[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okularnik lazł ślamazarnie, Janeczka z Chabrem nadrobili zatem z łatwością te kilka minut opóźnienia.Puknąwszy nosem Pawełka, Chaber błyskawicznie znikł pod najbliższym krzesłem.Janeczka dotarła do brata.— No, wreszcie! — fuknęła z irytacją.— Tępe głąby jesteśmy…!— Jest Okularnik — rzekł pośpiesznie Pawełek półgłosem.— Gdzie się w ogóle podziewasz? Nie znają się.— Kto?— Fajksat z Okularnikiem.— Skąd wiesz?— Widziałem przed chwilą.Tu się spotkali.Nic, jak drewno.Odwrócił się, chcąc pokazać miejsce spotkania i wzrokiem natknął się na pana Fajksata.Pan Fajksat patrzył na niego z wyrazem życzliwej zadumy.Zupełnie odruchowo, nie zastanawiając się co robi, Pawełek ukłonił się grzecznie.Pan Fajksat z uśmiechem skinął głową.— Ty kretynie! — powiedziała Janeczka z cichą furią.Zdezorientowany nagle Pawełek odwrócił się ku niej.— Bo co?— On się zastanawiał, skąd cię zna.Wcale nie był pewien.Zapomniałby zaraz o tym, to nie, musiałeś mu się porządnie przypomnieć! Chyba miałeś zaćmienie umysłu!— O kurczę! — zakłopotał się Pawełek.— No trudno, przepadło.Zapomniałem się…— Niech chociaż psa nie widzi! Zasłoń go!Przez moment nie wiedzieli co zrobić.Pan Fajksat zaczął oglądać stoły po drugiej stronie i odwrócił się do nich plecami.Pawełek jakby się przecknął.— Czekaj, Okularnik jest, mówię! Mieliśmy sprawdzić, czy zna Czesia! Wlokę się za nim od pierwszej chwili, przy— lazł akurat jak ciebie nie było, tam poszedł, obok! Czesia jeszcze nie spotkał, gdzie on się w ogóle podziewa…— Czekaj.Pan Fajksat wyszedł stamtąd?— Tak i tu się właśnie minęli.— To może i Czesio tam jest? Idziemy, prędzej! Zanim dotarli do przejścia, Okularnik ukazał się znów.Wyszedł z bocznego pokoju i ruszył po schodach do góry.— Teraz ja pójdę za nim, a ty sprawdź, czy tam nie ma Czesia — rozkazała Janeczka szybko.— Weź Chabra, bo znów mnie nie znajdziesz.Penetracji sąsiedniego pomieszczenia Pawełek dokonał w mgnieniu oka.Czesia nie było.Skoczył na schody za Janeczka.Chaber przemykał się obok w jakiś taki dziwny sposób, że zupełnie nie zwracał na siebie uwagi.Razem dotarli na górę.Janeczka stała za słupem przy wejściu do bocznego korytarzyka.— No i masz — powiedziała ponuro, nie spoglądając nawet na Pawełka, bo obok nogi poczuła psa i wiedziała, że obaj już ją dogonili.— Że też człowiek nie może się zamienić w karalucha!— Lepiej w motylka, bo karalucha mogliby rozdeptać — skorygował rzeczowo Pawełek i również ukrył się za słupem.— Albo w pszczółkę…Okularnik i Czesio znajdowali się na samym końcu korytarza.Okularnik palił papierosa i patrzył w okno, nie interesując się Czesiem, który tuż obok niego grzebał w swojej teczce.Wyjmował z niej coś, kładł na parapecie, przeglądał i przekładał.Nieznajomość z Okularnikiem symulował znacznie gorzej.Widać było, że coś mówi, bo ruszał ustami, podrywając chwilami głowę znad teczki i spoglądając na niego.W całej jego postawie dawało się dostrzec zaniepokojenie i zakłopotanie.Stali tam tylko we dwóch, poza tym korytarzyk był pusty i szansę na podsłuchanie rozmowy rzeczywiście mógłby mieć wyłącznie karaluch, ewentualnie jakiś sympatyczniejszy insekt.— Ochchchch…! — powiedziała Janeczka takim tonem, że Pawełkiem szarpnęło.