[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Koperek od niego nawet Zygmuś poczuł, a co tu mówić o Florencji.Ona koperek traktuje tak samo, jak pietruszkę.- Oszukała na treningu?! - wykrzyknęłam ze zdumieniem.- l jak jeszcze! Agata się w pierwszej chwili przeraziła.- Na litość boską, sprawdźcie, czy któryś z piątej gonitwy nie ; zbierał koperku! ;- Sami dżokeje jadą, może pani być spokojna, że żaden.- To stąd to całe gadanie! Ni z tego, ni z owego wątpliwości, czy ona przyjdzie! Jedno matactwo, ani Miecio, ani Waldemar nie wspomnieli o złej formie na treningu!- Może nie wiedzieli.- Ale za to Kalarepa swoimi ludźmi obstawił już tę piątą gonitwę - rzekł złośliwie Grześ.- W tajemnicy absolutnej, mają zakaz gadania o Florencji.Stąd zapewne powściągliwość Kujawskiego, dał do zrozumienia, ale wyraźnie nie powiedział.Zobaczy pani, nagle się okaże, że ona wcale nie jest pierwszą grą.- Nie zdziwię się - rzekłam sucho.- Boże mój, ja wiem, że ona jest łakoma, ale jednak ten koperek mnie zdenerwował.- l będzie pani grała co innego?! - zgorszyła się Monika.Ze wzgardą wzruszyłam ramionami.- Co też pani.? Ona może przyjść ostatnia, jak będzie chciała, nie ma znaczenia.Jak dla mnie, piąta gonitwa składa się z jednego konia.Zdaje się, że druga też, Zameczek, zaraz, niech ja go może zagram.- Na czym ten Zameczek?- Na dwójce.- Wygra.Jest w znakomitej formie.Dałam spokój konspiracyjnym szeptom i popędziłam do kasy.Trafiłam tę drugą gonitwę wyłącznie dzięki temu, że w pośpiechu, w ostatniej chwili, zagrałam Zameczka ze wszystkim.Opłacony Rowkowicz przyszedł drugi, gdybym się zdążyła zastanowić, wyrzuciłabym go zupełnie, skoro wziął forsę, powinno go nie być!- On wziął wyłącznie za pierwsze miejsce - wyjaśnił zainter-pelowany Miecio.-Tak robią, ja to zgadłem sam z siebie, bo jestem bardzo mądry.Rozchodzi się wieść gminna, że wziął, a skoro wziął, znaczy go nie będzie i nie grają go wcale.A on jest drugi i tym sposobem podwyższa porządek.Sama widzisz, że za dwójkę zapłacili majątek!- Nie widzę, nie patrzyłam na ekran.- Czterdzieści dwa!- Jezus Mario, to co ci ludzie grali?!- Wszystko inne.Komunikat o koperku przekazałam osobom zaufanym dostatecznie wcześnie, żeby zdążyły zagrać co zechcą, grożąc zabójstwem za ujawnienie tajemnicy.Osobiście niepokoił mnie Sarnowski na Kolagenie, nietknięty kompletnie, coś w tym musiało być.Koń derby-klasy, właściwie powinien walczyć z Florencją.- Jedzie do Wiednia - oznajmił krótko Miecio.- Idzie tylko na przelecenie, nawet go Jontek na moment nie puści.Przytrzyma podwójnie, nie dość, że ma szansę w tym Wiedniu, to jeszcze jako fuks.Nie pokaże go teraz, żeby nawet miał zlecieć!Florencja po paddocku chodziła spokojnie, dopiero kiedy wsiedli dżokeje, zaczęła pokazywać dziwne sztuki.Nie chciała iść za końmi, denerwowała się, rżała, usiłowała w ogóle uciec z paddocku, Zygmuś wydawał się zarazem wściekły i bliski płaczu, pogroził pięścią kolegom po fachu, oni zgodnie pukali się palcem w czoło.Zaniepokojona, rtie mogłam tego zrozumieć, dopóki nie wbiegła po schodach Monika, rozwścieczona, rozgorączkowana i pełna rozpaczy.