[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc chcą zniszczyć miasto.- Tylko „wysterylizować”.- Słyszałeś kiedyś, jak Allgood mówi o Masie?- Często.„Robactwo”.Zniszczy całe Megalopolis bez zmrużenia oka.Wszystko gotowe do wyjazdu? - Raczej tak.- Kierowca?- Zaprogramowany do swojej misji.- Zrób zastrzyk Srengaardowi, żeby siedział spokojnie.Kiedy ruszymy, nie będziemy mieli czasu się nim zajmować.Więzień zesztywniał w fotelu.Wielki mężczyzna odwrócił się i spojrzał na Srengaarda szarymi oczami pozbawionymi wyrazu.W jednej ręce trzymał strzykawkę.Chirurg poczuł ukłucie.Chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał.Powoli zasnął.Rozdział 13Harrey siedział na ławeczce obok przytomniejącej Lizabeth i patrzył na nią.Pięć osób znajdowało się w przestrzeni niewiele większej od skrzyni towarowej.Jedna jarzeniówka zawieszona nad głową młodej kobiety dawała żółtawą poświatę.Naprzeciwko siedzieli Igan i Bonmur.Ich nogi były oparte o ciało Srengaarda.Ten ostatni leżał na podłodze, związany, zakneblowany i nieprzytomny.Harrey wyjaśnił żonie, że są w drodze już od dłuższego czasu.Lizabeth miała mdłości i chciało się jej wymiotować.Było to dziwne, ale myśl, że nosi swoje dziecko, uspokajała ją.Według Pottera, dopóki będzie w tym stanie, przeżyje bez racji enzymów.Chirurg myślał zapewne, iż embrion powróci do probówki, kiedy tylko znajdą się na miejscu.Lecz Lizabeth podjęła decyzję: sprzeciwi się temu! Chciała nosić swojego syna aż do rozwiązania, mimo iż żadna kobieta nie robiła tego od tysięcy lat.- Nabieramy prędkości - stwierdził Igan.Musimy znajdować się na trasie lotniczej.- Czy będą punkty kontroli? - spytał Bonmur.- Na pewno.„Punkty kontroli” zamyślił się Harrey.Rzecz jasna, SB zrobi wszystko, żeby ich złapać.Zastanawiał się nad tym, co się stanie z megalopolią.Chirurdzy mówili o gazie toksycznym, który był wypuszczany przez wywietrzniki i głośniki.Centrum miało wiele rodzajów broni do swojej dyspozycji.Na ostrym zakręcie Harrey przytrzymał żonę za ramię.Nie wiedział co myśleć o decyzji Lizabeth.To było.dziwne.Nie obleśne czy niesmaczne, ale po prostu dziwne.Instynktownie starał się wyczuć niebezpieczeństwo.Lecz w tym pudle jedynymi wrogami były zapachy oliwy i potu.- Co jest wokół nas - spytał Bonmur.- Rupiecie, to pudło obłożono wszystkim, co nawinęło się pod rękę.- Rupiecie! - obruszył się Harrey.Nie najprzyjemniej podróżowało się wśród gratów.Ręka Lizabeth poszukała jego dłoni.- Harrey?- Tak moja droga?- Czuję się dziwnie.Harrey spojrzał z przerażeniem na lekarzy.- Wszystko będzie dobrze - odparł Igan.- Harrey - ciągnęła Lizabeth - nie wydostaniemy się stąd.- Nie mów tak - szepnął nerwowo.Spojrzała na niego, a później na chirurga, którego oczy błyszczały metalicznie.Czyżby też był Cyborgiem? Jego lodowaty wzrok spowodował, że Lizabeth straciła zimną krew.- To nie o siebie się boję, lecz o mojego syna!- Proszę się uspokoić - doradził Igan.- Nie mogę, nigdy tam nie dojedziemy!- Nie wolno tak mówić.Nasz kierowca jest najlepszym z Cyborgów.- Mimo to nie uciekniemy im - upierała się Lizabeth.- Uspokój się lepiej!Harrey nareszcie znalazł okazję do zamanifestowania swego instynktu opiekuńczego.- Nie mów do niej tym tonem! - warknął.- Ty też Durant - zareplikował Igan.- Mów ciszej! Wiesz przecież, że droga naszpikowana jest stacjami nasłuchowymi.Tylko w razie absolutnej konieczności powinniśmy się odzywać.- Nic nam nie pomoże - jęknęła Lizabeth.- Nasz szofer zrobi wszystko, co będzie możliwe, aby nas dowieźć.- Możliwe - szepnęła Lizabeth i zaczęła szlochać.- Zobacz, co żeś pan zrobił! - wrzasnął Harrey.Z ciężkim westchnieniem Igan podał jej pigułkę.- Co to?- Środek uspokajający.- Nie chcę tego.Och nie!- To dla pani dobra.Stres może spowodować odszczepienie embrionu.Jest pani świeżo po operacji.- Ona tego nie chce - zapienił się Harrey.- Musi to wziąć - nalegał Igan.- Jeśli zechce.Igan z wysiłkiem zachował spokój.- Durant, staram się uratować wasze życie.Jeśli się pan złości.- Oczywiście, że się złoszczę.Mam dosyć słuchania rozkazów!- Jeśli pana uraziłem, przepraszam, ale muszę uprzedzić, że pańska reakcja spowodowana jest modelunkiem genetycznym.Ma pan nadmiar instynktu opiekuńczego.Pańska żona natomiast ma nadmiar instynktu macierzyńskiego.Wasze modelunki były wadliwe, ale jeśli się uspokoicie, wszystko pójdzie dobrze.- Wadliwe? Kto to powiedział? Założę się, że jesteś pan zwykły Steryl.- Durant, siedź cicho! - przerwał Bonmur grubym głosem.Harrey spojrzał na drugiego chirurga.Był zafrapowany kontrastem pomiędzy małą głową i wielkim korpusem.Według niego, w twarzy Bonmura nie było już nic ludzkiego.- Nie możemy kłócić się cały czas - dodał Bonmur.- Nie jesteśmy wybrakowani - odparł Harrey.- Być może nie - odparł Igan - - ale jedno jest pewne: w tej chwili bardzo zmniejszacie nasze szansę przeżycia.Proszę to połknąć -- dodał podając Lizabeth pigułkę.Wzięła z wahaniem.Miała ochotę rzucić tym w twarz lekarzowi, ale w końcu, gdy Harrey skinął głową, połknęła ją.- Teraz proszę się odprężyć.Tymczasem Srengaard zaczął odzyskiwać przytomność.Czuł jak jego ciało bezładnie turla się na zakrętach.Czuł zapach potu, słyszał szum silnika.Czuł knebel i więzy.Otworzył oczy.Najpierw nic nie widział.Po chwili mógł rozróżnić sufit, jarzeniówkę, jakąś nogę i jakąś kropkę, która nagle zaczęła migać.- Kontrola! - szepnął Igan.- Cisza!Ciężarówka zwolniła i stanęła.Srengaard dalej obserwował pomieszczenie.Jakiś metalowy pręt wystający spod ławki dotknął jego policzka.Srengaard poruszył głową i poczuł jak pręt zaczepia o knebel i powoli zaczyna go wysuwać.Szybko spojrzał na innych.Lizabeth siedziała spięta, z twarzą zakrytą dłońmi.Z zewnątrz dochodziły jakieś głosy.Po chwili Lizabeth opuściła ręce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]