[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to „strojenie przepiórki".Kiedy„przepiórka" była gotowa, chwytano za ręce i nogi którąś wiochnę, po raz pierwszy uczestniczącą wżniwach, i kręcono się z nią wokół owego dziwnego bukieciku, żeby go „oborać", symbolicznie tymzaznaczając, iż prawdziwe przepiórki - a znajdowano je nieraz w zbożu - to ptaki nietykalne.Śpiewano, jak to zapisał Gloger:Hej, wyleć, wyleć, raba przepiórko,Bo już nie wyjdziem w to czyste pólko.Hej, wyleć, wyleć, raby sokole,Bo już nie przyjdziem w to czyste pole.W Krakowskiem zamiast „rabej", to znaczy pstrej „przepiórki" i owego cokolwiek tu zabłąkanegosokoła była „koza", którą jednak hałaśliwie ścinano.A prawie wszędzie podczas igraszek poskończeniu żniw nie dawano spokoju ekonomom i polowym, wyśpiewując im wcale śmiało:Bijmy pana gałami,bo przewodził nad nami!Oprócz tego krępowano ich powrósłami, bito wiązką chwastów i żądano okupu.Jeśli na horyzonciepojawił się dziedzic, czekała go podobna przyjemność: pętano go, czasem wraz z koniem, na którymsiedział, i znowu krzykliwie, choć ze stosownym uniżeniem pogadywano o okupie.Często wieniec dożynkowy najpierw poświęcano.Po mszy niosło się go do sołtysa, który - jak wRadomskiem - przywiązywał do wieńca koguta.Już radowano się, gdy kogut, ochłonąwszy zuczynionego mu zaszczytu, począł wydziobywać ziarnka z kłosów, ale najbardziej ludziska cieszylisię, gdy na dodatek jeszcze zapiał: był to znak obfitych zbiorów.A wreszcie wyruszano paradnie dodworu.Wieniec niosła na głowie postatnica, chyba że była mężatką, to wówczas honor ten przypadałktórejś z panien, a niekiedy - przodownikowi.Zdarzało się, że na czele pochodu szedł tzw.złodziej,czyli żniwiarz, który najlepiej spisywał się w robocie.Szedł w wywróconej na wierzch sukmanie, zesnopkiem na ramionach i małym wieńcem z jeżyn, wciśniętym na czoło niby cierniowa korona, obokzaś dreptały trzy lub cztery baby w wieńcach z pokrzyw, ostu czy kąkolu.Dochodząc do bramydworskiej, postatnicę oblewano wodą, żeby później zasiewów nie omijał deszcz.Wzbijały sięgromadnie głosy:Otwieraj, panie, nowe wierzeje,bo się na polu już kłos nie chwieje:plon niesiem, plon!Otwieraj, panie, szerokie wrota,niesiem wianuszek z samego złota:plon niesiem, plon!Czasem śpiewano długie, mniej może liryczne opowieści, z których jednak nieźle wyłaniała się takzwana prawda czasu:Otwórz nam, panie, nowy dwór,niesiemy z pola wszystek zbiór.- 125 -Otwórz nam, panie, wierzeje,już sie na polu nie Chwieje.Weź-ze se, panie, ksiązecki,porachuj-ze se kopecki.Ekonom ci je rachował,połowę sobie nachował.Sprawił-ci za to buciki,swoim kochankom trzewiki,Spraw-ze nam, panie, okrężne,zwijaliśmy się potężnie.Gdzie był najgorsy ościsko,wołał ekonom: rznij nisko!Dozynaliśmy do staja,przodownica nam ustała.Dozynaliśmy do łuzyka,będzie piwo i muzyka.Dozynaliśmy żytka i jarki,spodziewamy się gorzałki.Dozynaliśmy do drogi,będziemy jedli pierogi.Kucharecka je warzyła,brzucho sobie oparzyła.Daj-ze nam, panie, białego syra,da ci Pan Jezus ładnego syna.Wystaw nam, panie, piwa beckę,by ci dał Pan Bóg ładną córeckę.Koncert milknął, kiedy po pewnej chwili ukazywał się dziedzic w towarzystwie małżonki orazplebana, a nieraz jeszcze jakichś egzotycznie wyglądających familiantów.Dziedzic, wystrojony,uroczysty, wysłuchawszy przemowy kogoś znaczniejszego spośród żniwiarzy i sam wystąpiwszy zkrągłą, patriarchalną oracją, odbierał wieniec i ów chleb na talerzu.Następnie chlustał wódką zkieliszka na postatnicę, co też należało do zwyczaju, rzucał przybyłym jakąś sumkę, aby się podzielili,i zasiadał w fotelu, by jak co roku nastawiać ucho na przypochlebne rymowanki, które wyśpiewywaliwieśniacy.Słuchał o sobie:U sąsiada wilk wyje,bo pszenicka mu gnije.Oj, a nas pan nie taki,zbiera z pola i kłaki.Albo:Przede dworem wisi sznurek,nasz jaśnie pan kieby Turek.Nasz jaśnie pan jedzie z wojny,konik pod nim bardzo strojny.Także dziedziczka mogła uśmiechać się dobrodusznie.Wiele utworów dotyczyło jej osoby,wdzięcząc się zresztą w całej Polsce tymi samymi zwrotami.Najwidoczniej nie przejmowano się takimi- 126 -szczegółami, jak to, że jedna jaśnie pani miała urodę, druga jedynie jakiś spiczasty nos, a trzecia poprostu garbiła się od starości.Za dworem kacki są w życie,nasa pani w aksamicie.Za dworem kacki w błocie,nasa pani i w zlocie.A przy dworze zakwitł mak,nasa pani, kieby kwiat.Przede dworem cama burza,nasa pani, kieby róża.To był ów niemal stały repertuar, którym radowano „panie, kieby róże".Przyśpiewki słano równieżku dworskim oficjalistom i znowu były to złośliwostki wymagające bądź co bądź odwagi.Ekonom mógłusłyszeć:A na dziedzińcu siwe kamienie,u ekonoma krzywe golenie.Albo:Nasz ekonom koło śliwki,goni z batem wiejskie dziewki.Nasz ekonom, wielki lula,kwaśny, gorzki jak cybula.Śmiano się z pana pisarza:A nas pisarz nic nie robi,wlazł na drzewo, dziewki wobi.A nas pisarz jest w kłopocie,rozwiesił portcyny po płocie.Musiały być również życzenia, musiano śpiewać o zbożu, które przecież wionęło już zewsządprzymilnym, chlebowym zapachem:Daj Boże, by plonowało,po sto korcy z mendla dało,plon niesiemy, plonjegomości w dom.Pienia dożynkowe zapewne słyszał nieraz Krasicki, gdyż w Panu Podstolim pokusił się nawet o ichocenę, pisząc, że „w kompozycji swojej, nie można mówić, żeby były wyborne, z tym wszystkim wwdzięcznej prostocie oznaczały niewinność wiejskiego życia".Niewinność nie oznaczała bezinteresowności.- 127 -U naszego jegomości dobry rozsądek,wystawił nam beczkę piwa, gorzałki sądek.U naszego jegomości nie marł nikt z głodu,dał nam wieprza, dał nam skopa, doda i wołu.U naszego jegomości koniki brykają,a u sąsiedniego pana z głodu zdychają.Wieniec dożynkowyPo takich pochwałach, świetnie pojmując aluzje, dziedzic zapraszał wreszcie do poczęstunku.Otaczano ustawione gdzieś pod lipami stoły i pleban błogosławił zgromadzone dary.Rozpoczynała sięuczta nazywana wyżynkiem, a jeśli odbywała się ona dopiero po siewach, co też praktykowano -okrężnem.Wódka, piwo, chleb, ser, ogórek, coś z mięsa.Baran, o którym często śpiewano, wół, kiedypan był hojniejszy, a wreszcie gęsina, będąca również stałym motywem dożynkowej liryki.Zwyczajnakazywał, by przy stołach dwór siadał wówczas obok chłopów, o czym znowu można przeczytać wPanu Podstolim, a nawet dowiedzieć się stamtąd, że owe biesiady miały coś z praktyk starego Rzymu,„gdzie w uroczystość Saturnową na pamiątkę złotego wieku zasiadali na wspólnej uczcie panowie zsługami".Bohater Krasickiego, który urządzał takie fety.przypomniał również, co w tej materi pisałKochanowski:Tak ci bywało panie, pijaliśmy z sobą.Ani gardził pan kmiotka swojego osobą:Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało;Jak to mówią; postawy dosyć, wątku mało.„Dziś wszystko już inaczej." Dziś, a więc już w tamtych czasach, złotych czasach Odrodzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]