[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili przyprowadzono Sama, zdjęto mu kajdanki i zamknięto drzwi.Więzień miał w ręku nowe koperty, co adwokat zauważył natychmiast.— Kolejne zadania dla mnie? — zapytał podejrzliwie.— Tak, ale możesz poczekać z nimi, aż to się skończy.— Do kogo?— Jedna do rodziny Pinderów w Vicksburgu, gdzie podłożyliśmy bombę.Jedna do synagogi żydowskiej w Jackson, którą wysadziliśmy w powietrze.Może będą następne.Nie ma pośpiechu, bo wiem, że jesteś teraz zajęty.Ale byłbym wdzięczny, gdybyś mógł się tym zająć, kiedy już mnie nie będzie.— Co piszesz w tych listach?— A jak myślisz?— Nie mam pojęcia.Że przepraszasz?— Brawo, chłopcze.Przepraszam za to, co zrobiłem, żałuję za grzechy i proszę o przebaczenie.— Dlaczego to robisz?Sam zatrzymał się i oparł się o metalową szafę.— Ponieważ przez cały dzień siedzę w klatce.Ponieważ mam maszynę i papier.Nudzi mi się jak cholera, rozumiesz, więc chyba dlatego piszę.Ponieważ mam sumienie, może nie nazbyt czyste, ale mam je, a im bardziej zbliżam się do śmierci, tym mocniej żałuję tego, co zrobiłem.— W porządku, Sam.Dostarczę te listy.— Adam podkreślił coś w swoim notatniku.— Zostało nam parę ruchów.Piąty Obwód wciąż przetrzymuje nasz wniosek o stwierdzenie niewłaściwie prowadzonej obrony.Spodziewałem się jakiejś odpowiedzi, ale od dwóch dni nic się nie wydarzyło.Wniosek o uznanie cię za niepoczytalnego znajduje się w sądzie okręgowym.— To wszystko nie ma sensu, Adam.— Być może, ale ja się nie poddaję.Złożę tuzin kolejnych pism, jeśli będę musiał.— Nie podpiszę już nic nowego.Nie możesz ich złożyć, jeśli ich nie podpiszę.— Mogę.Są sposoby.— A zatem wypowiadam ci pracę.— Nie możesz wypowiedzieć mi pracy.Jestem twoim wnukiem.— Zawarliśmy umowę, w której napisane jest, że mogę wylać cię, kiedy tylko chcę.Mam tę umowę na piśmie.— To dokument pełen błędów, zaprojektowany przez niezłego adwokata amatora, ale mimo to całkowicie nieużyteczny.Sam zaciągnął się, wypuścił dym, a potem ponownie zaczął spacerować po pokoju.Zrobił pół tuzina kroków w stronę Adama, swojego obrońcy, teraz, później, i do końca życia.— Na poniedziałek wyznaczona została rozprawa rewizyjna — powiedział Adam zerkając w notatki i czekając na wybuch.Ale Sam przyjął to dobrze i nie mrugnął nawet okiem.— Jaki jest cel rozprawy rewizyjnej? — zapytał.— Rozpatrzenie prośby o ułaskawienie.— Kto ma ją rozpatrzyć?— Gubernator.— I sądzisz, że gubernator choć przez sekundę rozważa możliwość zastosowania prawa łaski?— Co mamy do stracenia?— Odpowiedz na pytanie, mądralo.Czy myślisz, przy całym swoim wykształceniu, doświadczeniu i prawnym geniuszu, czy naprawdę oczekujesz, że gubernator McAllister będzie zastanawiał się nad tym, czy mnie ułaskawić?— Być może.— Akurat.Jesteś głupi.— Dziękuję ci, Sam.— Nie ma za co.— Stanął przed Adamem i wycelował w niego zakrzywiony palec.— Mówiłem ci od samego początku, że ja, twój klient posiadający pewne prawa, nie będę rozmawiał z Davidem McAllisterem.Nie będę prosił tego głupca o łaskę.W ogóle nie będę go prosił.Nie będę kontaktował się z nim w żaden sposób.Takie są moje życzenia i przedstawiłem ci je, młody człowieku, na samym początku naszej współpracy.Ty zaś, choć jesteś moim obrońcą, zignorowałeś te życzenia i robiłeś dokładnie to, co chciałeś.Jesteś tylko adwokatem, niczym więcej.Ja z kolei jestem klientem i chociaż nie wiem, czego uczyli cię w twojej eleganckiej szkółce, to ja podejmuję decyzje.Sam podszedł do krzesła i wziął następną kopertę.Podał ją Adamowi mówiąc:— Oto list do gubernatora, w którym wnoszę o odwołanie poniedziałkowej rozprawy rewizyjnej.Jeśli go nie doręczysz, to zrobię jego kopie i doręczę je prasie.Zrobię wstyd tobie, Gamerowi Goodmanowi i gubernatorowi.Rozumiesz?— Tak.Sam odłożył kopertę na krzesło i zapalił papierosa.Adam podkreślił kolejny punkt swoich notatek.— Carmen będzie tutaj w poniedziałek.Nie jestem pewien co do Lee.Więzień przysunął sobie krzesło i usiadł.Nie patrzył na adwokata.— Czy Lee wciąż jest w klinice?— Tak, i nie jestem pewny, kiedy stamtąd wyjdzie.Chcesz, żeby cię odwiedziła?— Pozwól mi się zastanowić.— Pośpiesz się, okay?— Nie rozśmieszaj mnie.Słuchaj, mój brat Donnie był tutaj wcześniej.To mój najmłodszy brat.Chce cię poznać.— Czy należał do Klanu?— A cóż to za pytanie?— Bardzo proste.Odpowiedz na nie.— Tak.Należał do Klanu.— A zatem nie chcę się z nim spotykać.— Donnie nie jest złym człowiekiem.— Uwierzę ci na słowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]