[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak długo śpiewak może pozostawać poza Ballybranem, zanim pojawią się pierwsze objawy? – spytała Killashandra, przypominając sobie Carrika i jego niechęć do powrotu.– W zależności od siły wstępnej adaptacji, która nie jest stałą cechą osobniczą, do czterystu standardowych dni galaktycznych.Wszelkie zadania pozaplanetarne, wymagające obecności śpiewaków, nie trwają nigdy dłużej niż dwieście dni, a dwieście pięćdziesiąt w zupełności wystarczy na wypoczynek.Zapewniam was, że to dostatecznie dużo czasu na prawie wszystko, o czym można zamarzyć.Killashandra, siedząca tuż za Cariganą, ujrzała, jak ta głęboko nabiera powietrza, by zadać kolejne pytanie, tymczasem jednak Borella zmieniła hologram.Nowy ukazywał człowieka, wijącego się w gwałtownych drgawkach, dokładnie przypominającej hipotermię, jaka dotknęła Carrika.Mężczyzna, bowiem jego płeć można było poznać na pierwszy rzut oka, przechodził właśnie bardzo ostry atak.Podczas gdy zbliżenie ukazało najpierw jego dłonie, a potem klatkę piersiową i twarz, chory z dobrze zbudowanego człowieka w połowie trzeciej, najdalej czwartej dekady zmienił się w pomarszczonego, odwodnionego, bezwłosego i skurczonego starca.Cały proces starzenia przebiegał w czasie, jakiego obserwatorzy potrzebowali, by jęknąć ze zdumienia i zgrozy.– To był jeden z pierwszych śpiewaków, którym udało się przejść adaptację symbiotyczną.Zmarł na Weasuście podczas zakładania czarnokwarcowej stacji komunikacyjnej dla tego sektora FPR.Był to pierwszy przypadek, kiedy śpiewak pozostawał tak długo poza planetą i nie znano jeszcze wtedy łączącego się z tym niebezpieczeństwa.– Znałaś go? – zapytał Shillawn.Jego przenikliwość zaskoczyła Killashandrę.Sama zastanawiała się dokładnie nad tym samym.– Tak, znałam.On mnie wyszkolił – odparła beznamiętnie Borella.Killashandra dokonała kilku szybkich obliczeń i spojrzała ze zdumieniem na idealną cerę i sprężystą sylwetkę ich nauczycielki,– Czy ten Mikeley nadal żyje? – chciała wiedzieć Carigana.– Nie.Zginał podczas wypadku w górach, noszących obecnie jego imię.– Myślałam, że symbiont chroni przed ranami i złamaniami.– Symbiont umożliwia szybszą regenerację, nie może jednak odtworzyć odciętej głowy ani wyleczyć ran, w wyniku których ciało utraciło całą krew.Co do mniej dramatycznych obrażeń.– ponownie podciągnęła suknię.Ciche, zdumione gwizdnięcie Rimbola było jakby echem zaskoczenia, jakie poczuła Killashandra.Na własne oczy widzieli fioletowe sińce i skaleczenia: obecnie stłuczenia przybrały barwę bladożółtą, rany zaś zamykały się błyskawicznie.– A co z tymi, u których symbiont nie zadziała? – nie ustępowała nieporuszona Carigana.– Głównym celem szczegółowszych badań lekarskich jest porównanie waszej krwi, czynników odpornościowych, stanu tkanek i układów chromosomów z tymi, jakie występują u wszystkich znanych nam osób, które zdołały pozytywnie przejść adaptację – na ekranie pojawił się wykres.Podczas ostatnich trzech dekad oznaczająca liczbę udanych przypadków linia tryumfalnie wznosiła się w górę z poziomu, na którym – mniej lub bardziej niezmiennie – trwała przedtem od trzystu lat.– Wasze testy nie ujawniły żadnych niepożądanych cech.Badania prowadzimy bez przerwy od ponad trzystu dwudziestu siedmiu standardowych lat galaktycznych.Szansę na to, że symbiont was zaakceptuje, są tak duże, jak to tylko możliwe.– I wynoszą jeden do pięciu – wtrąciła Carigana.Killashandra zaciekawiła się, czy zapytana o godzinę również odpowiadała tak wściekłym tonem.– Już nie – odparła Borella.Stromo wznoszący się odcinek wykresu zabłysł nagle.– Obecnie wynoszą nieco więcej niż jeden do trzech.Nadal jednak istnieją niemożliwe do przewidzenia czynniki, powodujące jedynie częściową adaptację.Prawa FPR wymagają, aby to podkreślić.– A wtedy?– Taka osoba z pewnością zostaje jednym z dwudziestu tysięcy ośmiu techników – stwierdził Shillawn.– Nie ciebie pytałam – warknęła Carigana, mierząc go pogardliwym wzrokiem.– Wszelako tak właśnie jest.– A technicy nigdy nie opuszczają Ballybranu – spojrzenie Carigany prześliznęło się z Borelli na Shillawna.Jasne było, jak nisko oceniała jego szansę.– Nie bez ryzyka poważnego kalectwa.Warunki na Ballybranie są jednak równie dobre, jak.– Poza tym, że nie można stamtąd odlecieć.– Ponieważ jednak jeszcze tam nie jesteście.– ciągnęła Borella beznamiętnie, mimo to Killashandrze wydało się, że pojedynek słowny z Cariganą sprawia nauczycielce pewną przyjemność – problem jest czysto akademicki i może takim pozostać.– Odwróciła się do reszty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]