[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A uciekła z takim, co jej kilkakrotnie wóz porąbanej dębiny przywiózł pod dom.Leśniczego Stemplewicza, który po Piątku nastąpił, także żona zdradzała, i to niemalotwarcie, całując się przed oknami z weterynarzem z Bart, który ją woził po lesie wbryczce z dwoma szronkowatymi końmi.Ale nie z braku drewna go zdradzała, tylko ztego samego powodu, co i Smugoniowa swego męża z domu wyrzuciła, a mianowicie za dużo pił i nie wykonywał w nocy swojej męskiej roboty.Inżynier Turlej nastał doBiesów przed siedmioma laty i wziął sobie młodą żoneczkę, Halinę, o drobnej figurze,ruchach chłopca i głośnym, dzwięcznym śmiechu.Ale ostatnio także kłócili się corazczęściej, właśnie z powodu braku drewna, albo też, kto ma rozpalać w piecu centralnegoogrzewania, bo przecież obydwoje pracowali.Ludzie w Skiroławkach szeptali, że i onarozgląda się już za jakimś prawdziwym mężczyzną, który wie, jak zatroszczyć się okobietę.I dziwowali się wszyscy, że leśniczówka Biesy odbierała mężczyznom ich21wielkość i siłę, a wielkość i siłę dawała kobietom.Ale, jak to u kobiet zazwyczaj bywa, iwielkość, i siła obracała się w nienawiść albo w złość zapiekłą.Pisarz Lubiński twierdził, że to odwieczny las czyni mężczyzn bezwolnymimarzycielami, którzy rozczarowują kobiety.Las przytłaczał ludzi swą przepastną głębią,kołysał i usypiał szumem gałęzi, porażał wielkością i odwiecznym trwaniem.Patrząc nawierzchołki ogromnych sosen lub prastarych buków, ludzie czuli swą kruchość i małość,rok po roku zdawali sobie sprawę z bezsensu swoich wysiłków i trudów, które zawszepozostawały niczym wobec ogromu odwiecznego lasu.Cóż z tego, że potrafili obalaćnawet najpotężniejsze dęby i pozostawiali gołe polany, skoro i tak musieli sadzić nowedrzewa, a te po kilku latach pokrywały młodnikami ziemię i pięły się w górę ku niebu isłońcu.podczas gdy oni, ludzie, garbili się ku ziemi.Las był, gdy tu przyszli i witał ichszumem odwiecznym, i takim pozostawał, gdy odchodzili na zawsze.Odwieczny szumlasu niósł przestrogę ludzkim poczynaniom, a wsłuchani w niego zbyt długo, stawali sięgłusi na głos serca, jakby i ich pociągało owe leśne trwanie bez działania, istnienie bezmiłości i czynu.W mrocznych zakamarkach leśnych, gdzie latem, jak krople świetlistejżywicy spływają po pniach sople słonecznego blasku, a zima, jak duch jawi się nagleprzed oczyma białą plamą rozpylonego śniegu, poraża człowieka świadomość, że nic tuudoskonalić nie potrafi.Ale doktor Jan Krystian Niegłowicz wyjaśnił tę sprawę zupełnie inaczej.To nie lasczynił mężczyzn bezwolnymi marzycielami, ale to oni bezwolni marzyciele szukalilasu, aby potwierdzić się poprzez jego ciągłe trwanie, koić się jego odwiecznym szumem.Z wielu możliwości, jakie stworzył ludziom świat wybierali tę jedną wąską ścieżynkęwiodącą do lasu.Albowiem doktor Niegłowicz w głębi duszy wierzył, że człowiek nie do końcapostradał swój instynkt i z setek możliwości wybiera tę jedyną, najbardziej odpowiedniądla siebie.I nawet, o zgrozo, sądził, że niektóre choroby trapiące człowieka nie były tylkozrządzeniem losu, lecz wynikały z największej potrzeby organizmu, były jak burza, któramusi nadejść, gdy zrobi się zbyt parno.22ROZDZIAA 4O tym, że czas krótki jest, przeto śpiesz się człowiecze.Dziewczyna, którą przywiózł do Skiroławek malarz Bogumił Porwasz, miaładwadzieścia cztery lata i pracowała w stolicy jako ekspedientka w sklepie z bieliznąmęską.Propozycja spędzenia Sylwestra w zagubionej wśród lasów leśniczówce i to wtowarzystwie przystojnego malarza wydała się jej pociągająca.Podniecała ją takżeobietnica Porwasza, że spędzi trochę czasu wśród dzikich ludzi , jak określił on swoichprzyjaciół.Martwiła się przez całą drogę jedynie o to, co będą jedli na tym pustkowiu,bowiem jedzenie sprawiało jej ogromną radość.Malarz opowiadał, że w niezbyt odległymmiasteczku jest tuczarnia drobiu i dostać tam można żołądki kurze i gęsie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]