[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim siostra Consuelo zdążyła dać wyraz swemu zdumieniu, Augusto Aixelŕ powiedział: To była sypialnia mojej matki, która tutaj spędziła wiele długich lat, gdy chorowała, i tutaj umarła; my obaj, mój ojciec, a potem ja, zachowaliśmy to pomieszczenie w takim samym stanie, w jakim było, kiedy ona je opuściła; służba ma polecenie utrzymywać tu porządek i zmieniać pościel, ale od tamtego dnia nikt tu nie spał.Czasami, dodał zniżając głos, przychodzę do tego pokoju na chwilę, sam, i siadam na tym krześle, na którym ona lubiła przesiadywać godzinami, wyglądając przez okno.Pozwoliłem sobie przyprowadzić siostrę tutaj, bo chciałem, żeby siostra to zobaczyła; nigdy nikomu nie pokazywałem tej sypialni.Siostra Consuelo podeszła do okna i rozchyliła kretonowe zasłony; ujrzała nisko w dole sad i staw, po czym zaSũnéła zasłony z powrotem i oparła się o brzeg biurka.Augusto Aixelŕ ujął ją pod ramię.Ależ siostra zbladła, dobrze się siostra czuje? Nic nie mówiąc pozwoliła się prowadzić przez cały dom, aż znaleźli się na ganku.Tutaj papuga przywitała ją swoim piskliwym i mechanicznym aktem strzelistym.Zbliżał się wieczór.Proszę usiąść, każę podać coś do picia, powiedział dziedzic.Nie, niech się pan nie trudzi.i niech pan nie odchodzi, poprosiła zakonnica, ten spokój lepiej na mnie podziała niż cokolwiek innego i nigdzie nie poczuję się tak dobrze jak tu.Zamknęła oczy i siedziała nieruchomo; jej twarz zachowała tę samą bladość, a klatka piersiowa poruszała się jak po wyczerpującym wysiłku.Trwało to jakiś czas.Augusto Aixelŕ przyglądał się jej w milczeniu.Bez żadnego uprzedzenia, dyskretnie, pojawiła się Pudenciana ze szklanką zimnej wody.Dziedzic wziął szklankę i bez słów dał znak służącej, żeby ich zostawiła samych.Potem dotknął wolną dłonią policzka zakonnicy i poczuł, że jest ciepły jak w gorączce.Ona zaś, czując dotyk jego ręki, otworzyła oczy i zwróciła ku niemu spojrzenie pełne najgłębszego smutku.Proszę napić się wody, powiedział podając jej szklankę.Zakonnica wypiła całą wodę małymi łykami, po czym wstała i wyszła, bez wyraźnego powodu opuszczając ganek, jakby w odpowiedzi na wezwanie kogoś z zewnątrz.Augusto Aixelŕ wciąż siedział na swym miejscu; zobaczył, że zakonnica przechodzi przez ogród, a potem znika pod łukowato przystrzyżonymi cyprysami tworzącymi rodzaj wejścia do sadu; wtedy podniósł się i ruszył za nią z umyślną powolnością.U wejścia do sadu przystanął i patrzył: zakonnica szła ścieżką pomiędzy zasianymi grzędami, zatopiona w myślach.Rozumiejąc, że nie chce, aby jej przeszkadzano, dziedzic stał w miejscu, nie robiąc nic, co by zdradziło jego obecność.Zagrzmiało; podniósł oczy i ujrzał nadciągające burzowe chmury.Dogonił siostrę Consuelo już nad stawem i powiedział: Zaraz zacznie padać, lepiej wejdźmy do domu.Ale ona nie dosłyszała tego, co mówił: pochylona nad brzegiem patrzyła zafascynowana w mętną wodę.Proszę się za bardzo nie zbliżać, ostrzegł ją Augusto Aixelŕ stając tuż obok, to zdradliwy staw: tu jest dużo głębiej, niż się wydaje, a brzegi są śliskie od mułu, nie ma czego się chwycić; ludzie powiadają, że dawno temu utopiła się tutaj nieszczęśliwa zawiedziona dziewczyna i podobno od tej pory miejsce to jest przeklęte.Zakonnica przeżegnała