[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokąd się udała? Przed siebie? Ależ nie, intuicja podpowiedziała jej, że powinna się skierować ku morzu i dalej, do miejsca, gdzie wiele lat temu gigantyczna eksplozja zatopiła cały archipelag.Kryształ zaczął świecić długo przed osiągnięciem celu, a maksymalną jasność osiągnął tam, gdzie kiedyś znajdowała się jaskinia, w której zostali pogrzebani odważni Pyrrusanie, polegli podczas szturmu na cytadelę wroga.Teraz przetaczały się tu fale nieprzyjaznego wzburzonego oceanu."Temuchin" to świetny statek, ale nie jest łodzią podwodną ani batyskafem.Nurkowanie musiało się odbyć z wykorzystaniem innych środków technicznych.Meta zawróciła, odkładając na nieokreślony czas ekspedycję Podwodną.Jason pochwalił ją.- To, czego się dowiedziałaś, jest bardzo ważne.- Naprawdę? - zdziwiła się.- Oczywiście.Wiem teraz na pewno, że wszystkie te cyborgi przysyłał na Pyrrusa osobiście Theodor Solvitz.Mścił się na nas.- Jak to?- Właśnie rozmawiałem z Naxą.Wiesz, co mi powiedział? Udało im się stwierdzić, że wszystkie cyborgi, niezależnie od środowiska, do którego były przeznaczone, wychodziły z morza.A ty mówisz, że niepotrzebnie się przeleciałaś.Jason podszedł do okna.Na zewnątrz szalała ulewa z gradobiciem.A na horyzoncie niebo było błękitne i morze błyszczało w promieniach słońca.- Ach, gdyby wtedy udało mi się was powstrzymać! - wyrwało mu się.Meta nie odpowiedziała.Po co? Przecież wiedziała, że chodzi o ten, fatalny wybuch bomby atomowej.- Kiedy startujemy? - rzeczowo zapytał Kerk, gdy lista załogi został uzgodniona, a każdy z uczestników wyprawy miał już wyznaczonego zastępcę na planecie.- Jeśli o mnie chodzi, im prędzej, tym lepiej - odpowiedział Jason.- Ale zapytaj Metę.Podczas lotu ona dowodzi.Kerk milczał chwilę, a potem zadał jeszcze jedno pytanie: - Jak sądzisz, wygramy kiedyś z tą planetą?- Kiedyś wygramy - odpowiedział filozoficznie Jason.- Ale my dwaj akurat nie mamy się do czego spieszyć.Centrum Galaktyki jest obszarem szczególnym.Na wielu tamtejszych planetach jest jasno nawet w nocy.Niebieskie albo zielone niebo po zachodzie słońca staje się nie czarne, ale złote z powodu obfitości gwiazd.Ale to dotyczy tylko samego centrum.Nieco dalej, w pasie środkowym, gdzie znajduje się większość zamieszkanych planet, noce nie są tak promienne.Skomplikowane, nakładające się na siebie grawitacyjne i elektromagnetyczne pola tak mocno zniekształcają metrykę przestrzeni, że z definicji wykluczają podróże za pomocą skoków podprzestrzennych.Archie usiłował wytłumaczyć Mecie, na czym polega to zjawisko, ale ona po wysłuchaniu kilku zdań machnęła ręką.Skoro nie można skakać w podprzestrzeń, to nie można i już.Ona nie jest fizykiem, jest pilotem.Cała jej robota to naciskać na gaz i obserwować przyrządy.Przyrządy zaś sygnalizowały obecność planet w ilościach niezwykłych dla mieszkańca galaktycznych peryferii.Planet było tu do licha i trochę, w tym wiele ziemiopodobnych.I zamieszkanych.Walczących ze sobą, zawierających sojusze, handlujących, rywalizujących.A były też takie, których mieszkańcy nie podejrzewali nawet istnienia sąsiadów, a tym bardziej międzygwiezdnych środków transportu i Ligi Światów.Naturalnie, takie planety często nawet nie trafiały na stronice galaktycznych atlasów.Stary Chiron, posługujący się w swoich wędrówkach wyłącznie skomplikowanym hiperprzestrzennym przejściem, naiwnie sądził, że każdy Jolk czy inny Orhoman można znaleźć w pierwszym lepszym wojskowym albo i cywilnym informatorze.Prawda zaś była taka, że globy te nie figurowały w żadnych informatorach.Drogę do nich zapomniała czy też wyrzuciła z pamięci ludzkość maszerująca ostro w przyszłość.W innym przypadku Revered Berwick nie przekazywałby Jasonowi tak niekompletnych danych - szyfrogram został wysłany z centrum Galaktyki mniej więcej z okolicy gromady kulistej o numerze takim to a takim.Chcesz mieć dokładniejsze dane, poszukaj sam, nie jesteś dzieckiem! Czy stary i nader poważny Berwick pozwoliłby sobie na żarty wobec młodego przyjaciela? Wiadomo, że Korpus Specjalny ma najlepsze gwiezdne mapy w całej Galaktyce.Są na nich i takie światy, o których nie słyszeli ani biznesmeni, ani politycy.A Korpus - tak.Korpus miewał już problemy nawet z takimi zapyziałymi globami.Na przykład w jakiejś dziurze wyrósł maniak wynalazca, zbudował mocny nadajnik i dawajże figlować w eterze.Więc zaraz go pakowali do kartoteki.I planetę też.Kiedy indziej jacyś spryciarze wymyślili, że na dzikim globie postawią sobie bazę wojskową - i już siedzieli w kartotece! I baza, i planeta.Albo zdarzały się takie numery: światy, będące w stadium krańcowego regresu, wpadały w oko agentom Korpusu przypadkowo albo na skutek jakichś awarii.Takie też zapisywano w kartotece, na wszelki wypadek.Nawiasem mówiąc, powstał nawet specjalny program badania i klasyfikacji zdegradowanych planet, utworzono też fundusz pomocy słabo rozwiniętym cywilizacjom.Ale problem przekraczał siły Ligi Światów, która ciągle nie mogła zająć się nim poważnie.A Korpus Specjalny? Oni mają swoje lokalne, konkretne zadania.Trzeba im przyznać, że wypełniają je nieźle.Ale nawet najlepsi znawcy Korpusu nie mieli zielonego pojęcia o Agreasy, Jolku, Orhomanie, Delfie i Dardanelli.Natomiast Jason i Meta byli trochę w lepszej sytuacji.Po prostu już byli na Jolku.Pozostałe światy, jak podpowiadała logika, musiały się znajdować gdzieś w pobliżu, oczywiście też w centrum Galaktyki.Niepełne dane nie pozwalały na precyzyjne wyliczenie namiarów, ale istniały pewne przypuszczenia i hipotezy.Poszukiwania nie odbywały się więc zupełnie na oślep.Do tego zawsze istniała szansa na spotkanie z pilotem jakiegoś czółna kursującego na miejscowych liniach i zasięgnięcie języka! Ale na razie żadnego obiektu nie było w okolicznej przestrzeni, to znaczy w promieniu setek tysięcy kilometrów Pyrrusanom przyszło więc lądować na pierwszym lepszym globie ziemskiego typu, żeby przeprowadzić rekonesans i - być może - sprecyzować trasę.Żeby wszystko było w porządku, już z orbity usiłowali nawiązać łączność radiową, ale odnotowano zerową aktywność w eterze.Oddelegowano więc czółno z dziesięcioosobową załogą.W trakcie lądowania spektrometr odnotował na powierzchni globu znaczne ilości metalu nagromadzonego w jednym miejscu.W tamten właśnie region udała się ekipa zwiadowcza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]