- Czy pani wie, co oni zrobili?! Nażarli się cukierków miętowych! Przy wadze! Cały paddock tym śmierdzi! Nie, nie specjalnie, do głowy im nie przyszło.Kujawski częstował, a on nie jest żadna świnia, przyzwoity facet! Przypadek, ale potworny przypadek.!W okropnym wzburzeniu dodała jeszcze, że przy okazji, przed chwilą, Grześ podsłuchał pod słupami rozmowę.Giennadij-mąż i Lomżyniak.Pokazywali ją sobie i zapewniali się wzajemnie, że wszystko w porządku, ona się do wyścigów w dniu dzisiejszym nie nadaje, zysk mają jak w banku.Zdenerwowałam się jeszcze bardziej.Co ta upiorna klacz wyprawia, od wczoraj robi co może, żeby mnie wykończyć.Innych graczy zapewne też.Przed maszyną startową Florencja krążyła w pewnym oddaleniu od reszty koni.Miałam nadzieję, że te cukierki miętowe wywietrzeją z jeźdźców, w czasie gonitwy ich nie żrą, to pewne.Niewywietrzały jednak chyba całkowicie, bo weszła wyjątkowo niechętnie i usiłowała ugryźć pomocnika sędziego, pewnie też go Kujawski poczęstował.Zabiję tego Bolka, Waldemarowi powiem, żeby go zabił przy pierwszej okazji i bez podawania przyczyn, bo nie daj Boże, rozejdzie się o mięcie.- Ruszyły - powiedział głośnik.- Prowadzi Tartak, druga Magnolia.Florencja, jak zwykle, wystrzeliła do przodu, ale nie chciała przejść do bandy.Uparcie odmawiała wmieszania się nie tyle w konie, ile w tych zamiętowanych dżokejów.Zygmuś jej nie zmuszał, puścił dużym kołem i pchał się na front, pochwaliłam go wielkim krzykiem, wiedział co robi, smuga woni ciągnie się za stawką, a nie przed nią.Dookoła mnie rozlegał się ryk, nie rozumiałam co słyszę, ścierpłam w sobie.Przy wyjściu z zakrętu Florencja miała czwartą pozycję, a szła prawie przy siatce.Na prostej Zygmuś nie próbował zmienić jej toru, zostawił na dużym polu i lekko zachęcił ruchem ciała i klepnięciem po szyi.Pogoda była piękna, przez lornetkę widziałam każdy szczegół, zdążyłam odmówić dziękczynną modlitwę, że nie zrobiła tego numeru, kiedy na niej siedziałam.Mimo że już szła ostrym galopem, jakby nagle coś w niej wybuchło, wyciągnęła się, popłynęła nad trawą, nie dotykając ziemi kopytami, Boże, cóż ona miała za przyspieszenie, przechodziła obok koni, jakby w miejscu stały, tak samo niegdyś szła Florens w Kopenhadze.Koło mnie grzmiały dwa imiona koni.- Magnolia!!! Marlin.!!! Magnolia.!!! Marlin.!!! - ryczało na zmianę.- Dwieście trzynaście!!! Dwieście trzynaście!!! Dwieście trzynaście!!! - trąbił jakiś upiorny głos za barierką.- Florencja!!! - wył Miecio.- Dawaj, Florencja!!! Dawaj, Florencja.!!!- Ona wygra.!!! - wrzasnął dziko Jurek.- A coś ty sobie innego wyobrażał? - powiedziałam jadowicie, nagle zupełnie spokojna.Florencja przeszła stawkę niewiarygodnie, pięćdziesiąt metrów przed celownikiem już była pierwsza.Półprzytomny od tych miętowych cukierków Zygmuś chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, bo ciągle wysyłał, wyglądając przy tym, jakby sam miał skrzydła, które unosiły go razem z koniem.Wygrał o dwie długości i dopiero za następnym zakrętem opamiętał się i zaczął hamować.Niebiańska satysfakcja pozwoliła mi jeszcze dostrzec kolejny numer w tej gonitwie, trzy pozostałe umówione konie szły jak należy, Magnolia z Alminą w przodzie, Wiśniak ma Marlinie czwarty, za nim w bezpiecznej odległości Sarnowski, a środkiem toru rozpędzony Bolek na finiszującej Leokadii.Pewny swojego miejsca Wiśniak zlekceważył sprawę, za wcześnie zaczął zwalniać i Kujawski w rozpędzie wziął go na celowniku o nos!Sodoma i gomora wybuchła przeraźliwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]