[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.sądzisz, że to wszystko było naigrawaniem się z nas? – powiedziała niepewnie.– Trzy myszy i ospały kot, który zezwoli umknąć nieco swej zdobyczy, by potem walnąć łapą i zakończyć całą zabawę.– Niektóre z tych igraszek stanowiły, jak sądzę, próbę.Ale jestem także przekonany, że gdyby tego nie chcieli, nigdy nie uszlibyśmy stamtąd z życiem.Próbowała odepchnąć na bok groźne myśli, ale logika tej odpowiedzi była oczywista.Stali się myszami, którym pozwolono biec.Są również ci – a może TO – co będą ich obserwować uważnie już od teraz.Ale bez względu na to, czy Yonan wierzył w słowo, które wypowiedział, działał tak, jak gdyby naprawdę uciekali, i parł do przodu, pomagając Kelsie dotrzymywać kroku.Dziewczyna celowo nie oglądała się do tyłu, bo w jej umyśle tkwił obraz przykucniętego potwora unoszącego się niespiesznie i ruszającego ich śladem, gotowego, jeśliby tylko tego zapragnął, zrzucić na nich ociężałą stopę albo zaciśniętą pięść.Zbliżyli się do plątaniny porostów – nie były to mięsiste grzyby z ciemnych pasażów, lecz jakaś wybujała materia z cierniami pokaźnych rozmiarów, tak splątana i poprzerastana, iż wydawało się, że nie ma sposobu, by się przez nią przedrzeć.Jedynie Wittle, nieustannie ich wyprzedzając, wymachiwała swym klejnotem, który błyszczał jak nigdy dotąd w ciemnych pasażach.Jego iskry opadały na tę masę, wydobywając z niej niewielkie sploty dymu ze spopielałymi odpadami owych roślin.Jeśli czarownica również sądziła, iż pozwolono im poruszać się swobodnie aż do momentu zakończenia poszukiwań, nie okazywała tego; nie robiła też nic, by zatrzeć własne ślady.Zarośla szybko przeistaczały się w płaty popiołu, rozstępując się przed nią, pozostała dwójka zaś podążała tam, gdzie ona stąpnęła.Kelsie zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie mogła stawiać stopy tak, by się nie potykać.Ból dotarł do ramienia i szedł już przez pierś, tak że ledwo mogła zaczerpnąć tchu.Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak położyć się, zamknąć oczy i zapaść w czarną nicość.Nie spostrzegła nawet, kiedy zarośla wokół przestały tworzyć splątaną gmatwaninę i przemieniły się w spore jasnozielone krzaki, niektóre z taką masą kwiatów, że aż pachniały.Wreszcie uwolniła się od fetoru pasaży.Kelsie była obojętna na wszystko z wyjątkiem tego, czego domagało się od niej własne umęczone ciało.Oprzytomniała, kiedy coraz bardziej zniewalający uścisk Yonana zelżał co nieco, i opadła na ziemię.Skądś dobiegł ją odgłos huczącej wody – wody czy ognia? Usiłowała podnieść się z wielkim trudem, by się upewnić, czy nie znalazła się z powrotem w jaskini.Wittle, pochyliwszy się nad nią, pchnęła ją; dotknięcie to przyprawiło ją o taki paroksyzm bólu, iż zapadła w końcu w ciemności.Po pewnym czasie niezbyt daleko zapłonęło ognisko.Kelsie zdawała sobie sprawę, iż pas nie obejmuje już jej zranionej ręki, lecz tę zdrową.Na chorej ręce i ramieniu legł tak potworny ciężar, iż wrzeszczała wniebogłosy, widząc przez łzy, jak Yonan z wahaniem odwraca się od ognia z mieczem w dłoni.Ostrze zanurzyło się w jej nadgarstku.Ale to, co teraz nastąpiło, nie miało nic wspólnego z przypiekaniem rozpalonym żelazem.Mękę powodowało zimno, lodowate zimno, jak gdyby dziewczyna leżała na pół zamarznięta w jakiejś zaspie śnieżnej.Rozbudziła się wewnątrz powłoki z własnego ciała i kości, ciało jednak nie było jej posłuszne, nie mogła się nawet poskarżyć, by uśmierzyć torturę zimna.Ostrze cofnęło się i Kelsie poczuła nawrót ognia, znacznie dotkliwszego po owym zimnie, którego miecz stał się przyczyną.Kelsie słyszała poszczególne słowa, ale nic nie rozumiała.– Trucizna rozchodzi się.ona umrze.Czyżby to Yonan? Co za różnica? Umrze.być może, iż już jest martwa albo w takim stanie jak koło tamtej bramy, przez którą przeszła w trakcie walki.– Gdzie jest twój klejnot, pani.?– Nie służy takim celom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]