[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odległość między profesorem a szarmanckim nieznajomym byłaspora, kilkadziesiąt kroków.Kleiner długo nie mógł sobieuzmysłowić, kto go tak wytwornie pozdrawia.Ruszył więc w stronęmężczyzny, który trwał nieporuszony.Z odległości kilkunastu, może228nawet dziesięciu kroków, rozpoznał zmarłego.Wtedy tamten,widząc zaskoczenie na twarzy uczonego, nałożył kapelusz ipospiesznie się oddalił.Profesor utrzymywał, że przed włożeniemkapelusza twarz zjawy rozjaśnił cień złośliwego uśmiechu.Kleinerzmarł 20 lat po tym spotkaniu.O zdarzeniu z widmem kolegi chętnieopowiadał swoim studentom.Co łączy te dwie zjawy: ducha z Prochester i widmo ze Lwowa?Tylko jedno: czas pojawienia się - Boże Narodzenie.Grabiński bez wątpienia poznał dzieła Dickensa, wiedział, żetwórczość angielskiego pisarza przepojona jest wrażliwością nakrzywdę społeczną, na bezduszność praw wobec ubogich.Niewątpliwie podziwiał w dziełach angielskiego mistrzadrobiazgowy opis środowisk społecznych zespolony z romantycznąatmosferą baśniowości i liryzmu.Sam preferował inny modelliteratury.Uprawiał fantastykę literacką o podkładziepsychologiczno-filozoficznym zakładającym polimorfizm bytu,czyli wielość rzeczywistości.Ale przed przesłaniem Dickensa, którewyłożone w ostatnim zdaniu Opowieści wigilijne)brzmi: miłujciesię wzajemnie", uchylał kapelusza.Podobnie jak przed Kleinerem nalwowskiej ulicy.Nawet po swej śmierci.229Grabiński i pociągi widmaO wypadkach kolejowych każdy słyszał.Wiadomo, katastrofy były ibędą, choć wiele się czyni, by kolizji i dramatów na torach uniknąć.Zaobserwowano, iż na niektórych liniach kolizje zdarzały sięniepokojąco często.Pewne lokomotywy, wagony, drezyny dotknęłyserie przykrych wypadków.Nic innego, tylko pech.Ale pechpechowi nierówny.Na jednym z angielskich szlaków, a było to napoczątku XX wieku, w czasie tylko jednego kursu zginęła całaobsługa pociągu: maszynista, jego pomocnik, palacz i dwajkonduktorzy.Trasa, nie dość że pechowa, to jeszcze niepokojąca, anawet straszna.Wkrótce po wypadku na fatalnym odcinkudostrzeżono zjawę z latarką w ręku.Może to duch konduktora, możemaszynisty? Nie wiadomo.Widział jeden, widział drugi.Nicdziwnego, iż do tego fatalnego odcinka przylgnęło miano szlakuduchów".Pociągiem jechał chyba każdy.Niektórzy nawet wielokrotnie.Najczęściej z własnego wyboru.Ale kogo wożą po śmierci?Abraham Lincoln, prezydent USA, zginął w zamachu w roku 1865.Trumnę ze zwłokami prezydenta przyszło wiezć pociągiem.Odtamtego czasu zanotowano wiele relacji osób różnego wieku, płci iwykształcenia, które w rocznicę żałobnego wydarzenia miały ponoćujrzeć kilka wagonów historycznego składu przemierzającychodcinek toru w stanie Nowy Jork.Niektórzy nawet zapewniali, żesłyszeli dzwięki żałobnych marszów wygrywanych przezniewidoczną dla ludzkiego oka orkiestrę wojskową.Informacjeprzyniosła amerykańska prasa, ale przecież nie od dziś wiadomo, żew gazetach amerykańskich pisze się różne rzeczy.W polskiej prasie też nie brakuje rzeczy niesamowitych iniesprawdzonych , ale nie pojawiły się chyba nigdy sensacje owidmowym transporcie zwłok marszałka Pilsudskiego.A takitajemniczy eszelon, jak zapewniają niektórzy, podobno możnazobaczyć.Spotyka się bowiem ludzi opowiadających, że jeszcze poostatniej wojnie oglądali wagon z trumną marszałka przetaczającysię po stacyjkach trasy Warszawa - Kraków.230- Obserwowałem ten pociąg dwa razy w życiu! - zapewnia obywatelBia-łogonu pod Kielcami, emerytowany już ale kiedyś sumiennyurzędnik państwowy.