[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SpojrzeliÊmy sobie z Rysiem g"´boko w oczy.On po-zornie spokojny, a ja o ma"o si´ nie udusi"am, t"umiàc Êmiech.- 198 -Rysio si´ oÝeni".Naturalnie z zupe"nie innà panià.Z Marysie’kà, cór-kà nadleÊniczego.Majà dwóch znakomitych synów, którzy teÝ b´dà le-Ênikami.Ryszard i Marysie’ka sà ze sobà szcz´Êliwi, ale pami´tam, ÝekiedyÊ, krótko po ich Êlubie, wesz"am do ich pokoju w nadleÊnictwie Mi-rachowo, gdzie Rysio wtedy objà" urzàd.Zatka"o mnie, bo pokój by" wy-malowany na kolor malinowy! -Rysio zapyta"am jak to si´ sta"o, Ýeten kolor zaakceptowa"eÊ? Widzisz, ile mam w domu do powiedzenia? zaÊmia" si´ Ryszard.Wybieg"am troch´ w przysz"oÊç, a chcia"am przecieÝ zatrzymaç si´ natych chwilach, kiedy Ja’cia i Kazio królowali w leÊniczówce.Janeczka by"a nieprawdopodobnà estetkà.Zupe"ne przeciwie’stwoKazia, który nie lubi" si´ goliç, nie dba" o ubranie.O wszystkie takiesprawy Ja’cia musia"a z Kaziem toczyç boje.A ona by"a wielkà damà.Szalenie lubi"a stroje, kapelusze, "adne b"yskotki.Nie malowa"a si´.Tojej nie by"o potrzebne.Mia"a pi´knà cer´, ale uÝywa"a dobrego pudru, do-brych perfum.Zawsze by"a szalenie taktowna i umia"a si´ pi´knie za-chowaç.Przypomina"a mi troch´ mojà mamusi´.KiedyÊ przyjecha"ampo przedstawieniu wieczorem do chaty.W leÊniczówce jak zwykle pogoÊciach sterta naczy’ do mycia.Wstàpi"am do Kaziów, poniewaÝ mójZdzich siedzia" u nich.Ja’cia zapyta"a, czy nie zjad"abym troch´ zupki.JuÝ nie pami´tam, jaka to by"a zupka, ale pewnie któraÊ, którà lubi"am. Naturalnie, Ýe zjem powiedzia"am.Janeczka odgrza"a jà w rondelkua ja wzi´"am go, siad"am w kuchni przy stole, postawi"am na jakiejÊ pod-stawce, z"apa"am "yÝk´ i zacz´"am jeÊç.By"a to resztka zupy, wi´c mo-g"am jà wyko’czyç z rondelka.Ja’cia zdumiona patrzy"a tylko namnie.Widzia"am, Ýe si´ jej mój sposób jedzenia wyraênie nie podoba.W ko’cu nie wytrzyma"a i wykrztusi"a swoim cudownym wschodnimakcentem: Bunieczka! A z talierza nie by"oby wygodniej ? Ot i ca"a Ja-neczka.Nie mog"o byç nic pi´kniejszego od Wigilii w chatynie.Zdzich, Kazio,Ryszard i Olek ubierali choink´.ChociaÝ w"aÊciwie nie wiem, jak tookreÊliç.Czy bardziej jà ubierali, czy zakrapiali.Wreszcie sko’czyli.Myobie z Ja’cià siedzia"yÊmy w kuchni i gotowa"yÊmy.A duÝo tego by"o.A potem i sianko pod obrusem i op"atek dla zwierzaków.Wydawa"o misi´, Ýe z ca"ego lasu tysiàce Êlepiów leÊnych zwierzàt patrzy na nas i chcepodejÊç, aby ten kawalàtek op"atka równieÝ otrzymaç.W leÊniczówce by-"y dwa psy.Lord, stary juÝ, ale pi´kny seter angielski, jakÝe cz´sto cha-dza" z nami na spacery.By" do nas bardzo przywiàzany.Nocà przycho-dzi" i spa" u nas na ganeczku, a poniewaÝ mia" duÝe dolegliwoÊci reuma-tyczne, k"ad" si´ ci´Ýko, uderzajàc cielskiem w Êciank´ chatynki i czasem- 199 -nas budzi".Poczciwe psisko z dobrego serca nocowa"o na chodniczkui pilnowa"o, aby si´ nam nic nie sta"o.Drugi psiak, którego zapami´ta"am z okresu Ja’ci i Kazia, to Mikrus.Malutki kundelek, czarny i tak w nas zakochany, Ýe co rana bieg" z gór-ki od strony leÊniczówki, Ýeby nam powiedzieç dzie’ dobry.Rozp´dza"si´ na górze tak, Ýe hamowa" zawsze nosem na Êcianie chatyny.Skutekby" taki, Ýe cz´sto chodzi" z rozbitym noskiem.Nie wiem, jak Mikruswyczuwa", Ýe jedziemy samochodem, ale wybiega" trzysta metrów doszosy, wskakiwa" do samochodu, na r´ce, i dopiero kiedy ze szcz´Êcia ob-siusia" mnie i Zdzicha, uspokojony wjeÝdÝa" z nami na podwórze leÊni-czówki.Osobnym wspomnieniem sà Êwiniobicia.Co si´ wtedy dzia"o! Przy-chodzi" rzeênik i wed"ug receptury Ja’ci robi" kie"basy, pasztetowà, sal-ceson czarny i bia"y, no i naturalnie kaszank´ z czarnej kaszy.Mi´so na boczki, szynki, balerony i pol´dwice wk"ada"o si´ do mary-naty.A marynata wtedy by"a wystarczajàco s"ona, kiedy surowe jajko doniejw"oÝone wyp"ywa"o na wierzch.Wtedy w"aÊnie, przy okazji Êwinio-biç, nauczy"am si´ sztuki wekowania.Mi´so w marynacie leÝa"o jakiÊczas, a potem Zdzich zabiera" si´ do wiàzania go sznurkami i do w´dze-nia.Zanim zacz´"o si´ w´dzenie, mi´sa musia"y obciec.W tej dziedzinieZdzich si´ wyspecjalizowa".Efekt by" taki, Ýe moja ma"a piwniczka, któ-rà mi Ja’cia odstàpi"a w leÊniczówce, po takim Êwiniobiciu pe"na by"azawekowanych w´dlin, podrobów, mi´s i studzieniny.JeÝeli do tego do-dam niezliczone iloÊci s"oi z kompotami, dÝemami, kiszonymi ogórka-mi, marynowanymi grzybami, gruszkami w occie i temu podobnymismako"ykami, moÝna juÝ sobie wyobraziç naszà skarbnic´.ChociaÝ nie,jeszcze nie, bo trzeba koniecznie wspomnieç gàsiorki z winem, nalewka-mi i ajerkoniakiem wyrobu mojego Zdzicha.Takie to by"y czasy.Wtedytrudno by"o coÊ kupiç.Dzisiaj Êwiniobicia juÝ nie robimy.Tak "atwoo zakupy.Zdzich nie ma okazji z rzeênikiem zjeÊç goràcego, ugotowane-go Êwi’skiego ryjka.Pod kielicha naturalnie! Podobno taki ryjek jestwspania"y.Ja nie kosztowa"am.PrzeÝyliÊmy moment, kiedy Kazio przeszed" na emerytur´.PrzenieÊlisi´ wtedy ca"à rodzinkà do Mirachowa, gdzie Rysio zosta" nadleÊniczym.To niedaleko od naszej chaty.Pi´kny wielki dom, prawie dworek.Byli-Êmy tam sta"ymi goÊçmi.Czasami Ja’ciowie przyjeÝdÝali do nas.Kaziotak cz´sto mawia": Bunieczko, b´dziemy wszyscy cz´sto wspominaç na-sze wspólne chwile w Sianowie LeÊnym.I rzeczywiÊcie wspominamy, ale juÝ nie wszyscy.Odszed" Kazio, ode-sz"a i Janeczka.Ryszard przeniós" si´ z rodzinà do Starogardu.Olek na-dal mieszka w Warszawie i rzadko juÝ wpada do nas.- 200 -Ja’cia i Kazio z wnukiem Tomkiem.A chata i wszystko wokó" niej pi´knieje.Jest tu tak cudownie, Ýe myze Zdzichem wciàÝ nie moÝemy si´ nacieszyç tym miejscem.A Kaziowie? Gdzie oni? Nie chodz´ nigdy na cmentarze, bo wydaje misi´, Ýe tam moich bliskich nie znajd´.Wierz´, Ýe Kaziowie widzà chat´,drzewa, krzewy, które posadzi" Zdzich.Wierz´, Ýe niewidzialni bywajàu nas, Ýe cieszà si´, patrzàc z jakim pietyzmem dbamy o to, co namz pe"nym zaufaniem powierzyli.Úal tylko, Ýe ani ja Kazia, ani Ja’ciamnie nie pocz´stujemy si´ juÝ nigdy wzajemnie Ýadnà zupkà.1993- 201 -KUBAZwyk"o si´ mawiaç, Ýe dzieci i ryby g"osu nie majà.Prawda? Niemcymajà inne przys"owie.Rymowane.W wolnym t"umaczeniu brzmi onomniej wi´cej tak: Nic nie wiemy o tym, czy ryby si´ ca"ujà.Pod wodà te-go nie widaç, a nad wodà tego nie czynià.Co wiemy wi´c o rybach,a szczególnie o karpiach?Karp zawsze nam ogromnie smakuje.Jemy go przyrzàdzonego na naj-rozmaitsze sposoby.Ja na przyk"ad Êwietnie podaj´ karpia zapiekanegow Êmietanie.Nie o takim karpiu jednak b´dzie ta najprawdziwsza historia.Mój màÝ lubi w´dkowaç i ten sport wype"nia mu kaÝdà wolnà chwil´.Nasi przyjaciele, którzy cz´sto nas odwiedzajà latem, mogà zjeÊç ÊwieÝàp"otk´ albo okonia z patelni.Ale niezaleÝnie od tego mój màÝ ma w je-ziorku swojà minihodowl´ karpia.To duma Zdzis"awa.MieÊci si´ w p"y-wajàcej skrzyni przymocowanej sznurem do male’kiego pomostu.Ca"askrzynia zanurzona jest w wodzie.Nie mam poj´cia, ile karpi Ýyje w tejminihodowli.To tajemnica mojego m´Ýa, który powiada, Ýe najwaÝniej-szy jest fakt, iÝ w kaÝdej chwili podbierakiem moÝna takiego karpia wy-"owiç i mieç co podaç na obiad.MyÊlicie, Ýe to prawda? AleÝ skàd! Na-turalnie, Ýe mój màÝ móg"by w kaÝdej chwili wy"owiç podbierakiem któ-regoÊ karpia, ale musia"by chcieç to zrobiç
[ Pobierz całość w formacie PDF ]