[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Książęta wcale nie mają lepiej - zauważyła ponuro Księżnicz­ka.- Ciągle ich zmieniają w żaby, łabędzie, niedźwiedzie i różne po­twory.Na przykład twój brat jest tarczą.- To strasznie niesprawiedliwe.Nie słyszałam, żeby coś takiego przytrafiało się królom i królowym ani pomniejszej szlachcie, nie mówiąc już o pospólstwie.Zawsze trafia na piękną księżniczkę albo przystojnego księcia.Co ludzie mają przeciwko nam?- Chyba zwyczajnie nam zazdroszczą.- Księżniczka wytwornie otarła palce liściem, dopiła wodę, wyciągnęła się wygodnie i przykry­ła płaszczem.- Idę spać, Luizo.Jestem wykończona.- Miałaś ciężki dzień.Ja na razie będę czuwać.Nigdy nie wiado­mo, co się zdarzy w takim miejscu.Dęby przyciągają różną hołotę.Księżniczka sennie wymruczała niewyraźną odpowiedź.Luiza, bezpiecznie oparta o rozwidloną gałąź, badała wzrokiem ciemny las.Nie widziała już prawie nic, słyszała tylko szum wiatru w wierzchoł­kach drzew.Ukołysana tym spokojnym dźwiękiem, zamierzała już zmienić się w laskę i odpocząć, gdy nagle ujrzała daleki błysk świa­tła.Światełko zniknęło na chwilę, potem znowu się pojawiło, a po­tem Luiza kątem oka dostrzegła drugie światełko zbliżające się z przeciwnej strony.Oba światełka wyraźnie zmierzały w kierunku dębu.Luiza obserwowała je uważnie, a kiedy zobaczyła trzecie świa­tełko śpieszące im na spotkanie, postanowiła obudzić Księżniczkę.Wyjaśniwszy sytuację, dodała:- Pewnie to banda zbójów, którzy zbierają się, żeby podzielić łupy.Nie bój się niczego.Tylko trzymaj mnie mocno i rób to, co ci dyktuje instynkt.Ja zajmę się resztą.Kryjąc ziewnięcie, Księżniczka zapytała:- A jeśli to demony albo czarownice? Jesteśmy w pobliżu zacza­rowanych terenów i właśnie mamy sezon na czarownice.- Użyj swojej magii.- Nie wiem, czy sobie poradzę z trzema na raz.Zwłaszcza jeśli to są potężne wiedźmy.Wiedźma z Wysp albo Wiedźma z Zimnych Mórz mogłaby mnie wywrócić na lewą stronę - wyznała Księżniczka z niepokojem.Luiza długo nie odpowiadała.Obie obserwowały światełka zbli­żające się do dębu.Wreszcie miecz szepnął cicho:- Schowajmy się i miejmy nadzieję, że nas nie zauważą.- Dobry pomysł - zgodziła się Księżniczka.Rozpłaszczyła się na brzuchu pod osłoną liści, skąd mogła zerkać w dół, a Luizę umieści­ła obok siebie, w dobrym punkcie obserwacyjnym.Potem czekały.U stóp dębu pojawiła się zakapturzona postać, do której niemal natychmiast dołączyła druga zakapturzona postać.Każda trzymała w ręku kulę drgającego światła.Obie rzuciły swoje kule na ziemię, gdzie dwa światełka zlały się w kałużę jaśniejszego blasku i jeszcze bardziej pojaśniały, kiedy zjawił się trzeci przybysz ze światełkiem.Postacie odrzuciły kaptury z głów, odsłaniając zmierzwione siwe wło­sy, sterczące podbródki i twarze pokryte brodawkami, po czym na­tychmiast wybuchnęły skrzekliwym śmiechem i zaczęły wymieniać pozdrowienia.-Witaj, siostro, Wiedźmo Lepkich Drobiazgów! Gdzieżeś pod­różowała i cóżeś widziała od naszego ostatniego spotkania pod tym szacownym dębem? - zapytała pierwsza przybyła.Wybuch skrzekli-wego śmiechu poprzedził i skwitował jej pytanie.Druga w kolejności przybycia wiedźma odpowiedziała:- Zawędrowałam nad morze i wywołałam sztorm, który przy­prawił o morską chorobę sześćdziesięciu i siedmiu marynarzy.A gdzie była moja siostra, Wiedźma Skądś Tam, co widziała i czego dokonała?Po kolejnym wybuchu skrzekliwego śmiechu ostatnia przybyła wiedźma oznajmiła:- Byłam w zamku Króla Mętnego Jeziora, gdzie sprawiłam, że dach przeciekał i kominy dymiły, ku powszechnemu niezadowoleniu.A gdzie była nasza siostra Zamulona Wiedźma i czego dokonała?Wiedźma, która pierwsza zjawiła się na scenie, odpowiedziała:- Odwiedziłam jarmark, gdzie sprawiłam, że jabłecznik skwaśniał, piwo zwietrzało, ciastka się przypaliły, a żonglerzy upuszczali talerze, piłki i jabłka.Wiedźmy ponownie zarechotały ze znacznie mniejszym entuzja­zmem.Skrzekliwy śmiech stopniowo zamarł i zapadło milczenie.Ktoś westchnął.