[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyśl tylko o tych żołnierzach-ciężkoświatowcach.Nie mielibyśmy najmniejszych szans, gdyby wszczęli bunt.Tim zamyślił się nad tym, zamykając filtr, który właśnie wyczyścił.- Nie, nie sądzę, by ktokolwiek na tym okręcie zwrócił się przeciwko pani kapitan.- Ich na to stać.Mogą właśnie coś knuć, a jeśli jej nie ostrzeżemy.Tim uśmiechnął się.- Turner, nie sądzę, żeby pani kapitan potrzebowała naszych rad i ostrzeżeń.- To znaczy, że nie podpiszesz petycji? Nie pójdziesz z nami, żeby z nią porozmawiać?- Nie.Szczerze mówiąc, uważam, że postępujecie jak idioci.- Cieszę się, że tak myślisz.Komandor Sassinak jak zawsze prezentowała się absolutnie nieskazitelnie, choć musiała przecisnąć się przez te same wąziut­kie korytarze, w których Tim umazał sobie cały mundur.Rzuciła mu lodowaty uśmiech, który zamarł jej na wargach, gdy spojrzała w oczy Turnera.- Poruczniku Turner, proszę mi powiedzieć, czy czytał pan kiedyś przepisy dotyczące spisków na pokładzie?- Nie, pani kapitan, ale.- Nie? Nie służył pan również na tym okręcie, kiedy żołnie­rze-ciężkoświatowcy, ci sami, których pan się tak obawia, ocalili nas wszystkich.Gdyby chcieli wzniecić bunt, panie poruczniku, to mieliby po temu niejedną sposobność.Wykazuje się pan godnymi pożałowania uprzedzeniami i jeszcze bardziej żałosną tendencją do stosowania kulawej logiki.Ciężkoświatowcom, wchodzących w skład grupy rozpoznawczej od ponad czterdzie­stu lat.nie można nic zarzucić.Ufam im o wiele bardziej niż panu, gdyż dali mi ku temu powody.Nie chcę więcej słyszeć podobnych bzdur i proszę nie szerzyć takich plotek.Czy to jest jasne?- Tak jest, pani kapitan.Sassinak kiwnęła głową i Tumer oddalił się pospiesznie.Tim stał wyprężony na baczność jak struna, wstydząc się swych poplamionych dłoni i zabrudzonego munduru.Wargi pani kapi­tan drgnęły, powstrzymała się od uśmiechu.- Nauczyłeś się czegoś, Timran?- Tak, pani kapitan.Ja.nauczyłem się na pamięć przepisów.- Najwyższa pora.Na szczęście wszystko skończyło się pomy­ślnie.Od tej pory możesz uważać, że cały czas działałeś zgodnie z rozkazami.Czy to jasne?Wcale nie było jasne, ale starał się nie zrobić głupiej miny.Pani kapitan westchnęła i zaczęła tłumaczyć.- Tim, ten drugi statek, który nadleciał z planety Ryxich.nie należał do piratów.To legalny transportowiec latający na kontra­kcie dostawczym dla Ryxich.Przybył w odpowiedzi na sygnał ratunkowy.- Tak jest, pani kapitan - odpowiedział, choć nadal nie miał , pojęcia, o co chodzi.- Ze względów politycznych, o których bez wątpienia później usłyszysz nieco więcej, twoja pochopna interwencja okazała się korzystna dla Floty i Federacji.Wszyscy spoza okrętu powinni uważać, że działałeś na moje polecenie.Dlatego też nigdy i nigdzie, nie możesz wspomnieć, że twoje działania w wahad­łowcu to twój własny genialny pomysł.Robiłeś to, co ja ci kazałam.Czy teraz rozumiesz?Zaczynał trochę rozumieć, zaś z głosu pani kapitan wynikało, że powinien przyjąć polecenie do wiadomości i nie zadawać pytań.- Powiedziałam o tym również Goriemu, wszystkie zaś po­przednie uwagi zostały usunięte z dokumentacji.A więc to poważna sprawa, ale przynajmniej nie będą mu do końca życia wypominać tego, co uczynił.Na jego twarzy poja­wiły się pierwsze oznaki nadziei.- Timran, wysłuchaj mnie z uwagą.Jesteś urodzonym szczęś­ciarzem.To bezcenna cecha, ale nie polegaj na niej zbytnio.By zostać admirałem, potrzeba czegoś więcej niż szczęścia.- Tak jest, pani kapitan.Jeśli mogę spytać - czy tym ludziom nic się nie stało? Tym z sań powietrznych?- Nie, czują się dobrze, może nawet spotkasz ich któregoś dnia.Pamiętaj o tym, co powiedziałam.- Tak Jest, pani kapitan!- I sprzątnij tu przed obiadem.Z tymi słowami zniknęła - istne uosobienie wdzięku i władzy, co wspominał potem przez wiele lat.ROZDZIAŁ SZESNASTYSassinak powróciła na mostek przez pokład żołnierski, ponie­waż chciała spotkać się z ich dowódcą.Zdawała sobie sprawę, że ostatnie wydarzenia mogły zaalarmować załogę i wzmóc ich podejrzliwość w stosunku do ciężkoświatowców.Zastała majora Curralda przy inspekcji uzbrojenia.Na przy­witanie skinął jej głową z pewnym roztargnieniem.- Pani kapitan, jeśli ma pani chwilę czasu.- Oczywiście, panie majorze.Poprowadził ją do swego biura.Sass zauważyła, że stoją tu fotele zarówno dla ciężkoświatowców, jak i dla słabiej zbudo­wanych ludzi.Nie usiadła na żadnym z nich, lecz odwróciła się, by popatrzeć na hologramy, umieszczone na ścianie naprze­ciwko biurka.Drużyna piłkarska w czystych mundurach, usta­wiona w równe rzędy, zdjęcia tych samych graczy w akcji, zachlapanych błotem, o wiele młodszy Currald schodzący na linie z urwiska, dwóch młodych żołnierzy marynarki (czy jed­nym z nich był Currald?) z twarzami pokrytymi farbą kamuflażową, z bronią bojową w dłoniach.Rozdanie dyplomów.Cur­rald otrzymuje własną kapsułę.Ktoś inny na hologramie w czar­nej ramce.- To mój najlepszy przyjaciel - odezwał się Currald, gdy zatrzymała wzrok na ostatnim obrazie.- Zginął na Jermie, gdy ja ciągle jeszcze latałem wahadłowcem.Swojemu synowi dał moje imię.- Odchrząknął basem.- Nie o tym jednak chciałem z panią porozmawiać.Wahałem się, nie chcąc przeszkadzać pani na głównym pokładzie, ale.- Znów odkaszlnął.- Z przykrością muszę stwierdzić, że czekają nas kłopoty.Sassinak pokiwała głową.- Wiem o tym i z góry chcę panu powiedzieć, co zrobimy.-Jego twarz zastygła w charakterystycznej dla ciężkoświatowców minie, będącej reakcją na zagrożenie- - Panie majorze, wiem, że jest pan lojalnym żołnierzem, a gdyby chciał pan bronić interesów ciężkoświatowców moim kosztem, zrobiłby to pan już dawno.Nieraz rozmawialiśmy o polityce, doskonale zna pan moje stano­wisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl