[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Spray" sunęła spokojnie po rzece, lecz szczyt masztu znajdujący się na wysokości pięćdziesięciu stóp kołysał się gwałtownie, zataczając szerokie łuki.Rand odrzucił głowę w tył i śmiał się głośno do wiatru, który wiał mu prosto w twarz.Wiosła były wyciągnięte, z tej perspektywy łódź przypominała pająka o dwunastu odnóżach, pełznącego w dół Arinelle.Bywał już na takich wysokościach, gdy wspinał się na drzewa w Dwóch Rzekach, ale tym razem gałęzie nie przesłaniały mu widoku.Wszystko na pokładzie - wiosłujący marynarze, ludzie szorujący pokład na klęczkach, uwijający się przy linach i lukach - wyglądało tak dziwnie z tego punktu, spłaszczone i skrócone, że przypatrywał im się całą godzinę, nie przestając się przy tym zaśmiewać.Śmiał się jeszcze za każdym razem, gdy na nich spojrzał, ale teraz obserwował uciekające brzegi rzeki.Mimo że kołysał się, miał wrażenie, że sam znieruchomiał i to brzegi powoli przesuwają się obok niego, drzewa i wzgórza maszerują obok siebie.On był nieruchomy, a cały świat pełzł dookoła.Pod wpływem nagłego impulsu wyplątał nogi ze sztag i wystawiwszy ręce oraz nogi na boki, zaczął balansować.Wykonał tak trzy łuki, po czym nagle stracił równowagę.Zamachał rękoma i nogami, runął do przodu i uchwycił się forsztagu.Dyndał nogami po obu stronach masztu, przytrzymując się tej bezcennej żerdzi tylko rękoma zaczepionymi o sztagi i śmiał się.Połykał duże hausty rześkiego, zimnego wiatru i śmiał się z radości.- Chłopcze! - dobiegł go ochrypły głos Thoma.- Chłopcze, jeśli powziąłeś zamiar złamania tego swojego głupiego karku, to nie rób tego spadając na mnie.Rand spojrzał w dół.Thom przywarł do drabinki tuż pod nim i patrzył gniewnym wzrokiem w górę.Podobnie jak Rand, bard zostawił swój płaszcz na dole.- Thom - powiedział z zachwytem.- Thom, kiedy tu wszedłeś?- Kiedy przestałeś zwracać uwagę na krzyczących do ciebie ludzi.Niech sczeznę, chłopcze, wszyscy pomyśleli, żeś zwariował.Spojrzał w dół i ze zdziwieniem zauważył, że wszystkie twarze zwrócone są ku niemu.Jedynie Mat, który siedział ze skrzyżowanymi nogami na dziobie, tyłem do masztu, nie patrzył.Nawet ludzie przy wiosłach pozwolili, by rytm ich pracy uległ zakłóceniu.Nikt im za to nie wymyślał.Rand obrócił głowę, aby spojrzeć w stronę rufy.Kapitan Domon stał przy sterze, wsparłszy swe wielkie jak bochny chleba dłonie o pośladki i też patrzył.Rand obrócił się i uśmiechnął szeroko do Thoma.- Chcesz, żebym zszedł?Thom pokiwał energicznie głową.- Bardzo by mnie to ucieszyło.- W porządku.Przesunął dłonie po forsztagu, a potem skoczył przed siebie z masztu.Usłyszał, jak Thom mnie w ustach przekleństwo, gdy jego skok się nie powiódł i zawisł ponownie w powietrzu, uczepiony rękoma forsztagu.Bard spojrzał na niego chmurnie i wyciągnął dłoń, aby go schwycić.Uśmiechnął się znowu do Thoma.- Już schodzę na dół.Machając nogami w powietrzu, zaczepił kolanem o grubą linę, która biegła z masztu do dzioba, po czym oplótł ją łokciem i rozprostował dłonie.Powoli, z narastającą szybkością, zsuwał się w dół.Gdy znalazł się tuż nad dziobem, zeskoczył na pokład przed siedzącym tam Matem, zrobił krok dla złapania równowagi i odwrócił się w stronę wnętrza łodzi z wyciągniętymi szeroko ramionami, w taki sam sposób, w jaki to robił Thom po wykonaniu sztuczki akrobatycznej.Członkowie załogi zgotowali mu skąpe oklaski, ale on patrzył ze zdziwieniem na Mata i na, dotychczas ukrywany przed wszystkimi przedmiot, który trzymał w ręku.Zakrzywiony sztylet z pochwą pokrytą dziwnymi symbolami.Rękojeść miał oplecioną cienkim złotym drutem i ozdobioną rubinem tak wielkim jak paznokieć kciuka Randa, poprzeczki tworzyły złote węże, obnażające kły.Mat przez chwilę wsuwał i wysuwał sztylet z pochwy.Powoli podnosił wzrok, nie przerywając zabawy, w zamglonych oczach czaiła się pustka.Nagle zauważył Randa, wzdrygnął się i schował sztylet w zakamarkach płaszcza.Rand przykucnął i wsparł dłonie na kolanach.- Skąd to masz?Mat nic nie odpowiedział, tylko rozejrzał się szybko dookoła, czy ktoś jeszcze na nich nie patrzy.O dziwo byli zupełnie sami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]