[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal jednak nie miałem pojęcia o ich wyglądzie ani o rodzaju grożącego z ich strony niebezpieczeństwa.Wzdrygnąłem się, kiedy na skraju kręgu oświetlonego blaskiem ogniska mignęła mi ręka - a może były to szpony - pomarszczona, żółtawa, koścista.Równie dobrze mogło to być jedno albo drugie, gdyż widziałem ją tylko przez moment.Owładnął mną instynktowny strach, ponieważ sam odrażający wygląd tej kończyny świadczył, że należała do sługi Zła.Gathea płynnym ruchem wyciągnęła różdżkę z ziemi i wskazała nią na promień gwiazdy tuż przed sobą, który wcześniej spryskała krwią i posypała pokruszonymi ziołami.Równocześnie przemówiła głośno, rozkazującym tonem w niezrozumiałym języku.We wskazanym przez nią miejscu coś się poruszyło.Wydało mi się, że powstał tam wirujący lej, z którego zaczęły tryskać w górę grudki ziemi.A gdy młoda czarownica zaczęła śpiewać, coraz głośniej i szybciej, krążące w powietrzu cząstki utworzyły kolumnę, która jęła się zespalać.I wkrótce w promieniu gwiazdy przykucnęła postać nieco podobna do ludzkiej.W każdym razie miała dwie nogi, dwie ręce, kadłub i okrągłą jak kula głowę.Wyglądała jak niezdarna kukła, którą dziecko ulepiło z gliny.Kiedy postać się wyprostowała, Gathea uderzyła mocno różdżką o ziemię i wydała głośny okrzyk.Niezdarna kukła ruszyła do przodu, chwiejąc się na koślawych, źle ukształtowanych nogach.W każdym razie potrafiła trzymać się prosto i iść szybciej, niż można by się spodziewać po tak zdeformowanym ciele.- Szybko! - Służka Mądrej Kobiety spojrzała na mnie i rzuciła szybko urywane słowa: - Twój nóż, zimne żelazo, zabezpiecz drzwi.- Wskazała różdżką, gdzie mam trafić.Ściskając miecz w ręce wyjąłem nóż z pochwy i rzuciłem nim jak na popisie zręcznościowym.Wbił się w ziemię rękojeścią do góry i tkwił drżąc w tym samym miejscu, przez które wyszła w mrok powłócząca nogami kukła.Teraz Gathea zdawała się nasłuchiwać, ja też starałem się oddychać jak najlżej i najciszej.Nie odezwał się żaden nocny ptak i nic nie zakłóciło ciszy poza naszym magicznym kręgiem.Ale wyczułem, że to, co wcześniej wypróbowywało siłę naszych umocnień, odeszło.Przynajmniej na jakiś czas.Mimo to dziewczyna się nie odprężyła.Wzorując się na niej także nie przestałem nasłuchiwać.W końcu wielki kot odprężył się, westchnął, zamrugał oczami i ułożył się wygodnie.Lecz jeśli Gruu uspokoił się, nie mogłem tego powiedzieć o mojej towarzyszce.- Jeszcze nie.- powiedziała, jakby ostrzegając samą siebie, jakby nie chcąc wierzyć, że jej czary zadziałały.- Czy przez to, co zrobiłaś, co stąd wyszło - zapytałem czując, że nie wytrzymam dłużej bez uzyskania odpowiedzi przynajmniej na kilka pytań, które nie dawały mi spokoju - oddaliło się od nas to, co tam czekało?- Tak.Przez jakiś czas będzie grało rolę zdobyczy, ale to nie potrwa długo.Słuchaj!Może właśnie na to czekała.W nocnym mroku rozległo się i odbiło echem, jakby w jakiejś wielkiej pieczarze, głośne wycie, zawodzenie tak pełne złości i gniewu, że zerwałem się na równe nogi z mieczem w dłoni.Byłem gotów do walki, chociaż nie widziałem wroga, który wydał ten wściekły okrzyk.- Nie wychodź poza okrąg, jeśli ci życie miłe! - ostrzegła Gathea.- To wróci.Skoro już raz zostało oszukane, będzie dwakroć bardziej rozwścieczone.- Co to jest? - zapytałem.- To nie jest coś, co mógłbyś zabić tym - mówiąc to wskazała na mój miecz.