X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po drugiej stronie kempingu. To może byście przynieśli trochę wody. pan Weasley zwrócił się doRona, Harry ego i Hermiony, wręczając im czajnik i parę rondli  a my tymcza-sem znajdziemy trochę drewna na ognisko. Przecież mamy tu piec  powiedział Ron. Możemy po prostu. Ron, antymugolskie środki bezpieczeństwa!  przypomniał mu pan We-asley, wciąż bardzo podekscytowany. Prawdziwi mugole na kempingu zawszerozpalają ognisko, żeby sobie coś ugotować.Sam widziałem!Po krótkim zwiedzeniu namiotu dziewczynek, nieco mniejszego od namiotuchłopców, ale pozbawionego kociego zapachu, Harry, Ron i Hermiona wyprawilisię na drugi koniec kempingu z czajnikiem i rondlami.Teraz, gdy wzeszło słońce i mgła opadła, ujrzeli całe miasto namiotów, rozcią-gające się we wszystkie strony.Szli powoli, rozglądając się z ciekawością dooko-ła.Dopiero teraz Harry zaczął sobie zdawać sprawę z tego, ilu czarodziejów musi55 być na świecie; do tej pory jakoś nie myślał o tych, którzy mieszkają w innychkrajach.Obozowicze zaczynali się budzić.Pierwsze wychynęły z namiotów rodzinyz małymi dziećmi; Harry jeszcze nigdy nie widział tak małych czarownic i cza-rodziejów.Jakiś mały, najwyżej dwuletni chłopczyk przycupnął przy wielkim na-miocie w kształcie piramidy, trzymając w ręku różdżkę i z uciechą dzgając niąnagiego ślimaka w trawie, który powoli powiększał się do rozmiarów salami.Wła-śnie przechodzili obok niego, gdy z namiotu wypadła matka. Ile razy mam ci powtarzać, Kevin? NIE WOLNO  DOTYKA R�%7łD%7łKI  TATUSIA.ojej!!!Niechcący nastąpiła na wielkiego ślimaka, który rozpękł się z trzaskiem.Jejkrzyki niosły się za nimi długo, pomieszane z wrzaskami chłopczyka:  Popękałaśślimaka! Popękałaś ślimaka!Nieco dalej zobaczyli dwie małe czarodziejki, niewiele starsze od Kevina, któ-re latały na dziecinnych miotełkach tuż nad trawą.Dostrzegł je już przedstawicielMinisterstwa Magii i kiedy przebiegał obok Harry ego, Rona i Hermiony, usły-szeli, jak mruczy pod nosem: W biały dzień! A rodzicom pewno nie chce się wstać, żeby przypilnowaćswoje dzieci.Tu i tam dorośli czarodzieje wyłaniali się z namiotów i zabierali do przygo-towywania śniadania.Niektórzy rozglądali się ukradkiem i wyczarowywali ogieńróżdżkami, inni wyjmowali mugolskie zapałki i pocierali je o pudełka z takimiminami, jakby byli pewni, że nic z tego nie wyjdzie.Trzech czarodziejów z Afry-ki rozprawiało o czymś z przejęciem; wszyscy mieli na sobie długie białe szatyi piekli na rożnie coś, co przypominało królika.Grupa amerykańskich czarow-nic w średnim wieku plotkowała wesoło pod rozpiętym między linkami dwóchnamiotów transparentem, na którym było wypisane: INSTYTUT CZAROWNICZ SALEM.Z namiotów, które mijali, Harry wychwytywał strzępy rozmów w nieznanych mu językach, a choć nie rozumiał ani słowa, wyczuwał w tych głosachwielkie podniecenie. Czy coś jest nie tak z moimi oczami, czy naprawdę wszystko zrobiło sięzielone?  zapytał nagle Ron.Z jego oczami było wszystko w porządku.Weszli między grupę namiotów po-rośniętych gęstą koniczyną, tak że wyglądały jak małe, dziwaczne pagórki.Z na-miotów wyglądały roześmiane twarze.A potem usłyszeli, że za ich plecami ktośwykrzykuje ich imiona. Harry! Ron! Hermiona!Był to Seamus Finnigan, ich kolega z czwartej klasy.Siedział przed porośnię-tym koniczyną namiotem, z jasnowłosą kobietą, która musiała być jego matką,i swoim najlepszym przyjacielem, Deanem Thomasem.Obaj byli z Gryffindoru.56  Jak wam się podobają nasze dekoracje?  zapytał Seamus, uśmiechającsię szeroko, kiedy Harry, Ron i Hermiona podeszli, by się z nim przywitać.Ministerstwo nie jest nimi zachwycone. A niby dlaczego mielibyśmy się wstydzić naszych barw narodowych? obruszyła się pani Finnigan. Powinniście zobaczyć, jak wyglądają namiotyBułgarów.Mam nadzieję, że kibicujecie Irlandii?  dodała, świdrując spojrze-niem Harry ego, Rona i Hermionę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl