nie ukrywanym zadowole-niem. Facet musi mieć tęgi szmal stwierdził. Ani chybi zgodził się z nim Yarber. Czterysta milionów to tylkowierzchołek góry lodowej.Co z tą apelacją? Kiepsko.Sędzia trzymał się przepisów.Nie widzę żadnego błędu. Biedaczysko. Biedaczysko? Wyjdzie stąd cztery lata wcześniej niż ja. Oj, chyba nie, szanowny panie sędzio.Następne Boże Narodzenie spędzi-my na wolności. Naprawdę w to wierzysz? Oczywiście.Beech odłożył akt oskarżenia, wstał, przeciągnął się i przeszedł po sali. Dlaczego on milczy? szepnął, chociaż byli sami. Już po prawyborach. Cierpliwości. Cały czas siedzi w Waszyngtonie, a nasz list dotarł tam tydzień temu. Na pewno go nie zlekceważy.Pewnie myśli, zastanawia się, jak to rozegrać,i tyle.Najnowsze rozporządzenie Głównego Zarządu Więziennictwa kompletniezbiło naczelnika z tropu.Kto tam, do diabła, pracował? Ci ludzie gapili się namapę federalnych zakładów karnych i cały dzień dumali, któremu by tu zalezć zaskórę.Czy oni nie mieli nic lepszego do roboty? Ot, choćby jego brat, sprzedawcaużywanych samochodów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]