— A jednak…! — syknął z zaciętością.Jednym krokiem przebył przestrzeń do ściany i zanim Janeczka zdążyła choćby mrugnąć, znikł pod stołem.Siedzący przy pani Chaber z zainteresowaniem zastrzygł uszami.Stoły ustawione były wzdłuż korytarzyka jeden obok drugiego.Od ostatniego do okna pozostała przestrzeń zaledwie metra, w dodatku ten pusty kawałek zasłaniało krzesło.Janeczka nabrała nadziei.Przełażący tuż przy samej ścianie Pawełek znikł jej z oczu, widzieć go mógł tylko Chaber, który z wyraźnym zaciekawieniem śledził wzrokiem niezwykłe poczynania pana.Okularnik wyrzucił przez okno niedopałek papierosa i od razu zapalił następnego.Czesio powoli układał w teczce przedmioty z parapetu.Chaber u nóg Janeczki poruszył się lekko i pisnął cichutko i radośnie.Oznaczało to kogoś z rodziny, Rafała albo dziadka.Janeczka odwróciła głowę.Rzeczywiście, był to dziadek, nie dostrzegł jej, witał się z jakimś panem przy stole pod oknem po przeciwnej stronie sali.Spoglądając na dziadka, ujrzała nagle coś, od czego serce zabiło jej niejasną obawą.Bliżej nieco, prawie na osi sali, stał pan Fajksat i zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w głąb korytarzyka.W gwałtownym wybuchu popłochu Janeczka pomyślała sobie, że jeśli teraz akurat Pawełek wylezie…! Jak długo on tu w ogóle stoi, ten okropny hochsztapler, widział włażącego pod stoły Pawełka, czy nie…?Cofnęła się głębiej i osłoniła słupem.Istniała możliwość, że pan Fajksat po prostu przygląda się tamtym dwóm, Okularnikowi z Czesiem.Jeżeli dostrzegł Pawełka, zgadnie, że zostali podsłuchani.Okularnika wprawdzie nie zna, ale zna Czesia, powie mu o tym… Albo może nie powie, może w ogóle jest odwrotnie, sam chciałby usłyszeć, o czym oni tam mówią, ale pod stoły przecież nie wlezie i w motylka się nie zmieni… Może będzie próbował dowiedzieć się tego od Pawełka…?Wydawało jej się, że stoi tak już rok, kiedy wreszcie ujrzała Czesia, wracającego ze swoją wypchaną teczką do sali.Za chwilę powinien wrócić i Pawełek, bo chyba Okularnik sam ze sobą głośno nie rozmawia…Nagle przyszło jej na myśl, że pan Fajksat nie powinien zobaczyć jej razem z Pawełkiem.Dotychczas jeszcze jej nie dostrzegł, kiedy Pawełek głupio się kłaniał była akurat zasłonięta ludźmi.Na wszelki wypadek lepiej nie pokazywać mu, że mają ze sobą coś wspólnego…Nogą delikatnie dotknęła psa.— Chaber, tu czekaj! — szepnęła.— Czekaj na Pawełka! Pilnuj Pawełka!Pies na nią nawet nie spojrzał, od razu zmienił pozycję i przy warował za słupem.Janeczka wykorzystywała dwóch panów, oglądających klasery przy środkowym stole, prze— kradła się za ich plecami i powoli zaczęła się oddalać.Już się nie kryła, spokojnie oglądała po drodze znaczki, teraz pan Fajksat mógł się na nią gapić do upojenia…W połowie sali dogonił ją dziadek, który wracał na pierwsze piętro.Janeczka przypomniała sobie kolejną poszukiwaną osobę.— Dziadku, czy jest tu ta pani Nachowska? — spytała.— Mówiłeś, że czasem bywa.My ją chcemy poznać.— Nie — odparł dziadek.— Nie ma jej.W każdym razie ja jej nie widziałem, ale jeśli bywa, siedzi zwykle przy tych pierwszych stołach na dole.Tam gdzie eksperci, tylko na końcu.Nie widziałem jej dzisiaj i nawet się zastanawiam… Sama tu jesteś, czy z Pawełkiem?— Z Pawełkiem.On tam coś ogląda.Nad czym się zastanawiasz?— Nie, nic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]