[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Codziennie o osiemnastej wszyscy zbierali się na obiad.Mesa mieściła nawet i trzydzieści osób, wszelako pod warunkiem ustawienia ciążenia na zerze.Kto mógł, przysiadał wówczas na ścianie czy suficie i jadł, co podano.Niestety, przez większość podróży pomieszczenia robocze pozostawały w strefie grawitacji równej księżycowej, tym samym ośmiu upakowanych na podłodze konsumentów tworzyło już niejaki ścisk.Półokrągły składany stół, okalający automatycznego kucharza, starczał akurat dla siedmiu osób, z kapitanem na honorowym miejscu.Pojawienie się dodatkowego gościa oznaczało, że codziennie ktoś inny musiał jeść na osobności.Po krótkiej naradzie postanowiono eliminować konsumentów w porządku alfabetycznym.Nie wedle nazwisk, których rzadko tu używano, ale przezwisk.“Bolec" (inżynier pokładowy), “Czip" (komputery i łączność), “Gwiazdka" (nawigacja), “Doktorek" (opieka medyczna i systemy podtrzymywania życia), “Pierwsza" (pani pierwszy oficer), “Pędna" (napęd i zasilanie).Przez całe dziesięć dni Frank słuchał różnych opowieści, żartów, narzekań i nauczył się przy tej okazji więcej niż podczas długich miesięcy w Wieży.Wszyscy byli zachwyceni, mając wreszcie nowego i potencjalnie naiwnego słuchacza, wszelako jednoosobowa publiczność w osobie Poole'a rzadko dawała się nabierać.Czasem jednak Frank miał trudności z oddzieleniem prawdy od fantazji.Nikt nie wierzył już w złoty asteroid uznawany zazwyczaj za bujdę wymyśloną w dwudziestym czwartym stuleciu.Ale co z plazmoidami obserwowanymi na Merkurym co najmniej dziesięć razy w ostatnich pięciuset latach?Najprostsze wyjaśnienia sięgały do zjawisk trywialnych, jak pioruny kuliste odpowiedzialne za wiele legend o Nie zidentyfikowanych Obiektach Latających dostrzeganych czasem na Ziemi i na Marsie.Wszelako niektórzy świadkowie przysięgali na klęczkach, że owe fenomeny zachowywały się jak istoty żywe, podejmowały pewne celowe działania, nawet zdradzały zaciekawienie, przynajmniej wtedy, gdy spotykało sieje na niewielkich dystansach.Sceptycy zbywali to wszystko machnięciem dłoni i powiadali, że nonsens, bzdura i zwykła elektrostatyka.Takie tematy nieuchronnie prowadziły do dyskusji zgoła kosmogonicznych i Poole musiał, nie po raz pierwszy, bronić swych czasów przed oskarżeniami o nadmierny sceptycyzm (z jednej strony) i dziecinną łatwowierność (z drugiej strony).Chociaż obsesje i lęki typu “obcy są wśród nas" zaczęły w jego epoce już z wolna przechodzić do przeszłości, to jeszcze po 2020 roku Agencję Kosmiczną nękali liczni szaleńcy utrzymujący, iż właśnie nawiązali kontakt lub zostali porwani przez gości z innego świata.Ich rojenia były wdzięcznym materiałem dla dziennikarzy, niemniej literatura medyczna ostatecznie sklasyfikowała ten syndrom jako “schorzenie Adamskiego".Paradoksalnie, odkrycie TMA - 1 położyło kres podobnie żałosnym przypadkom: jednoznacznie dowiodło istnienia inteligentnego życia pod obcymi gwiazdami i pokazało jednocześnie, że owe istoty nie zajmowały się naszym gatunkiem osobiście od siedmiu milionów lat.Uciszyło również fałszywy chór naukowców przekonujących, że życie to zjawisko niepowtarzalne i rasa ludzka jest jedyną taką w całej galaktyce, ba, w całym kosmosie, i że nie trafimy nigdy na nic bardziej złożonego niż obca bakteria!Załoga Goliatha pytała przede wszystkim o konkrety.Polityka i ekonomia były dla nich sprawami zdecydowanie drugorzędnymi.Szczególne zainteresowanie budziły rewolucyjne przemiany technologiczne, które zaszły za życia Poole'a: odejście od spalania kopalin na rzecz wykorzystania energii próżni.Nie dowierzali opowieściom o spowitych smogiem dwudziestowiecznych miastach.Wizja środowiska zatrutego na skutek marnotrawstwa i chciwości umykała ich wyobraźni.- Ależ nie możecie mnie za to winić - powiedział Poole, wysłuchawszy kolejnej porcji ataków.- Zresztą, przypomnijcie sobie tylko tę rozróbę z dwudziestego pierwszego wieku!- Jaką niby rozróbę? - spytał chórek głosów.- No, jak nastała epoka nieograniczonego dostępu do źródeł energii, elektryczność zrobiła się niesłychanie tania.Każdy mógł czerpać kilowaty do woli.I wiecie, co z tego wynikło?- Mówisz o kryzysie termicznym.Ale w końcu sobie z tym poradzili.- W końcu! Dopiero wtedy, gdy pokryli połowę Ziemi parabolicznymi zwierciadłami odbijającymi promienie słońca z powrotem w kosmos.W przeciwnym razie mielibyśmy tam teraz piekło prawie równie gorące, jak na Wenus.Wiedza członków załogi o trzecim tysiącleciu była tak skromna, że nawet Poole, który ostatnio miał dość czasu na studiowanie, potrafił ich czasem czymś zaskoczyć.Zdumiał się jednak niebotycznie faktem, że wszyscy znają zapisy logo starego Discovery.Przebieg tamtej wyprawy awansował do miana najważniejszego wydarzenia wczesnej epoki kosmicznej.Współcześni astronauci poznawali j ą tak, jakby słuchali sagi z epoki wikingów, więc Frank często musiał przypominać, że działo się to jednak w czasach historycznych.- W osiemdziesiątym szóstym dniu wyprawy minęliście asteroid siedem siedem dziewięć cztery - przypomniała mu piątego wieczoru Gwiazdka.- Przeszliście w odległości dwóch tysięcy kilometrów i wystrzeliliście w niego sondę.Pamiętasz?- Oczywiście - odparł nieco urażony Poole.- Dla mnie działo się to niecały rok temu.- Hmm, przepraszam.Jutro przelecimy jeszcze bliżej obiektu trzynaście cztery cztery pięć.Chcesz spojrzeć? Z auto-naprowadzaniem i przyspieszoną stopklatką będziemy mieli jakieś dziesięć milisekund na obserwację.Jedną setną sekundy! Te kilka minut na Discovery upłynęło tak błyskawicznie, a teraz wszystko zdarzy się pięćdziesiąt razy szybciej.- Jaki jest duży? - spytał Poole.- Trzydzieści na dwadzieścia na piętnaście metrów - odparła Gwiazdka.- Przypomina poobijaną cegłę.- Przykro mi, ale nie mamy czym do niego strzelić - dodała Pędna.- Nie obawialiście się wtedy, że siedem siedem dziewięć cztery wam odda?- Nawet o tym nie pomyśleliśmy.Za to astronomowie zebrali masę pożytecznych informacji, więc ryzyko się opłacało.Tak czy inaczej, jedna setna sekundy to raczej niewiele, chyba nie warto się trudzić.Ale dziękuję.- Rozumiem.Gdy widziało się jeden asteroid, to tak jakby poznało się wszystkie.- Mylisz się, Czip.Gdy byłem kiedyś na Erosie.- Tuzin razy już to opowiadałeś.Poole wyłączył się z rozmowy.Niepomny na narastający gwar, wrócił pamięcią do tego ekscytującego doświadczenia, które przeżył krótko przed klęską wyprawy.Chociaż obaj z Bowmanem wiedzieli, że 7794 to tylko pozbawiony życia i powietrza złom skały, to jednak przejęli się rolą.Po tej stronie Jowisza nie mogli liczyć na jakikolwiek inny kawałek materii i byli trochę jak marynarze przyglądający się po długim rejsie mijanej wyspie, na której i tak nie mogą wylądować.Asteroid obracał się powoli, migając plamami i czasem pobłyskując jakimś kryształem.Z napięciem czekali na wynik celowania.Ostatecznie niełatwo jest trafić tak mały obiekt z odległości dwóch tysięcy kilometrów, na dodatek poruszający się z relatywną szybkością ponad dwudziestu kilometrów na sekundę.Nagle ciemna strona asteroidu zajaśniała błyskiem eksplozji.Drobne żądło, całe z uranu 238, wbiło się w skałę.Energia kinetyczna przetworzyła się w cieplną, buchnął kłąb gazów.Kamery Discovery zapisały wszystko, wychwytując szybko blednące paski widma - ulotne znaki rozpraszanych atomów.Kilka godzin później ziemscy astronomowie po raz pierwszy poznali skład asteroidowego gruzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]