[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugie, miała pewność, że zginął jedyny człowiek, który mógł ją rozpoznać.Poprzestała więc przypuszczalnie na zwykłych środkach ostrożności stosowanych przeciwko glinom i agentom Korpusu.Gdyby wiedziała, że żyję, byłyby one na pewno pewniejsze.Poza tym pomiędzy moją śmiercią a jej osobą nikt nie widział najmniejszego związku, toteż nie musiała uciekać.Wystarczyły niewielkie zmiany wyglądu, a Freibur jest stworzona do podobnych machlojek.Równie zdrowego miejsca nigdy dotąd nie spotkałem.Owszem, ogólnie była dość spokojna.Można zaufać specjalistom z Ligi.Zanim dadzą komuś komputery, zawsze upewniają się uprzednio, że zostały w miejscowej społeczności ustanowione jakieś trwałe prawa.Niemniej jeśli dobrze się rozejrzeć, istnieją jeszcze duże możliwości.Wiedziała o tym Angelina, wiedziałem i ja.Jednak po tygodniu rozwiniętej działalności musiałem stwierdzić, że najwyraźniej szukaliśmy każde czego innego.Prawda była okrutna, lecz niezaprzeczalna.Miło spędziłem ten czas, szczególnie że odkryłem niezliczone ilości naprawdę znakomitych okazji do wzbogacenia się.Gdyby nie moje pragnienie znalezienia Angeliny, to z pewnością zbudowałbym sobie raj.Takiej przyjemności pozbawiło mnie zadanie, które sam sobie postawiłem, a które mobilizowało do działania jak bolący ząb.W końcu spróbowałem środków mechanicznych i wynająłem najlepszy dostępny w okolicy komputer, który naszpikowałem problemami do rozwiązania, Dzięki tej pożerającej kilowaty maszynce stałem się szybko specjalistą od ekonomii planety Freibur, lecz pod koniec nie byłem ani o cal bliżej znalezienia Angeliny niż na początku.Owszem, przyciągała ją władza, lecz nie miałem pojęcia, w które miejsce jej struktury mogła przeniknąć.Prześledziłem wiele afer i mechanizmów rządzących tym społeczeństwem, lecz nigdzie nie trafiłem na ślad Angeliny.Król Willem IX był ucieleśnieniem jednoosobowej kontroli nad planetą.Przeprowadziłem dogłębne śledztwo w sprawie Wilusia i domu królewskiego i udało mi się ujawnić parę soczystych skandali, lecz nie odkryłem w nich ani śladu pięknej rączki Angeliny.Utknąłem w martwym punkcie.Olśnienie przyszło pewnego wieczoru, gdy wykańczałem w samotności flaszkę akvavitu.Każdy, kto twierdzi, że po pijaku myśli się lepiej, jest kłamcą, i to kłamcą nie zasługującym nawet na uwagę - nie rokuje ktoś taki nadziei na poprawę.Ale ja wcale nie myślałem.Po prostu pozwoliłem, by wyobraźnia mnie niosła.A tę mam wybujałą.I wtedy przyszła rozwiązanie.Tak oczywiste, że powiedziałem na głos:- Wariactwo! To jej kłopot.Ona jest nienormalna.Musisz myśleć po wariacku, tak jak ona, a wtedy wszystko będzie proste i pięknie oczywiste.Gdy wytrzeźwiałem rano, zrozumiałem, że aby ją odnaleźć, muszę najpierw podążyć za nią w otchłań szaleństwa i psychopatii.Nie podobało mi się to specjalnie, lecz cóż było robić.Tylko to mogło umożliwić mi odnalezienie Angeliny.Rozdział 13W zimnym świetle poranka pomysł nie wydawał mi się już tak atrakcyjny.Raczej odwrotnie.Mogłem go zrealizować lub nie - wybór zależał ode mnie.Co do tego, że pomysł był słuszny, nie miałem wątpliwości.Całe postępowanie Angeliny cechowała aberracja psychiczna.Każde nasze spotkanie naznaczone było śmiercią.Zabijała z obojętnością lub z przyjemnością (jak mnie na przykład), ale zawsze towarzyszył temu całkowity brak innych emocji.Wątpiłem, by znała dokładnie liczbę nieboszczyków, których miała na koncie.Według jej kryteriów byłem amatorem, i to początkującym.Nie zabijałem przecież, jeśli nie było to bezwzględnie konieczne, a taką postawę nader rzadka spotykało się w naszym fachu.No, no, no.w końcu wylazł ze mnie dobrotliwy wujek di Griz: zabójca, który nigdy nie zabił.Tak na marginesie, to nie mimem się czego wstydzić.Zawsze uważałem, że ludzkie życie jest największą wartością, jaka istnieje w galaktyce.Tak oto okazało się, że w tej podstawowej kwestii mamy z Angeliną diametralnie różne stanowiska.Aby ją znaleźć, musiałem doprowadzić do ich ujednolicenia.Nie było to znowu takie trudne - przynajmniej w teorii.Miałem sporo doświadczenia z narkotykami psychosomatycznymi, a stulecia badań doprowadziły do wyprodukowania środków mogących stymulować dowolne stany psychiczne.Chcesz być paranoikiem? Weź pigułkę.Jedyną pozytywną stronę tego zalewu wszelkim śmieciem stanowił fakt, że skutki były tylko czasowe, same zaś środki nie powodowały uzależnienia.Nigdy mnie to nie pociągało, ale ten cel wydawał się dość istotny, by zaryzykować nawet całość moich szarych komórek.Co prawda nigdzie, w żadnych publikacjach nie było mowy o recepturze podobnej do tej, którą ja zastosowałem, ale jeśli pojedyncze składniki działały już wystarczająco silnie, to miałem nadzieję, że zebrane razem powinny dać ową potrzebną mi piorunującą miksturę.Swoją drogą, było to pasjonujące zajęcie: studiowanie tego, co u Angeliny znałem z praktyki.Zdobyłem się nawet na konsultacje ze specjalistami, nie podając oczywiście żadnych prawdziwych danych.W końcu uzyskałem butlę mętnego, brązowego płynu i taśmę z hipnotycznymi sugestiami.Zanim jednak przystąpiłem do praktycznej próby, poczyniłem pewne zabezpieczenia.Nie mając pojęcia o faktycznej sile specyfiku, wolałem zostawić sobie notkę na piśmie, która uświadamiałaby mi, po co właściwie robię to wszystko.Po południowych przygotowaniach dotarto do mnie, że po prostu wyszukuję sobie zajęcie.- No cóż, nie jest rzeczą prostą dobrowolnie zagłębiać się w odmęty szaleństwa - poinformowałem swoje blade lustrzane odbicie.Odbicie zgodziło się ze mną, ale nie powstrzymało żadnego z nas od podwinięcia rękawa i wbicia igły gdzie trzeba.Rezultaty były jakieś nikłe.Jeśli nie liczyć dzwonienia w uszach i ogólnego skołowania, które ustąpiło zresztą dość szybko - nic nie czułem.Sprawa zaczynała wyglądać głupio.Poszedłem więc spać ze słuchawkami na uszach.Szeptały mi czule tak budujące slogany, jak:- Jesteś lepszy, niż ktokolwiek inny, a ludzie, którzy tego nie widzą, niech lepiej uważają.Wszyscy oni są durniami i gdyby od ciebie to zależało, sprawy wyglądałyby inaczej, a oczywiste jest, dlaczego nie wyglądają.Przebudzenie nie było przyjemne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]