- Chociaż stal jest dla niego zabójcza.Nadaje się jednak tylko do obrony, a nie jako oręż.Nie sądzę, żeby można było wysłać je znowu na bezowocne polowanie.A co to naprawdę jest za stwór? Nie umiałabym tego określić.Nawet nie wiedziałam, że coś podobnego może nas zaatakować.Podjęłam środki ostrożności tylko dlatego, że jesteśmy w obcym kraju i że przelaliśmy krew.Krew jest życiem i przyciąga sługi Ciemności wszędzie tam, gdzie grasują.- Użyłaś jej, żeby zamknąć nas w magicznym kręgu.- Powiedziałam ci już.Krew jest życiem i można z niej wyczarować imitacje żywych istot, mimo że nie mogłyby one się poruszać ani istnieć za dnia.One również czerpią z ciemnych mocy.A teraz.Są znowu!Uniosła różdżkę, kierując ją na zewnątrz, tak jak ja zwróciłem miecz.Stwory, które przedtem na nas polowały, wróciły i krążyły wokół nas, ale nie mogliśmy ich zobaczyć, tylko wyczuć.Dwukrotnie pazurzaste ręce pojawiły się na skraju ramienia gwiazdy, tam gdzie tkwił mój sztylet.Cofnęły się natychmiast, nie zdołały bowiem wtargnąć do środka.Zalała mnie fala gniewu, która tak rozgrzała mój umysł jak ognisko moje ciało.Pulsująca obecność napierała, szukała, starała się nas dosięgnąć, a głód, który w niej dominował, był ostrzeżeniem przed tym, co nas czeka, jeśli wróg przedrze się przez nasze umocnienia.Gruu wstał, odrzucił do tyłu łeb i ryknął tak głośno, że aż zadzwoniło mi w uszach.W pierwszej chwili pomyślałem, że słyszę echo, ale daleki dźwięk się powtórzył.Nie myliłem się.Nieraz słyszałem podobny głos, ale nigdy tak dźwięczny, o takiej skali tonów, ani tak donośny.Tak brzmiał róg na granicy klanowych włości! Teraz zaś, w głębi najczarniejszej nocy, rzucił wyzwanie.Rozdział VIIIRóg zagrał po raz trzeci.Wydało mi się, że oprócz jego echa słyszę coś pośredniego między szczekaniem a skowytem, na pewno głos zwierzęcia.Gruu znowu odpowiedział mocarnym rykiem.Uderzył przednimi łapami o ziemię, jakby chciał zerwać się z nieistniejącej więzi i ruszyć do ataku.Gathea zrobiła krok do przodu i położyła mu rękę na głowie.Podniósł na nią wzrok, wywaliwszy język w paszczy rozwartej w groźnym grymasie.Róg więcej się nie odezwał.W mroku zobaczyłem jaskrawy błysk i usłyszałem trzask, jakby ktoś okiełznawszy błyskawicę uczynił z niej broń.Mrok był tak gęsty, że ów błysk zgasł, zanim zdążyłem przyjrzeć się otoczeniu.Świetlny bicz uderzał raz po raz, a granie polującej sfory zbliżało się coraz bardziej.Nie mogłem widzieć, co się wokół nas działo, ale mogłem to wyczuć.Stwory, które przedtem nas oblegały, wróciły kuląc się i czołgając między nami a tym, co mknęło w ciemnościach posługując się ognistym orężem i ponaglając psy myśliwskie.Trwało to dobrą chwilę, aż Gathea się wtrąciła.Zaczęła kreślić różdżką w powietrzu jakieś znaki.Zobaczyłem więc wygięte w dół i w górę symbole, zielone a zarazem niebieskie, jak zacieniona woda przy brzegu morza.Znaków tych było coraz więcej.Nie gasły, lecz wzlatywały niby wypuszczone z klatki małe ptaki.Całą gromadą zawisły w powietrzu wzdłuż naszych umocnień.W zalegającej wokół ciszy uderzyła w nas parząca fala strasznego gniewu.A potem nagle zniknęła, jakby jakieś drzwi otworzyły się i zamknęły.To, co próbowało nas dosięgnąć, odeszło wypędzone z naszego świata.Teraz usłyszeliśmy odgłosy biegu, jakby gromada jakichś istot rozdzieliła się: część skierowała się na północ, reszta zaś na południe.Później i ten dźwięk pochłonęła cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]