[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W życiu tam nie byłami nie wiedziałam nawet, czy w ogóle istnieją, Martusia też nie była pewna, pół piętra ni-żej owszem, znajdowały się duże studia, ale co pod nimi? Jakieś kotłownie, składowiskarupieci? Ponadto przyczyny, dla których ktokolwiek miałby się tam udawać, okazały siętrudne do wymyślenia.Tak trudne, że mój umysł odmówił nagle zgody na współpracę. Ale wiesz, że ja muszę być kompletnie głupia powiedziałam znienacka i bardzokrytycznie, całkowicie zmieniając temat. To ciekawe zainteresowała się Martusia. Mnie się wydawało, że nie komplet-nie.Czasami masz jakieś takie przebłyski. Kompletnie uparłam się. Czarusia powinnam była rozszyfrować od pierw-szego kopa.Tymczasem, jak skończona idiotka, prawie do końca święcie w niego wie-rzyłam. Ja też, więc znalazłaś się w doskonałym towarzystwie. Ale ja o tych rzeczach wiem więcej.Te pytania, które nam zadawał, te wszystkiefakty, o których nie miał pojęcia i dowiadywał się od nas, te daty, akta i dokumenty, doktórych nie miał dostępu.I mnie nic do głowy nie przyszło! Oślica ekstraordynaryj-na. Jeśli ekstraordynaryjna, to przynajmniej nie taka całkiem zwyczajna, zawsze topociecha, nie?132 Nikła.Ale zmylił mnie cholernik tą kamiennością.Mógł pytać podstępnie. A nie.? Chała.Udawał tylko, że pyta podstępnie.I powiem ci.Gdyby nam się udałoprzypomnieć sobie jego wszystkie pytania, rozgryzłybyśmy całe śledztwo i okazałobysię, że świetnie wiemy, kto kogo rąbnął, dlaczego i z czyjej inspiracji.%7łe też ja nie mammagnetofonu w domu! Zdawało mi się, że masz? Mam, taki mały dyktafon, rozlega się w nim wszystko z wyjątkiem ludzkich gło-sów.Przestałam go używać, kiedy zamiast tekstu własnego wysłuchałam dzwięku silni-ków wszystkich samochodów w okolicy.Bardzo to było ogłuszające. No to trudno.Przepadło.Bartek nie dzwonił?Tą kolejną zmianą tematu poczułam się zaskoczona dopiero po chwili, bo Martusiaspytała jakoś obojętnie.Nie tak od razu przyszło mi na myśl, że właściwie dlaczegoBartek miałby dzwonić do mnie, skoro nie zaczęliśmy jeszcze nawet dobierać rekwizy-tów, do których autor mógłby się wtrącać, a do Martusi ma dostęp dowolny, zawsze jąprzecież może złapać na komórkę.Chyba że pojechał do Krakowa, gdzieś tam po dro-dze jest takie miejsce bez zasięgu. Dlaczego miałby dzwonić? spytałam z idealnie tępym zdziwieniem. Jestmoże w Krakowie? Nie wiem, gdzie jest.W tym rzecz.Obojętność nagle w niej pękła.Cisnęła długopis na zadrukowane kartki, potoczył się,zleciał po drugiej stronie stołu i wturlał się pod bibliotekę.Obie patrzyłyśmy na to przezmoment, nie ruszając się z miejsca. Niech go szlag trafi powiedziałam. Bo co? Coś się stało?Martusia całkowicie zrezygnowała z ukrywania emocji. Bo chyba zraził się do mnie.Też go chyba straciłam i mnie przykro, wiesz.?Chciałam wmówić w siebie, że jest mi wszystko jedno, ale nieprawda.Wcale mi nie jestwszystko jedno! Co znowu zrobiłaś? A jak ci się zdaje? Kasyno.! A jak.? Niepotrzebnie znalazłam się koło Victorii.Bo właściwie byłam z nimumówiona na wieczór, no dobrze, na taki bardzo wczesny wieczór, a potem się okaza-ło, że jest wpół do dziesiątej.Dzwoniłam, ale wyłączył komórkę.No więc zostałam tamdłużej. Wygrałaś czy przegrałaś? Wygrałam, przegrałam, wygrałam, przegrałam, znów wygrałam.W ruletkę.Potem przegrałam wygraną i wyszłam na zero.On już nie dzwonił i do tej pory nie133dzwoni, więc ja też przestałam.W domu, na sekretarce, zostawił mi wiadomość bardzoobszerną: Skoro cię nie ma, zadzwonię pózniej.I cześć.Chyba jestem w rozterce? Jesteś, jesteś zapewniłam ją. A co Dominik.? Na Dominika mnie otrząsa! Dobre i tyle. No wiesz.! Ale Bartek mnie denerwuje.Co on sobie właściwie myśli? Też chce miuszlachetniać charakter? Uszlachetniać nam charaktery to oni wszyscy chcą.Nie zwracaj na to uwagi.Możliwe, że poczuł się rozczarowany, niekoniecznie kasynem, równie dobrze uraziłbygo twój pobyt, na przykład, w ogrodzie zoologicznym. A gdybym tam była służbowo? Zadzwoniłabyś, że musisz. No dobrze, niech będzie.Zniknęłam mu z oczu.To dlaczego do tej pory nie dzwo-ni? Bo się pewnie obraził, co uważam za głupie, ale wytłumaczalne.Ostatecznie, odczasu do czasu, mężczyzna to też człowiek.Z pewnym oporem Martusia przyznała mi słuszność.Po krótkim namyśle wykluczy-ła z tej reguły Dominika, co miało na mnie zbawienny wpływ.Mój fanaberyjny umysł,mając do wyboru rozważania nad Dominikiem albo hipotetyczne lochy i kazamaty te-lewizji, stanowczo opowiedział się za tym drugim.Poszłam po piwo, o którym Martusiajakoś zapomniała. Wracamy do tematu zarządziłam, otwierając puszkę. Postanowiłam właśnie,że piwnice na Woronicza są, piętro niżej niż te duże studia, prowadzą do nich boczneschody. Jaka ty mądra jesteś pochwaliła mnie Martusia, z przyjemnością wpatrzonaw napój. Takie miałam wrażenie, że mi czegoś brakuje.Dlaczego boczne? Nie wiem.Jakaś ciasnota w oczach mi się jawi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]