[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.N'ton na głos kazał lecieć swojemu smokowi do Nabolu i Piemur wiedział, że krzyczy w nicość pomiędzy.Zdusił w sobie ten krzyk, kiedy poczuł, jak intensywne zimno i czerń przechodzą w mroźny chłód i wątłe światło.Nad lewym ramieniem N'tona zatańczyły dwa wirujące punkty światła, a zadowolone ćwierknięcie jaszczurki ognistej poinformowało Piemura, że spiżowy Tris N'tona odwrócił się, żeby na niego popatrzeć.Potem Lioth skręcił, a Piemurowi aż palce zdrętwiały, tak mocno ściskał rzemienie, nieświadomie odchylając się do tym.Tris ćwierknął zachęcająco, jak gdyby całkowicie zdawał sobie sprawę ze zmieszania Piemura, który gorąco pragnął, żeby tylko jaszczurka nie poinformowała N'tona, jak bardzo on się boi.Nagle spiżowy smok wyhamował skrzydłami i z leciuteńkim wstrząsem usiadł w czarnym mroku.— Lioth mówi, że niedaleko na drodze są ludzie, Piemurze powiedział N'ton cichym głosem.— Daj mi swój rynsztunek do lotów.— Czy to nie Sebell? — zapytał Piemur, ściągając hełm i kurtkę i na oślep podając je N'tonowi.— Lioth mówi, że nie, ale Sebell jest niedaleko za nimi.On słyszy Kimi.— Kimi? — Ze zdumienia Piemur odezwał się głośniej, niż miał zamiar, i wzdrygnął się, kiedy N'ton zwrócił mu na to uwagę.— Zapominasz — powiedział N'ton — że Sebell może tu ze sobą zabrać Kimi, bo jaszczurki ogniste to w Nabolu nic nadzwyczajnego.A przynajmniej tak nam dano do zrozumienia.— Piemur poczuł, jak silna ręka obejmuje jego przegub i posłusznie przerzucił prawą nogę nad grzebieniem Liotha, ześliznął się z masywnego barku.Chcąc złagodzić wstrząs, wylądował na ugiętych nogach i poklepał Liotha po barku zastanawiając się, czy to nie zbytnia poufałość z jego strony.— Trzymaj się, Piemurze! — doszedł do jego uszu stłumiony głos N'tona.Zrobił krok w tył i odwrócił głowę od fontanny kurzu i piasku, którą wzniósł spiżowy olbrzym unosząc się w powietrze.Kiedy już jego oczy przyzwyczaiły się do różnych odcieni czerni i szarości, wypatrzył wijącą się drogę i cicho gwizdnął, gdy zorientował się, jak precyzyjnie smok wylądował na jedynym płaskim kawałku terenu, wystarczająco dużym, żeby tam się zmieścił.Szacunek Piemura dla smoczych umiejętności znacznie wzrósł.Dochodziły do niego teraz sporadycznie jakieś głosy i widział chyboczące się światła żarów.Doszło do jego uszu skrzypienie wozów i znajomy stukot podków.Rozejrzał się szukając kryjówki.Miał do wyboru głazy i półki skalne, i znalazł schronienie w miejscu, które wychodziło na trakt i z którego było widać majaczący w ciemnościach wylot drogi.Zwinął się w kłębek, podciągnął kolana do piersi; był przekonany, że nikt go nie zobaczy.Z tego błędnego przekonania wyprowadziło go czyjeś ćwierknięcie i kiedy spłoszony spojrzał w górę, zobaczył trzy pary błyszczących oczu jaszczurek ognistych.— Idźcie stąd, głuptasy.Mnie tu nawet nie ma! — Żeby tego dowieść zamknął oczy i skoncentrował się na okropnej nicości pomiędzy.Jaszczurki ogniste zareagowały podnosząc rwetes.— Co się z nimi dzieje? — zawołał ochrypły męski głos wybijający się nad poskrzypywanie kół wozu i posuwiste odgłosy zwierząt jucznych.— Kto wie? Czy to nie wszystko jedno? Jesteśmy już niemal w Nabolu!Piemur podwoił wysiłki, żeby o niczym nie myśleć i usłyszał cichy trzepot skrzydeł odlatujących jaszczurek ognistych.Niemyślenie wymagało więcej wysiłku, niż skupienie się na czymś.Sporo tych wozów jedzie na Zgromadzenie w Nabolu, myślał Piemur, a przecież w Warowni Fort jest drugie, lepsze Zgromadzenie.Otworzył teraz oczy i zobaczył migoczące w powietrzu w bladym świetle dnia jaszczurki ogniste.A to byli wozacy? Drobni gospodarze? Złość ogrzewała Piemura jeszcze długo po tym, jak karawana i miłe światło żarów zniknęły z jego pola widzenia.O brzasku podniósł się zimny wiatr i Piemur zaczął gorąco pragnąć, żeby Sebell już się pojawił, tak jak obiecał.Powinien był zapytać N'tona, czy Lioth widział Sebella, kiedy się zniżał do lądowania.A potem siebie zganił; nie było to wszak jego pierwsze samotne czuwanie w ciemnościach przedświtu.Brał przecież udział w pilnowaniu stad swojego ojca.Oczywiście na ogół ktoś spal w szałasie w zasięgu głosu podczas tych długich, wlokących się powoli godzin.A jeżeli Sebellowi coś się stało? Albo go coś zatrzymało? Czy sam powinien udać się do Nabolu? A jak miał powrócić do siedziby Cechu Harfiarzy? Zapomniał o to zapytać N'tona zakładając, że to Przywódca Weyru Fort zabierze go z powrotem.A czy w ogóle miał go ktoś zabrać? Czy Sebell miał zamiar sprzedać zwierzęta w czasie Zgromadzenia? Czy może będą musieli gnać je z powrotem, tam skąd je wzięli? Sebell nie powiedział mu bardzo wielu rzeczy, mimo że otwarcie wyjaśnił, dlaczego mają się potajemnie pojawić w Warowni Nabol.Piemur uspokajał się przypominając sobie, że nikt mu nie każe brać udziału w uroczystościach Warowni Fort ani słuchać, jak Tilgin śpiewa utwór, który Domick napisał dla niego, Piemura.Westchnął przygnębiony tym, że nie będzie śpiewał roli Lessy, a także tym, że nie leży już w swoim wygodnym łóżku w sypialni dla starszych uczniów, budząc się w miłym oczekiwaniu na aplauz gości Lorda Groghe'a, na uznanie przyjaciół, no i Domicka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]