- Pierwszy raz w pamiętnym maju 1935 roku.Stałem wtedy w wielkiej grupie zapłakanych ludzi.Szloch kobietwezbrał, kiedy przed naszymi oczami zadudniła laweta.Osiemnaście lat pózniej, też w maju, znalazłem się na stacji wSłowiku niedaleko Kielc.Była to już inna epoka.Na dworcu wisiałyportrety Stalina, inne były mundury kolejarzy i wojskowych.A tunagle czas się cofnął.Usłyszałem na powrót tamten żałobny stukotkół.Rozpoznałbym go w każdej sytuacji i w każdym miejscu, bospotęgowany był ponurym warczeniem werbli.Obok stali ludzie ztamtych lat, szlochające kobiety, mężczyzni wyprostowani nabaczność.Atmosfera grozy, przerażenia, wszyscy zdjęci obawa, codalej z Polską.Urzędnik z Białogonu, pomińmy jego zaawansowany wiek inazwisko, tytułujmy go radcą, opowiadał tę historię nie raz i niedwa, zawsze jednak z przejęciem, z drżeniem rąk i głosu.Dużo wżyciu widział, od ludzi doświadczył wiele złego i dobrego, zduchami się nie zetknął.Trudno mu nawet odpowiedzieć, czy w niewierzy.- Nie widziałem, więc nie sposób o nich mówić - wyznaje zzakłopotaniem.- A widmowy pociąg?- To tylko czas mi się nagle cofnął! - tłumaczy sobie i innymniecodzienne zjawisko.Czas, który się cofa i zatrzymuje w dniu narodowej żałoby, odczułteż inny emeryt, dziś mieszkaniec Jędrzejowa, kiedyś nauczyciel.Pomińmy również jego nazwisko.Powiedzmy tylko, że w swejmłodości, jako student seminarium nauczycielskiego, był jednym ztysięcy Polaków żegnających ów żałobny pociąg.Dwadzieścia latpózniej on -jak mu się wydawało - człowiek mocno stąpający poziemi, bo przecież członek partii robotniczej, która zdecydowanierozprawiała się z marzycielstwem, idealizmem, pięknoduchostwemwspółziomków, nieoczekiwanie dojrzał wagony z wielkimiportretami Piłsudskiego.- Proszę pamiętać - zastrzega emerytowany nauczyciel - jakie tobyły czasy! Nikt wtedy nie wieszał na ścianach portretów marszałka.To było surowo zakazane.Nikt więc takich obrazów nie odważyłby231się eksponować.A tu niespiesznie przejechały wagony obwieszonepodobiznami marszałka.To był pamiętny pociąg widmo!Opowieści o widmach pędzących lokomotyw, czy nawet wielkich,tajemniczych transportach, powstawały w różnych krajach, azwłaszcza w Ameryce południowej.Tam, w wysokich Andach,istniał nawet-jak twierdzą szydercy - widmowy rozkład jazdy.W okresie międzywojennym powstała głośna sztuka teatralna Pociągwidmo autorstwa dwóch angielskich dramaturgów: JohnaAleksandra i Arnolda Ridley'a.Realizowano ją także w polskichteatrach i widzowie wielu miast mogli również bać się i bawić dowoli.O sztuce zapomniano, przypomnieć w tym miejscu można, anawet należy, iż pewnej grupce pasażerów przyszło spędzić noc nazapadłej stacyjce.W ponurej scenerii zimnej, blado oświetlonejpoczekalni konduktor zabawia zgromadzonych niesamowitą historią,która miała rozegrać się w tamtym miejscu, na zawsze brudnejpodłodze, na twardych ławkach ustawionych wśród odrapanychścian.Wzywany obowiązkami opuszcza przerażonych słuchaczy,ajuż za chwilę zaczyna się rozgrywać przerażająca historiaopowiedziana przez konduktora.Za oknem przemyka pociągwidmo, z którego wypada najprawdziwszy trup mężczyzny!Pasażerowie rozpoznaj ą w nim niedawnego gawędziarza!Pociągi widma, jakjuż się rzekło, zadudniły w rodzimej literaturze.Jedno z najoryginalniejszych opowiadań kolejowej literatury grozywyszło spod pióra Stefana Grabińskiego, nazywanego ojcem horroruw literaturze polskiej.W jego tomie Demon ruchu znajduje sięwspominana już, pełna niezwykłego uroku ballada Głuchaprzestrzeń.Ale pobrzmiewa w niej również i demoniczna nuta.Emerytowany konduktor Szymon Wawera objął obowiązki dróżnikanad wyłączonym z sieci odcinkiem torów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]