się, nie odrywając jednak wzroku od stawu.Chmury zakryły niebo i zaraz powierzchnia wody poczerniała; przez chwilę cień obłoków kładł się na niej tworząc nieokreślone kształty jakichś postaci, które zdawały się zamieszkiwać ciemną głębię; ale zanim nabrały one jakiegokolwiek wyrazu, z nieba zaczęły padać grube krople i na wodzie powstało mnóstwo małych kręgów.Krople zmieniły się wkrótce w ulewę.Ponieważ zakonnica wciąż tkwiła bez ruchu, obojętna na deszcz, Augusto Aixelŕ objął ją za ramiona i zmusił do odwrotu.Szybciej, bo przemokniemy, krzyknął na tyle głośno, by go usłyszała poprzez huk grzmotów.Razem pobiegli w stronę domu błotnistą dróżką przez sad.Za kurtyną deszczu, wstrząsaną wiatrem, z trudem zdołali dojrzeć niewyraźne zarysy cyprysowej bramy.Augusto Aixelŕ nadal podtrzymywał siostrę Consuelo, jak gdyby nie chcąc dopuścić, żeby przewrócił ją porywisty wicher, który chłostał gałęzie drzew i przyginał do ziemi łodygi pomidorów.Ona zaś pozwalała się prowadzić czy niemal nieść, uległa i słaba, tak jakby jej z natury silne ciało przejęło tę słabość od zgnębionego i upadającego ducha.Dotarłszy do ganku zatrzymali się i przez kilka chwil stali objęci uściskiem; przestraszona papuga skrzeczała; Augusto Aixelŕ zbliżył usta do ust zakonnicy, ale ona odSũnéła go delikatnie i ze słodyczą.Nie, szepnęła.Wyzwoliła się z jego ramion, zrobiła krok ku drzwiom łączącym ganek z gabinetem i weszła do środka.Augusto Aixelŕ poszedł za nią; wewnątrz czekała ich niespodzianka.Na środku gabinetu stał wyprostowany komendant policji i z zainteresowaniem obserwował wtargnięcie tej nieprawdopodobnej pary w ubłoconych ubraniach; sam był w płaszczu i trójgraniastym kapeluszu, ale karabinek zostawił oparty pod ścianą.Do cholery, Lastre, pan tutaj, wykrzyknął dziedzic, i zanim gość zdążył odpowiedzieć na to powitanie, dodał: Złapała nas ulewa, kiedy byliśmy w sadzie, i przyszliśmy przemoknięci do suchej nitki.To niepotrzebne wyjaśnienie zdradzało, jak bardzo jest speszony, co też zostało zauważone przez komendanta.Zarówno Augusto Aixelŕ, jak i siostra Consuelo zastanawiali się, czy ten człowiek zobaczył przez okno scenę, jaka rozegrała się na ganku.Chyba się państwo nie znacie, powiedział pan domu odzyskując swą zwykłą swobodę, komendant Lastre odpowiada za spokój i porządek w tej okolicy, a to nie zawsze jest łatwe; siostra Consuelo jest dyrektorką Szpitala.Komendant uniósł dłoń do kapelusza, ale w momencie kiedy miał zasalutować, znieruchomiał, zawahał się i wreszcie, uznając, że to będzie bardziej odpowiednie, zdjął kapelusz przed zakonnicą; ona już przedtem skłoniła głowę, toteż cała ceremonia poszła na marne; przemoczone skrzydła krochmalonego kornetu opadały jej na twarz.Czyśmy się już gdzieś nie widzieli, siostro? - zapytał komendant.Zakonnica pamiętała nieudaną wizytę w komisariacie, ale postanowiła o niej nie mówić.Może minęliśmy się kiedyś na ulicy, odparła ze skromną minką, której sztuczność wywołała uśmiech na twarzy dziedzica.Wszystkie są takie same, pomyślał, i zwrócił się do komendanta: Bardzo żałuję, że nie mogę pana przyjąć tak, jakbym pragnął, ale siostra Consuelo musi jak najszybciej wrócić do Szpitala, o ile nie chcemy, żeby się nabawiła zapalenia płuc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]