[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po upływie godziny przybyłem do Meiringen.Stary Steiler stał w drzwiach hotelu.208– No! Jakże tam? – wykrzyknąłem z dala.– Mam nadzieję, że stan się nie pogorszył.Steiler spojrzał na mnie zdziwiony, a moje serce ścisnęło się od złych przeczuć.– Czy nie pisał pan tego listu? – zapytałem go, wyjmując list z kieszeni.– Czy nie przyjechałado hotelu chora Angielka?– Ależ nie! – odrzekł, dziwiąc się coraz bardziej.– Papier ze znaczkiem hotelu.Musiałto pisać ów wysoki Anglik, który tu przybył zaraz po odejściu panów.Mówił mi.Nie dosłuchałem końca i pędem zawróciłem tą samą drogą, którą przed chwilą przyszedłem.Schodziłem dobrą godzinę, teraz, idąc pod górę, upłynęły dwie godziny, zanim dotarłemdo wodospadu.W pobliżu skały leżał kij alpejski Holmesa, tuż koło tego miejsca, gdziewidziałem go ostatni raz.Na próżno wołałem przyjaciela, szukając go dookoła: jedynie górskieecho odpowiadało na moje słowa.Widok kija przeraził mnie.Oznaczało to, że nie poszedł do Rosenlau.Stał na tej wąskiejścieżce, tuż nad samą przepaścią, i tu go spotkał wróg.Chłopca również nigdzie nie było.Widocznie został przekupiony przez Moriarty'ego i zostawił ich sam na sam.Co było potem?Kto odgadnie, co się stało później?Parę minut stałem w odrętwieniu, przejęty grozą.Potem – o, ironio! – naśladując Holmesa,starałem się jego własną metodą odtworzyć scenę, jaka tu mogła się rozegrać.Niestety! Okazałosię to nader trudne.W ciągu całej naszej rozmowy nie dochodziliśmy do końca ścieżki;jego kij alpejski wskazywał, gdzie się zatrzymaliśmy.Grunt w tym miejscu był bardzo miękki,nawet ptak zostawił na nim ślady.Dwie pary śladów prowadziły dalej tą ścieżką, lecz niepowracały.W odległości kilku jardów od brzegu przepaści ziemia była zdeptana, miała licznezagłębienia.Położyłem się na samym skraju otchłani i zajrzałem w głąb.Zapadał już zmrok,widziałem tylko pod sobą kłęby huczącej wody i nic więcej.Zawołałem, ale nie było odpowiedzi.Los jednak zrządził, że od swego przyjaciela i towarzysza otrzymałem znak pożegnalny.Mówiłem już, że kij leżał porzucony koło skały.Podniosłem go i wtedy zobaczyłem, że cośbłysnęło na ziemi.Była to srebrna papierośnica Holmesa.Otworzyłem ją z uczuciem żałosnejtrwogi; ze środka wypadł kawałek papieru.Rozwinąłem go; był zaadresowany do mnie.Byłato kartka, wydarta z notesu i zapisana ołówkiem.Trzeba oddać sprawiedliwość Holmesowi; wostatniej chwili życia pisał równie wyraźnie i spokojnie, jak to czynił przy swym biurku.Ototen list w całości:“Kochany Watsonie! Kreślę te sława dzięki uprzejmości pana Moriarty'ega, który zgodzilsię zaczekać kilka chwil, zanim przystąpimy do rozwiązania sprawy życia i śmierci.Opowiedziałmi, jakim sposobem uniknął pościgu, policji angielskiej i wyśledził nas w naszej podróży.Jeszcze teraz mam pochlebne zdanie o jego talencie.Jestem rad, ze moim udziałem stajesię uwolnienie świata od tego człowieka, boleję tylko nad tym, że swoim przyjaciołom, agłównie Tobie, Watsonie, sprawić muszę ból.Mówiłem ci już jednak, ze dobiegłem do szczytusławy i w sposób świetniejszy nie mógłbym zakończyć mej drogi.Jeżeli chcesz znać prawdę,to ani przez chwilę nie wątpiłem, że ów list z hotelu to podstęp Moriarty'ego.Pozwoliłem jednakżeCi odejść, wiedziałem bowiem, że tak czy owak starcie z nim staje się nieuniknione.Przekaż ode mnie inspektorowi Pattersonowi, że wszystkie papiery, dotyczące sprawy Moriarty'ego, leżą u mnie w biurku.Testament zrobiłem już przed wyjazdem z Londynu i wręczyłemgo swemu bratu Mycroftowi.Bądź łaskaw przekazać słowa szacunku swej żonie.Twójszczerze oddanySherlock Holmes”Jeszcze kilka słów.Badania biegłych wykazały, że pojedynek ów zakończył się runięciemobu w przepaść.Wszelkie próby wydobycia ciał okazały się niewykonalne.I oto tam, w dole,wśród potoków huczącej wody, spoczęły dwa ciała: największego zbrodniarza i najlepszegodetektywa, przyjaciela i dobroczyńcy ludzkości.Chłopca, który doręczył list, również nieznaleziono; nie ulega wątpliwości, że był to jeden z agentów Moriarty'ego.Tak zginął, jak żołnierz na posterunku, najlepszy i najmądrzejszy człowiek, jakiego kiedykolwiekznałem.Pamięć o nim pozostanie mi droga na zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]