[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz musi się przejechaćpo Agatonie; zaczem go zaczyna pytaniami przyciskać do muru i wykazuje mu, co to zanonsensy wynikają z tej gry wyrazów; podsuwa mu niepostrzeżenie Erosa w znaczeniu czystoabstrakcyjnym i wyprowadza mu wynik komicznie sprzeczny z jego mową.Agaton maprzyznać i musi przyznać, że Eros nie jest ani dobry, ani piękny.Agaton jest u granic rozpaczy.Na wszystko się zgodzi, byle mu już Sokrates dałpokój.Jest bardzo biedny w tej chwili i wstydzić się musi.O to Sokratesowi szło w gruncie rzeczy.Ale nie pokaże tego.Teraz się w ostatnimzdaniu rozdziału może schować poza tarczę ,,prawdy , która się tak srodze obeszła zAgatonem przez usta swego ,,marnego sługi, Sokratesa.Tym lepiej schowany, że mu się tenwynik przyda do dalszego toku myśli.Agaton pobity; reszta towarzystwa patrzy, podkuliwszy ogony, na to szczególneujeżdżanie i każdy bogom dziękuje, że to nie jemu padło mówić przed Sokratesem i miećpowodzenie.Czuje to, oczywiście, Sokrates; nie ma już potrzeby zwalczania kogokolwiek.Owszem, teraz jest tak na wierzchu i zadowolony, że w prezencie towarzystwu ofiarowaćmoże widok Sokratesa głupiego i Beoty.Teraz go stać na to.Szczególnie musi tymwidokiem ucieszyć serce Agatona.Niechże ma biedaczysko.Platon mówi ustami SokratesaRozwija tedy od rozdziału XXII swój wymyślny dialog z Diotymą, jakąś tajemnicząwieszczką z Mantinei (z Wieszczego Grodu).Teraz Diotyma mówi takim delikatnym,pańskim tonem, jakby mówił Agaton, gdyby miał rozum Sokratesa, a Sokrates robiniedołężne, ciężkie kroki myślowe i stawia głupie pytania.Zachowuje się niby to jak brus[kamień szlifierski] czy jak kołek.Wieszczka podobnie nim kręci, jak on przed chwiląwywijał Agatonem.To przeprosiny dla gospodarza.A równocześnie Diotyma spełnia inne zadanie.Była potrzebna nie tylko Sokratesowi,ale i Platonowi.Chciał Platon przez usta Sokratesa odsłonić rąbek własnej ,,nauki o ideach io duchach nadziemskich.Niechże tego nie mówi Sokrates od siebie, tylko niech mu to objawitajemnicza osoba z dalekich stron.Ta tajemnicza osoba, niby symbol wspólnych cechumysłowych Sokratesa i Platona, to dziwne indywiduum bez ciała, bez charakterystycznych,jednolitych rysów psychicznych, zmienia się.Zaczęła tonem łagodnym, rozumnym, dobrej matki, która tępe dziecko cierpliwiepoucza; w rozdziale dwudziestym trzecim zaczyna mówić tajemniczym głosem objawieńplatońskich, ale zaraz przechodzi w kontrastujący, prawie gospodarski styl gawędy, która,doskonała w ustach na przykład Arystofanesa lub i samego Sokratesa, bawić zaczyna nieco,kiedy się myśli, że to opowiadanie dziewicy, kapłanki.Zawsze mówi rozumnie i jasno, ale razw takim, raz w innym sposobie.Z końcem tego rozdziału ma zupełnie Sokratesowy styl.Sokrates się odsłania sam wcharakterystyce młodego Erosa; odsłania się tym, którzy mają oczy i uszy, nie całemu61towarzystwu, otwarcie.Taki już miał sposób i taką potrzebę.Z dwudziestym czwartym rozdziałem Eros się zaczyna krystalizować już nie jakogeniusz, ani pewien typ psychiczny, lecz jako abstrakcja: powszechne dążenie do wiecznegoposiadania dobra , do szczęścia.I tu w pełnym, męskim toku dialogu wtrącony poszopenowsku motyw o zwodniczości marzeń ludzkich.Od tego motywu coraz więcej tonówplatońskich czuć w głosie Sokratesa i w tym, co on mówi.Ma się wrażenie, że Platon, pisząc to i rozsnuwając już własne myśli, rozmawia zduchem Sokratesa i schowany za tajemniczy peplos Diotymy mówi mu to, do czego doszedłw rozmowach z Euklidesem z Megary i w długich dumaniach samotnych.Zapala się.Słowamu płyną coraz bardziej rytmicznym potokiem, myślami coraz szersze obejmuje kręgi:niedługo Diotymie głos się zmieni, oczy postawi w słup i będzie mówiła rzeczy tajemne wciszy!Oto rozdziały dwudziesty piąty, szósty i siódmy przygotowują nadchodzącą chwilę.Idea dobra zaczyna świecićJuż Arystofanes tłumaczy Erosa, który dwie płci wiąże, stwarzając mit, dająckoncepcję dążenia do jedności.Dopiero teraz popęd płciowy wystąpi w jasnym, boskimświetle, jako nieświadome dążenie do nieśmiertelności.Pokaże się, że istoty żywe dlategotylko zapłodnienia pragną, że zapłodnienie uczestniczy jakoś w wielkiej idei nieśmiertelnegodobra.Już Eryksimachos próbował rozwijać pomysły o Erosie na tle zjawisk przyrodniczych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]