- Następny rok z głowy - rzuciła któraś wiedźma zgaszonym głosem.- W końcu każdy zaczyna się zastanawiać, no nie? - podjęła jej siostra.- Lepiej już siedzieć w domu przy kominku i przeżuwać skór­kę od chleba.- Gdybym miała skórkę od chleba, siedziałabym w domu, mo­żesz mi wierzyć.- Wszystko przez te podróże.Gdybym nie była taka zmęczona chodzeniem na piechotę, mogłabym czynić znacznie więcej zła, ale haruję od tylu lat i ciągle jeszcze nie uzbierałam na miotłę.- Na miotłę? Mnie nawet nie stać na utrzymanie kota!- W zeszłym roku musiałam sprzedać kocioł, żeby zapłacić czynsz za chatkę.- Popatrzcie na mój płaszcz.Łachman.Wstyd i tyle.Płaczliwe skargi i narzekania rozpoczęły się na dobre.Księżnicz­ka i Luiza słuchały, ukryte wysoko w ciemnościach.Kiedy trzy czarów-nice zaczęły się kłócić, która ma największe dziury w butach i naj­bardziej obdarte ubranie, Księżniczka szepnęła do Luizy:- To nie są potężne czarownice.- To widać - przytaknął miecz.Narzekanie trwało dalej, dopóki wiedźmy nie wyrzuciły z siebie nagromadzonego ładunku goryczy, przy czym żadna nie zwracała uwagi na argumenty sióstr.Pogrążyły się w mało harmonijnej sym­fonii potrójnego żalu.Oburzenie narosło aż do gniewu, a potem na­stąpiła faza ponurego przygnębienia, wyrażająca się milczeniem.Przez jakiś czas panowała cisza.Wreszcie jedna z czarownic wstała i podrapała się energicznie.- Może coś się odmieni na lepsze - odezwała się bez przeko­nania.- Gorzej już nie będzie - mruknęła druga.- Słyszałyście jakieś nowiny? Na pewno znajdzie się dla nas oka­zja, żeby porządnie zaszkodzić - powiedziała trzecia.- No, podobno ktoś oczyścił Pustkowie Przegranych Władców.Para czarodziejów wjechała tam i rozwaliła całą magię.- Nie! Dlaczego to zrobili?- Pewno, żeby się popisać.Znasz czarodziejów.Na drzewie Księżniczka szturchnęła Luizę i uśmiechnęła się z dumą.- To o mnie i Keddiem mówią - szepnęła.Głos na dole powiedział:- Pustkowie było urocze.Straszliwe klątwy, czary i zaklęcia, ki­piące, bulgoczące, mieszające się ze sobą.Mnóstwo złych duchów.-I demony.Nie zapominaj o demonach.- Och tak, tyle demonów.Wspaniałe było to Pustkowie.Nastąpiła pauza i jedna z sióstr westchnęła nostalgicznie.- Przykro jest patrzeć na takie zmiany.Czarodzieje powinni chy­ba nam okazać trochę względów.- Ale ci czarodzieje z nikim się nie liczą.- Myślą tylko o sobie.Zawsze to mówiłam: czarodzieje myślą tyl­ko o sobie.Księżniczka wyraźnie zgrzytnęła zębami, nozdrza jej zadrgały, ale nic nie powiedziała.Luiza szepnęła miękko:- Nie zwracaj na nie uwagi.- Słyszałam wieści, że Rycerz Pustej Pochwy znowu wypłynął i roz­bija się po okolicy z bandą wiernych stronników - oznajmiła któraś czarownica.- Straszny z niego głupiec.- O tak.Całkiem jak jego ojciec.I dziadek.- Nigdy jej nie znajdzie.Matka Ciemności zaginęła, kiedy by­łam małą dziewczynką.Nawet dawniej.Luiza lekko drgnęła.Księżniczka położyła uspokajającą dłoń na rękojeści i poklepała ją po gałce, żeby powstrzymać okrzyk zdziwie­nia.Po chwili Luiza szepnęła:-Już w porządku.Przeżyłam wstrząs, kiedy usłyszałam swoje imię.- Rozumiem, Luizo.Posłuchajmy, co one mówią - odszepnęła Księżniczka.Wiedźmy wpadły w lepszy nastrój.Znowu rechotały i od czasu do czasu wybuchały przeraźliwym skrzeczącym śmiechem.- Ach, ten Vorvas.Czarodziej akurat dla ciebie - stwierdziła czule jedna z nich.- Nigdy w życiu nie zrobił nic dobrego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl