[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokroić je należy w grubą kostkę i wrzucić na patelnię z dowolnym tłuszczem.W gręwchodzi masło, smalec i oliwa, każde się nadaje.Usmażyć, przyrumienić.W czasie smażenia posolić, popieprzyć i wrzucić do niego cebulę w plasterkach.Naobjętość cebuli powinno być mniej więcej tyle samo co mięsa, jeśli mięsa kawał jak pięść, to icebula jak pięść.Kończyć smażenie tych składników razem, mieszając, przy czym cebula powinna byćdokładnie zeszklona, ale nie powinna brązowieć, a tym bardziej się przypalać.Z tego względunależy ją obrać przed rozpoczęciem smażenia.Pokroić w trakcie, zdąży się.Dać do zjedzenia głodnej i bardzo zdrowej osobie.Najlepsze z chlebem.SCHAB W FOLIIPodobno najlepszy.Osobiście jeszcze nie próbowałam.Schab owinąć mokrą ścierką i porządnie stłuc.Z jakichś przyczyn mokra ścierkaniezbędna.Na wielki kawał folii aluminiowej nakruszyć masła we wiórkach, schab posolić,popieprzyć, obsypać majerankiem, ułożyć na tym maśle, na wierzchu położyć jeszcze trochęmasła we wiórkach, wlać na to setkę ginu albo jałowcówki, zakryć wszystko folią i zostawićna 12 godzin.Po dwunastu godzinach (może być odrobinę dłużej) wstawić do pieca razem z folią iupiec.Piecze się około dwóch godzin.Jeśli ktoś nie lubi smaku jałowca, może użyć wódki czystej.SMALEC WIEPRZOWYAlbo szmalec.Zważywszy, iż będące w powszechnym użyciu słowo szmal pochodziod szmalcu, powinien być szmalec i sama tę formę przez całe życie stosuję, ale zasadypisowni polskiej są innego zdania, więc niech im będzie.W książce kucharskiej mogę sięposługiwać smalcem.Podobno istnieją osoby, które nie wiedzą, skąd się go bierze.Proszę bardzo, osobomwyjaśniam:Nabyć w sklepie jakąś ilość słoniny, względnie bardzo tłustego boczku, surowego, brońBoże nie wędzonego! Może to być kilogram, dwa, pół, nawet ćwierć, chociaż przy tak nikłejmasie surowca zgoła nie warto brać się za robotę.Pokroić to kupione w kostkę rozmiaru, pi razy oko, jednego centymetra sześciennego.Całość wrzucić na patelnię odpowiedniej wielkości i dać dobry ogień.Ogień powiniensię palić pod patelnią, a nie gdzie indziej.Zważywszy, iż będące w powszechnym użyciu słowo szmal pochodzi od szmalcu, powinien byćszmalec i sama tę formę przez całe życie stosuję, ale zasady pisowni polskiej są innego zdania, więcniech im będzie.Obrać i pokroić dość drobno proporcjonalną ilość cebuli.Na przykład: do kilogramasłoniny trzy duże sztuki, do pół kilograma dwie nieco mniejsze, do ćwierci jedną średnią i takdalej.Produkt na patelni od czasu do czasu mieszać, a nawet uciskać widelcem, żeby sięrównomiernie wytopił.Kiedy skwarki zaczynają się rumienić, wrzucić do nich cebulę.Wszystko razem można posolić, niedużo, bo łatwo dosolić pózniej.Dosypać łyżkęmajeranku.Całość mieszać aż do chwili, kiedy skwarki zbrązowieją, a cebula wykaże chęćprzypalania się.Wówczas zdjąć z ognia i od razu wylać do upatrzonego naczynia.Pozostawione na patelni będzie się smażyło dalej i przypalenie nastąpi niechybnie.Niektórzy lubią dorzucić do cebuli trochę drobno pokrojonego rajskiego jabłuszka albojakiegokolwiek innego jabłka.Nie ma przeszkód.Osobiście wolę bez jabłka.Przewidując w przyszłości różne sposoby użytkowania smalcu, można oddzielić skwarkiod tłuszczu.Osobno zlać do słoika (salaterki, glinianego garnka, czegokolwiek) to roztopione,a osobno wrzucić do czegoś skwarki z przyległościami.Użyć razem zawsze można.NALEZNIKINa produkcję naleśników narwałam się pierwszy raz w wieku lat dziewięciu ibardzo szybko odkryłam, jak też sobie ten proceder ułatwić.Zasadą było niegdyś wsypywanie mąki do jajek i dolewanie mleka.Za owym pierwszymrazem, pozostawiona samej sobie, bo wszyscy wyszli, wiedząc, który garnek bywa do tegoużywany, wbiłam jajko, wsypałam mąkę i nalałam dużo mleka, po czym przystąpiłam domieszania.Powracająca do domu rodzina zastała mnie we łzach nad garnkiem, w którym żadna siłanie mogła rozmieszać krupek mąki, wesoło chlupoczących w lejącym się cieście.Zostałampouczona, że to nie tak, do owego jajka z mąką mleko należy wlewać po odrobinie,sukcesywnie mieszając najpierw twardą, a potem mięknącą masę, przy czym z początku jesttrudno, a potem coraz łatwiej.Krupki przy takim procederze nie mają żadnych szans.No i dobrze, postępowałam tak setki razy, odgniatając sobie dłoń przy początkowej faziemieszania, aż do chwili, kiedy miejsce mąki zajął gips.Nie, cóż znowu, nie przez pomyłkę,nie zamierzałam zrobić z gipsu naleśników, tylko makietę, w ramach zajęć praktycznych nastudiach.Oczywiście uczyniłam to samo, tyle że z pominięciem jajka i soli, wlałam do gipsuodrobinę wody.Na tym produkcję makiety musiałam zakończyć, ponieważ gips skamieniał natychmiast iżadne perswazje nie robiły na nim wrażenia.Okazało się, że tu niezbędna jest odwrotność, do wody dosypuje się gipsu po odrobinie iosiągnięcie właściwego stopnia stężenia przychodzi samo.Poszłam zatem po rozum do głowyi tę samą zasadę zastosowałam przy naleśnikach.Wbijałam jajko, dolewałam mleka, mąkęsypałam po trochu, mieszałam bez trudu, niczego sobie nie odgniatając, gęstniało tostopniowo, o krupkach nie było mowy, do nieco zbyt gęstego ciasta dolewałam resztę mlekadopiero na końcu i po trochu, i w rezultacie naleśniki stały się dla mnie najłatwiejszym inajprostszym do sporządzenia produktem spożywczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]