[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ panie poruczniku  zawołał Napieralski wstając zfotela  przecież mówię panu. To nie wystarcza  osadził go chłodno porucznik musi pan przedstawić dowody.Mamy masę wypadkówfingowania kradzieży.To, że ktoś pójdzie na wódkę i potemzdaje mu się, że. Cholera  przerwał mu Napieralski  przecież ja dobrzeznam kapitana Przywarę.Jestem dziennikarzem iwypraszam sobie.  Spokojnie, obywatelu  ostrzegł go wywiadowca  ja wtej chwili jestem na służbie i ja zwracam panu uwagę.Jeżeli ma pan jakieś zastrzeżenia, proszę zgłosić się jutro dokapitana Przywary.Teraz oświadczam panu, że nie mamzamiaru być przedmiotem pana kpin i wybryków fantazji izłożą odpowiedni meldunek.Dziennikarz uniósł dłonie do skroni, jak gdyby chciałsprawdzić, czy ma głowę na właściwym miejscu, i z ciężkimwestchnieniem znowu opadł na fotel. Gdzie ja jestem? Na jakim my żyjemy świecie?.Porucznik poklepał go po ramieniu i rzekł głosem niepozbawionym współczucia: Jest pan u siebie, radzę panu zażyć jakiś środekuspokajający i położyć się spać.To panu dobrze zrobi.Ajutro, gdy pan wytrzezwieje, niech pan wpadnie do kapitanaPrzywary.Może nie wyciągnie konsekwencji.Wyczułem, żeon ma do pana słabość. Skłonił się sztywno, powojskowemu, i elastycznym krokiem wyszedł z pokoju.Wsieni zatrzymał się. Niech pan zamknie za mną drzwi rzucił kpiąco  bo jeszcze ktoś może wnieść z powrotem tępaczkę.Napieralski tkwił chwilę oszołomiony w fotelu.Potemzerwał się szybko.Wyjął z szafki butelkę koniaku, nalałsobie pół literatki i opróżnił ją duszkiem.IXMój drogi  powiedział rano do Ochniewskiego  jeżelimnie przymkną, to bądz taki dobry i wykorzystaj wszelkieswoje chody, żeby mnie zwolnili.Mówię ci, dla ciebie itwojej gazety narażam nie tylko życie, ale i dobre imię.Wkrótce stanę się wspólnikiem jednego z największychgangów stolicy.Możesz mi pogratulować.Ochniewski siedział za biurkiem i spoglądał na swegonajlepszego reportera jak na człowieka, który przed chwiląopuścił zakład dla umysłowo chorych.  Kochany Stasiu, ostatnio jakoś bardzo się zmieniłeś.Czyci nie zaszkodziły lipcowe upały? Bądz spokojny, jestem tak zaaferowany swoją pracą, żenie wiem, czy słońce świeci.W związku z tym cierpięoczywiście na chroniczny brak gotówki i mam nadzieję, żenie odmówisz mi małej zaliczki na koszty reprezentacyjne. Przecież dostałeś przedwczoraj. Przeminęło z wiatrem. Gdybym wiedział, że inwestuję w dobry dla gazetyinteres, chętnie wypłaciłbym ci jeszcze z pięćset złotych, ale wybacz, kochany  zdaje mi się, że ty na punkcie tejswojej rudej modelki dostałeś lekkiego bzika, i radziłbym ciraczej krótki wyjazd nad morze.Napisałbyś dla nas coś ośledziach, coś o kociakach, coś o stoczni i pozbyłbyś się tejgorączki. Nigdy  zaprotestował Napieralski. Wiesz dobrze, żejeżeli coś zacznę, to muszę skończyć. Sam mówisz, że skończysz w kryminale. Ale najpierw rozwikłam wszystkie zagadki. A my tymczasem będziemy bez reportaży. To się mylisz.Powiedziałem, że będzie pierwszy odcinekna sobotę, to będzie.Przygotuj dla mnie pięcioszpaltówkę natrójce.Mucha nie siada.Ochniewski zaczął przemawiać tonem dobrego wujaszka: Kochany Stasiu, wiesz, jak bardzo cenię twój zapał ioddanie dla gazety, ale nie chciałbym się pozbyć dobregoreportera i kolegi.Od kilku dni chodzisz nieprzytomny.Schudłeś, sczerniałeś i mimo to, że wyszlachetniałeś,wolałbym widzieć cię na sopockiej plaży niż w redakcji.Jawiem, że każdy z nas przeżywa chwile słabości i załamań.Jaci jednak radzę.Napieralski zerwał się z krzesła. O, proszę  zawołał zniecierpliwiony  w ten sposóbmarnuje się u nas zapał prawdziwych dziennikarzy.Samprzecież zamawiałeś szlagierowy reportaż. Zamawiałem, ale nie przypuszczałem, że aż tak fatalniewpłynie to na ciebie. Napieralski stanął naprzeciw Ochniewskiego i wskazał nańgwałtownym ruchem, przypominającym flesz wspaniałegoszablisty. Więc tak!.Widzisz, że ty zawsze przeszkadzasz wpracy.Naczelny redaktor rozłożył ręce. Stasiu, błagam cię, uspokój się.Spójrz w lustro.Wyglądasz jak Rejtan rozdzierający szaty. Kpisz ze mnie. Boję się o ciebie.Może chcesz proszki uspokajające.Mam  Bellacorn.Służę ci uprzejmie. Pocałuj mnie w sam czubek nosa.W sobotę będzieszmiał pierwszy reportaż z cyklu  Tajemnice warszawskiegopodziemia , a do Sopot wyślij sobie jakiegoś %7łabielskiegoalbo innego specjalistę od kociakologii.Serwus, stary.Ijeszcze jedno, nie martw się o mnie, a lepiej zajmij sięgazetą, bo ostatnio okropnie modna. To powiedziawszywybiegł blady, z rozwianym włosem i zatrzymał się dopierow swoim pokoju. Co ci się stało?  usłyszał głos pełen przyjacielskiejtroski; Był tak wzburzony, że dopiero po chwili zobaczyłokrągłą, dobroduszną postać Kellera. Mówię ci, Zygmuś, nie warto pracować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl